menu

Górnik wyrwał punkty Widzewowi. Gol Łuczaka zapewnił zwycięstwo

3 grudnia 2013, 19:58 | Sebastian Gladysz

Zabrzanie przegrywali w meczu 19. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Widzewem Łódź po golu Krystiana Nowaka. Prowadzenie gospodarzom zapewniły jednak trafienia Prejuce'a Nakoulmy i Mateusza Zachary. Łodzianie zdołali wyrównać za sprawą Alena Melunovicia. Ostatnie słowo należało jednak do Górnika, który dzięki trafieniu Wojciecha Łuczaka zgarnął komplet punktów.

Nikogo chyba nie zdziwi już fakt, że mecz z Widzewem rozpoczęła dwójka stoperów Górnika, która wcześniej w tym sezonie nie zagrała ze sobą nawet minuty. Tym razem wybór padł na Antoniego Łukasiewicza i... Radosława Sobolewskiego, który po raz pierwszy w trójkolorowych barwach miał zagrać na środku defensywy. Wymiana Wełnickiego i Szeweluchina były jedynymi roszadami, jakich dokonał trener Wieczorek w stosunku do poprzedniego meczu.

Rafał Pawlak zamieszał składem mocniej, niż jego vis a vis. Z konieczności Okachiego na pozycji „6” zastąpił Mroziński, a w miejsce pauzującego za czerwoną kartkę Augustyniaka pojawił się na środku obrony Perez. To jednak nie był koniec zmian – Kaczmarek został przesunięty do pomocy, a szansę na lewej stronie defensywy otrzymał Stępiński. W efekcie z pierwszą jedenastką pożegnał się Rybicki.

Przez pierwsze pięć minut spotkania kibice tylko i wyłącznie marznęli na stadionie przy Roosevelta. Górnik od samego początku meczu przejął inicjatywę, nieśmiało próbował atakować, lecz schowany za podwójną gardą Widzew nie dawał się zaskoczyć. Pierwsze – niecelne – uderzenie zanotował Zachara, uderzając głową obok bramki Mielcarza. Zabrzanie wciąż przeważali, ale nic z tego nie wynikało. Budowali posiadanie piłki, ale głównie w bezpiecznych dla Widewa sektorach boiska. Na pomyłki rozgrywających gospodarze liczyli widzewiacy. Jedno niecelne podanie wystarczyło, aby w 12 minucie Visnakovs urwał się Łukasiewiczowi i dograł na szesnasty metr do Kaczmarka. Jego atomowe uderzenie z pierwszej piłki zostało jednak zablokowane. Minutę później Górnik starał się odpowiedzieć za sprawą Nakoulmy, którego celny strzał z narożnika pola karnego nie bez problemów obronił Mielcarz.

Widzew momentami bronił się całą jedenastką na własnej połowie, przewaga zabrzan rosła, ale wynik się nie zmieniał. Gospodarze raz za razem z łatwością przedostawali się pod pole karne Mielcarza, ale tam brakowało im ostatniego podania. Lub strzału, tak jak w sytuacji Nakoulmy. Były zawodnik Widzewa miał problemy z przyjęciem mocnego podania Małkowskiego i zamiast strzelać, szukał podania, tym samym cała akcja spaliła na panewce. W momencie największego naporu Górnika, w 21 minucie, to goście zdobyli bramkę. Szybko i pomysłowo rozegrany przez Kaczmarka rzut wolny zaskoczył defensywę zabrzan, piłka trafiła na lewą stronę do Mrozińskiego, który dograł na piąty metr do Nowaka. Obrońca Widzewa nie miał problemów ze skierowaniem piłki do siatki głową i to łodzianie prowadzili przy Roosevelta.

Wśród kibiców konsternacja, bowiem był to pierwszy celny strzał na bramkę Steinborsa w tym spotkaniu. Górnik też nie zareagował tak, jak powinien. Gospodarze przybici utratą gola nie potrafili przycisnąć Widzewa tak, jak na początku meczu. Sygnał do ataku dał w 29 minucie Małkowski, który próbował strzału z dużej odległości, w dodatku z pierwszej piłki. Pomylił się nieznacznie, co warte odnotowania – większa część takiego typu uderzeń w naszej lidze lądują na trybunach.

