menu

Grad bramek w Łęcznej. Beniaminek rozbił Zawiszę, Bonin i Cernych zrobili różnicę

16 sierpnia 2014, 17:16 | Daniel Harasim

3:1 do przerwy, 7 bramek na koniec i masa emocji to bilans sobotniego starcia Górnika Łęczna z Zawiszą Bydgoszcz. Mecz zakończył się wynikiem 5:2 dla gospodarzy, ale do obu stron można by doliczyć jeszcze kilka bramek.

Niewiele zapowiadało tak świetne widowisko. Górnik w ostatnim tygodniu nie radził sobie najlepiej. "Dostał" 5 bramek od Legii i odpadł z Pucharu Polski. Zawisza z w obecnych rozgrywkach również nie radzi sobie zbyt dobrze i przed pierwszym gwizdkiem z bilansem 1-0-3 zajmował dopiero 12. miejsce w tabeli. Tymczasem obie ekipy zagrały jeden z najciekawszych meczy trwającego sezonu T-Mobile Ekstraklasy.

Strzelanie już w pierwszych minutach rozpoczęli gospodarze. Po składnej akcji piłkę spod linii końcowej wycofał Fedor Cernych, a do zagrania dopadł Grzegorz Bonin. „Boniu” zamiast uderzać „z pierwszej” wyczekał obrońców, wbiegł w głąb pola karnego i puścił „szczura” między nogami bezradnego Andrzeja Witana.

W pierwszej części Górnik wyprowadził jeszcze aż dwa ciosy. Długim zagraniem za linię obrony popisał się Przemysław Kaźmierczak. Podanie przejął Cernych i pognał z futbolówką w stronę bramki, po czym ulokował swój celny, płaski strzał w bramce Zawiszy.

Przy stanie 2:0 swoją odpowiedź przygotował Zawisza. Jakub Wójcicki przed polem karnym ładnie przyjął sobie piłkę i bez namysłu kropnął w długi róg Silvio Rodicia. Chorwat był zmuszony do kapitulacji.

Następnie do szatni gola wbił ponownie Bonin. Po bardzo ładnej akcji w polu karnym powstał „kocioł”, z okolicy 12 metra lekkim lobem nad Witanem strzelał Kaźmierczak. Piłka odbiła się od poprzeczki, a pierwszy do „zbiórki” stawił się skrzydłowy łęcznian, który uderzeniem głową dał swoim kolegom wynik 3:1 do przerwy.

W drugiej połowie swój koncert dalej grał Fedor Cernych. 23-letni Litwin dobrze wywalczył górną piłkę w środku pola, po czym wypuścił Miroslava Bożoka. Skrzydłowy Górnik „pociągnął” z piłką kilka metrów i odegrał do Cernycha. Temu nie pozostało nic, jak tylko zdobyć drugiego gola.

Już 4 minuty później znowu do głosu doszli goście. Luis Carlos dośrodkował z linii końcowej, a w zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Kamil Drygas. „Wiesiu” pewnym, płaskim strzałem trafił do siatki.

Tempo meczu było szalone. Górnik Łęczna grał najlepszy mecz od niepamiętnych czasów. Świetnie funkcjonował Cernych, Bonin czy Patrik Mraz. W środku rządził Tomasz Nowak i Przemysław Kaźmierczak. Zawiszy ciężko było przebić się przez obronę gospodarzy. Podopieczni Jorge Paixao swoje bramki zdobyli z jednych z niewielu okazji, przed którymi stanęli.

Kapitalne przedstawienie odgrywał Fedor Cernych. Urodzony w Moskwie wychowanek Granitasu Wilno skompletował dwa trafienia, ale mógł trafić nawet cztery razy. Andrzeja Witana ratował tylko zwichrowany, litewski celownik. Dla nowego nabytku Górnika był trzeci gol w tym tygodniu. W środę trafił także w meczu Pucharu Polski ze Stalą Rzeszów, przegranym przez łęcznian 1:2.

Na kilka minut przed końcem swoje trafienie do rezultatu dorzucił jeszcze Sebastian Szałachowski. Dla Szałki było to 11. trafienie w Ekstraklasie. Napastnik Górnika wyrównał tym samym rekord Andrzeja Kubicy w klasyfikacji strzelców na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.


Polecamy