Górnik przełamał się w meczu z Widzewem. Pierwszy gol Jelenia po powrocie do Polski
Górnik Zabrze pokonał Widzew Łódź 3:1 w drugim spotkaniu 20. kolejki Ekstraklasy. Bardzo dobry mecz zaliczył Aleksander Kwiek, który zanotował asystę przy pierwszej bramce Ireneusza Jelenia w Górniku, oraz sam zdobył gola z rzutu wolnego.
Na przedmeczowej konferencji prasowej Radosław Mroczkowski narzekał na niewielką przerwę między spotkaniami młodzieżowych reprezentacji Polski a zmaganiami ligowymi. Drżąc o zmęczenie młodych zawodników totalnie przemeblował zespół, wręcz nie do poznania. Olbrzymią niespodzianką była nieobecność nominalnego napastnika. Od początku nie zagrał powołany do kadry U-21 Mariusz Stępiński, szansy nie dostał jego naturalny zmiennik, tylko środkowy pomocnik Sebastian Dudek. Na lewej stronie boiska zabrakło Bartłomieja Pawłowskiego, którego zastąpił doświadczony Marcin Kaczmarek. Z powodu kiepskiej formy na ławce rezerwowych zasiadł wreszcie Alex Bruno. Drugi występ w wyjściowej jedenastce mógł więc zaliczyć Michał Płotka. Dziwić mogło również przesunięcie do roli pomocnika nominalnego stopera Hachema Abbesa.
Widzew miał olbrzymie problemy z dokładnością w grze, szybko tracił piłki, nie potrafił "wejść" w spotkanie. To Górnik dominował atakując zwłaszcza prawą stroną i często goszcząc w polu karnym przeciwnika. W trzeciej minucie Prejuce Nakoulma mimo asysty czterech obrońców zdołał zagrać na lewo do Wojciecha Łuczaka, który z pierwszej piłki uderzył w prawy róg. Piłka wpadłaby do siatki, gdyby nie świetna interwencja Macieja Krakowiaka.
Dla przyjezdnych był to sygnał ostrzegawczy i znak do wzięcia się w garść. Kilkakrotnie udało się zagrozić rywalom, ale bez większego efektu. W siódmej minucie Princewill Okachi uderzył z bliska nad poprzeczką. Pięć minut później centrę Marcina Kaczmarka z rzutu wolnego przerwał głową Mariusz Magiera i omal nie zaskoczył Łukasza Skorupskiego. Następnie w polu karnym młodego bramkarza zakotłowało się po rzucie rożnym - piłka drogi do bramki jednak nie znalazła.
Skończyło się też lekkie przebudzenie Widzewa, który popełniał szkolne błędy w defensywie. Do końca pierwszej połowy to Górnik dominował na murawie, dyktował swoje warunki i bardzo szybko dochodził do sytuacji strzeleckich, głównie w wyniku stałych fragmentów gry i akcji skrzydłami. W 20. minucie centymetrów do pokonania Krakowiaka zabrakło główkującemu Mariuszowi Przybylskiemu. W końcu jednak starania gospodarzy znalazły uwieńczenie. W 23. minucie Ireneusz Jeleń dostał wspaniałe, prostopadłe podanie od Aleksandra Kwieka i mimo asysty pary stoperów zdołał oddać celny, płaski strzał w lewy róg bramki Krakowiaka. Tym samym zdobył pierwszego gola od powrotu do Ekstraklasy.
Oczywiście zabrzanie nie zamierzali na tym poprzestawać. Koniecznie chcieli udowodnić, że mają już za sobą kryzys formy, a mecz z Widzewem był ku temu doskonałą okazją. W 25. minucie potężne uderzenie Nakoulmy z ostrego kąta wybronił Krakowiak. Pięć minut później po raz drugi musiał wędrować do siatki, tym razem jako jeden z winowajców. Po potężnym strzale Kwieka z 25 metrów, młody bramkarz źle ułożył ręce i piłka uprzednio odbita od murawy zatrzepotała w siatce.
Widzew znalazł się w dramatycznym położeniu. Szybko stracił dwie bramki, nie miał też pomysłu jak zredukować straty. W 35. minucie mógł pokusić się o gola kontaktowego. Z lewej strony dośrodkował Denis Kramar, Magierze w polu karnym uciekł Marcin Kaczmarek, lecz fatalnie przestrzelił, a miał przed sobą tylko Skorupskiego.
Trener Radosław Mroczkowski już przed przerwą zdjął nie najlepiej wyglądającego Kramara. Postawił na Bartłomieja Pawłowskiego, który z całego widzewskiego marazmu dotychczas prezentował się najlepiej. Decyzji nie mógł żałować, bo napastnik Widzewa trafił między słupki. Pewnie przyjął zagranie od Kaczmarka, minął Bartosza Kopacza i z czternastu metrów huknął tuż przy prawym słupku.
Łódzki zryw trwał raptem pięć minut. Miejscowi błyskawicznie się odbudowali, wrócili do wcześniejszego rytmu gry i atakowali z identycznym uporem co w pierwszej części. W 53. minucie bomba Magiery o centymetry minęła "świątynię" Krakowiaka. Za moment w jego polu karnym znów się zakotłowało. Niebezpieczeństwo udało się oddalić choć Ireneusz Jeleń sugerował zagranie ręką jednego z rywali. Nadzieje Widzewa na jakąkolwiek odmianę losów zgasły w 63. minucie. Wspaniałą wrzutką z rzutu wolnego popisał się Magiera, piłka przeleciała przez pole bramkowe, trafiła na głowę Adama Dancha, który wygrał pojedynek powietrzny z Dino Gavriciem i podwyższył na 3:1.
Od tej pory tempo gry spadło. Górnik pewny swego kontrolował boiskowe wydarzenia, chcąc utrzymać korzystny rezultat. Natomiast Widzew wyraźnie pogodził się z losem przegranego. Niewiele brakowało, by zaabsorbował kolejne ciosy, jednak Przybylskiemu i Tomaszowi Zahorskiemu zabrakło precyzji przy wykańczaniu akcji.