Minuty płynęły, a wynik wciąż się nie zmieniał. Co gorsza dla Górnika, gra też nie. Serca fanów „Trójkolorowych” zadrżały, gdy Olkowski po kontakcie z Kaczmarkiem upadł na boisko i długo się z niego nie podnosił, ostatecznie wrócił jednak na murawę i oszczędził szkoleniowcowi bólu głowy. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy mogło i powinno być 0:2, ale po wzorowo wyprowadzonej kontrze w dogodnej sytuacji w bramkę Steinborsa nie trafił Kasprzak. Zemściło się to w 44 minucie, gdy Górnik doprowadził do wyrównania. Idealne dośrodkowanie z prawej strony Olkowskiego na gola szczupakiem z bliskiej odległości zamienił Nakoulma. Mieliśmy więc bramkę do szatni, która przywracała status quo i nieco udobruchała zziębniętych kibiców Górnika.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia – Madej wyszedł sam na sam z Mielcarzem, ale jego uderzenie o centymetry minęło słupek jego bramki. Górnik, co oczywiste, wyszedł na drugą połowę z zamiarem wygrania tego meczu. Widzew nie zmienił swojego nastawienia – stawiał na zmasowaną obronę, licząc przy okazji na kontry. Taktyka ta przyniosła bramkę już w pierwszej połowie, więc dlaczego miałaby nie zadziałać po zmianie stron?

Cudowną akcję przeprowadzili zabrzanie w 52 minucie. Bartosz Iwan wygrał pojedynek główkowy, strącił piłkę do Zachary, który przyjął futbolówkę i zagrał do Olkowskiego. Ten na pełnym biegu popędził lewym skrzydłem i dograł idealnie na jedenasty metr do Iwana. Zawodnik, który rozpoczął tą akcję, powinien ją zakończyć golem, ale przestrzelił. Zabrzanie założyli hokejowy zamek w polu karnym łodzian i chwilę później przyniosło to efekt w postaci bramki. Po raz kolejny ładnie Olkowskiego na prawym skrzydle wypatrzył Iwan. Dośrodkowanie prawego obrońcy gospodarzy minęło wszystkich zawodników w polu karnym, łącznie z Mielcarzem. Futbolówka dotarła do Nakoulmy, który przytomnie zgrał ją do Zachary. Napastnik Górnika dopełnił formalności z kilku metrów. Zachara strzelił dziesiątą bramkę w sezonie i dogonił w klasyfikacji strzelców jej lidera, Marco Paixao.

Nie był to jednak koniec meczu – w 61 minucie w sytuacji sam na sam ze Steinborsem znalazł się Eduards Visniakovs, jednak trafił w nogi golkipera zabrzan. Sześćdziesiąt sekund później po błędzie Łukasiewicza znów znalazł się w niezłej sytuacji, jednak tym razem uderzył daleko obok słupka. Zabrzanie po zdobyciu drugiej bramki mocno poluźnili szyki w defensywie, co nie wróżyło zbyt dobrze, wszyscy wiedzieli bowiem doskonale, że Visniakovs nie będzie się mylił w nieskończoność. To, co wisiało od kilku minut w powietrzu, w końcu się stało. Widzew wyrównał za sprawą Melunovicia, który umieścił piłkę w siatce głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego dobrze spisującego się w tym spotkaniu Kaczmarka. Wszyscy ci, którzy myśleli, że bramka Zachary załatwia sprawę, musieli zrewidować swój pogląd.

Szybko starał się odpowiedzieć Górnik, jednak mocne uderzenie z boku pola karnego Iwana obronił Mielcarz. Potem nadszedł jednak okres przestoju, kiedy będący teoretycznie w natarciu gospodarze nie potrafili zagrozić bramce łodzian. Brakowało w ich grze polotu i pewności, a wszystko trochę chyba zbyt biernie obserwował zza końcowej linii trener Wieczorek. To pod bramką Steinborsa zakotłowało się w 79 minucie – w ogromnym zamieszaniu nikt jednak nie był w stanie skierować piłki do siatki. Wśród zawodników i kibiców Górnika wzrastała irytacja i bezsilność, a mecz zmierzał już ku końcowi.

Wtedy to, w 87 minucie, wbrew wszystkiemu, Górnik znów wyszedł na prowadzenie. Świetnie na boku boiska odnalazł się Nakoulma, który zagrał do znajdującego się przed polem karnym Zachary. Napastnik Górnika przyjął piłkę, zastawił się i fenomenalnie zagrał piętą do wbiegającego Łuczaka. Rezerwowy zawodnik gospodarzy wyszedł sam na sam z Mielcarzem i plasowanym strzałem w długi róg trafił do siatki. Radość zdobywcy bramki była ogromna, bowiem był to jego pierwszy gol w tym sezonie. Czy zapewniający gospodarzom trzy punkty? Na to było jeszcze za wcześnie, bo został jeszcze doliczony czas gry, a defensywa Górnika prezentowała się dziś bardzo niepewnie. Na boisku przy Roosevelta było bardzo nerwowo w końcówce, Widzew miał jeszcze swoją szansę, ale kapitalną paradą popisał się Steinbors i ostatecznie trzy punkty zdobył Górnik, choć uczynił to nie bez problemu.


Polecamy