menu

Górnik walczył do końca. Legia nie będzie liderem

16 września 2012, 18:52 | Marcin Szczepański

Duże emocje zapewnił kibicom zgromadzonym przy Roosevelta ligowy klasyk Górnika z Legią. Po wspaniałej końcówce spotkania i trafieniu Adama Dancha podopieczni Adama Nawałki wyrwali legionistom zwycięstwo.

Górnik spotkał się z Legią po raz 109, w nieco zakurzonym już klasyku. Od początku było widać, że oba zespoły chcą stworzyć dobre widowisko. Odczuwalnie dobra była również atmosfera, którą od początku tworzyli miejscowi kibice, którzy szczelnie wypełnili jedyną otwartą trybunę na placu budowy, jakim jest obecnie dopuszczony w ostatniej chwili do użytku obiekt Górnika.

Spotkanie zaczęło się jednak fatalnie dla miejscowych. Już w 2. minucie bramkę dla Legii zdobył Marek Saganowski. Gol ten wędruje jednak bezpośrednio na konto Łukasza Skorupskiego, który popełnił największy jak na razie błąd w tym sezonie Ekstraklasy. Śmiało można powiedzieć, że jego niefortunna interwencja, po której opadająca piłka wyśliznęła mu się z rąk wprost pod nogi Sagana, będzie kandydować do tytułu babola sezonu.

Wojskowym po szybkim objęciu prowadzenia grało się o wiele łatwiej, niż będącym pod dużą presją gospodarzom. Tym bardziej, że za plecami mieli pewnie broniącego Dusana Kuciaka, który nie dał się zaskoczyć strzałom z dystansu Aleksandra Kwieka i Mariusza Przybylskiego. Golkiperowi Legii było łatwiej, że wyjątkowo nie swój dzień miał Prejuce Nakoulma, któremu wybitnie brakowało wykończenia. Czarnoskóry snajper z Burkina Faso kilka razy dostawał dobre piłki, ale w decydującym momencie brakowało mu dobrego przyjęcia, a kiedy już udało się to zrobić, to brakowało mu pomysłu na strzał albo ostatnie dogranie i tracił piłkę.

Groźniejsza w pierwszych 45 minutach wyraźnie była Legia, chociaż i ona z upływem czasu gasła. Najgroźniejsze były akcje z udziałem Jakuba Koseckiego. Wystarczy wspomnieć, że miał duży udział przy bramce, bo to po jego ładnej akcji w polu karnym i strzale zblokowaną piłkę z rąk wypuścił Skorupski. Poza tym młody „Kosa” starał się napędzać grę ofensywną Legii i większość ataków gości szła w pierwszej połowie rzeczywiście lewą stroną. Skrzydłowy Wojskowych oddał również najładniejszy strzał w pierwszej połowie, po którym częściowo za pierwszą bramkę zrehabilitował się bramkarz Górnika, pięknie broniąc piłkę zmierzającą w okienko. Podobnie bardzo dobrze Skorupski zachował się także wcześniej, przy strzale aktywnego Danijela Ljuboji, jednak akcja z drugiej minuty kładzie się cieniem na jego występ, mimo późniejszych interwencji.

W drugiej połowie oba zespoły tylko na początku stwarzały sobie groźne sytuacje. W 54. minucie Ljuboja obsłużył dokładnym podaniem z prawej strony Koseckiego, który tym razem wyraźnie się nie popisał i niekryty w polu karnym fatalnie przestrzelił. Później wyraźnie przycisnęli Górnicy, a kilkoma interwencjami miał okazję popisać się Kuciak. Najpierw jednak w 59. minucie dobrze z prawej strony w pole karne wszedł Paweł Olkowski i uderzył po długim słupku minimalnie obok niego. Chwilę później precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę zza pola karnego próbował popisać się Milik, ale uderzył za bardzo w środek bramki i problemu z interwencją nie miał Kuciak.

Po 60. minucie tempo gry spadło. Legia wyraźnie spuściła z tonu i więcej z gry miał Górnik. Kiedy wydawało się, że Legia spokojnie dowiezie zwycięstwo do końca, w końcu błąd popełnił Kuciak. Bramkarz gości w 82. minucie źle wyszedł do piłki podbijanej w polu karnym przez kolejne główki i spóźnił się z wyjściem do skaczącego Przemysława Oziębały, który głową zdołał go przelobować. Wydawało się, że rezerwowy Górnika zostanie bohaterem meczu. Radość zabrzan z remisu trwała zaledwie chwilę, bo strzałem życia popisał się inny zmiennik. Dominik Furman, który zmienił Saganowskiego, popisał się w 84. minucie fenomenalnym uderzeniem z 40 metrów. Piłka schodziła na długi słupek i Skorupski nie dał rady interweniować.

Legionistom pewne wydawałoby się już zwycięstwo wymknęło się w końcówce. Sędzia do drugiej połowy doliczył cztery minuty, a Górnicy grali do końca. W pierwszej minucie doliczonego czasu, gry po dośrodkowaniu z prawej strony gola głową zdobył Adam Danch, którego nie upilnował Inaki Astiz. Legia nie zdołała wygrać spotkania i straciła szanse na powrót na fotel lidera, którym pozostał Widzew Łódź.

Koniecznie zobacz także:

Czytaj więcej o meczu:


Polecamy