menu

Górnik po dziewięciu latach wygrał w Łodzi z Widzewem, katastrofalny babol Phibela

10 sierpnia 2013, 17:24 | Monika W.

Dziewięć lat - tyle czekali kibice Górnika Zabrze aż ich drużyna przywiezie z Widzewa komplet punktów. I się doczekali. Zabrzanie zagrali dobre zawody, a w zwycięstwie pomogli im gospodarze, którzy popełnili szkolne błędy.

Pierwsze sobotnie spotkanie 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy poprzedziła minuta ciszy, którą zawodnicy i kibice uczcili pamięć dwóch blisko związanych z Widzewem Łódź osób: Jacka Dzieniakowskiego, byłego prezesa łódzkiego klubu, a także Jarosława Stasiołka, wieloletniego kibica z Koluszek. Gwizdek sędziego Pawła Gila przerwał ją już po kilkudziesięciu sekundach, zaraz potem kolejny rozpoczął mecz.

Od samego początku do walki o komplet punktów ostro ruszyli zawodnicy gości, już w trzeciej minucie tworząc świetną okazję do wyjścia na prowadzenie. Wywalczony rzut rożny pozwolił zabrzanom na dośrodkowanie, jednak sytuacji nie wykorzystał Zachara, kierując piłkę głową daleko obok słupka bramki Macieja Mielcarza. Starali się również łodzianie, co miało swoje odbicie w zachowaniu Górnika, próbującego na wszelkie sposoby powstrzymać rozgrywanie przez gospodarzy akcji. Nie zawsze jednak metody były dozwolone, co ostatecznie poskutkowało żółtą kartką dla Pawła Olkowskiego za kolejne nieprzepisowe wejścia w nogi Marcina Kaczmarka.

Mało wyrazistą, wręcz często nudną sytuację na boisku znacznie odmieniła pierwsza bramka dla gości w osiemnastej minucie spotkania. Dzięki współpracy ze wspomnianym Olkowskim i jego doskonałym prostopadłym podaniu, Prejuce Nakoulma pewnym i mocnym strzałem skierował piłkę prosto w siatkę, nie dając szans interweniującemu Mielcarzowi. To dało zabrzanom motywację do jeszcze lepszej gry. Podłamany stratą gola Widzew popełniał coraz więcej błędów zarówno w obronie jak i starając się rozgrywać i ostatecznie pozwolił się zamknąć na swojej połowie, mając ogromne problemy by zbliżyć się do pola karnego Górnika, nie mówiąc już o zagrożeniu bramce Norberta Witkowskiego.

Gospodarze jednak nie odpuszczali, co w końcu zaowocowało świetną okazją Staronia na wyrównanie. Po dobrym dośrodkowaniu Kaczmarka z lewego skrzydła bramkarz zabrzan nie sięgnął piłki, która trafiła pod nogi widzewskiego pomocnika. Ten jednak zamiast skierować ją w siatkę zbyt długo się wahał i ostatecznie musiał zagrywać do Batrovicia, który nie zdołał dojść do podania.

Niewykorzystane okazje się mszczą i to wiadomo od dawna. Ta w brutalny sposób zrobiła to sześć minut później. Przewagę zabrzan postanowił umocnić... Thomas Phibel. Jego niefortunna próba wycofania do Macieja Mielcarza w 42. minucie okazała się strzałem prosto w niepilnowany przez łódzkiego golkipera róg bramki, który jeszcze dodatkowo się pośliznął i nie miał szans go przechwycić, co dało Górnikowi już dwubramkowe prowadzenie. Przy takim też wyniku arbiter zakończył pierwszą połowę meczu.

Początek drugiej części spotkania pokazał, że Widzew nie zamierza tak łatwo oddać punktów w tym spotkaniu, jednak w staraniach i grze łódzkich zawodników brakowało celności i czasami przede wszystkim pomysłu na rozegranie. Na pewno ich postawa się odmieniła, bo coraz częściej udawało im się wejść głęboko w połowę gości, cały czas jednak niedokładne podania i niezrozumiałe decyzje piłkarzy niweczyły plany i pozwalały Górnikowi na przejęcie piłki.

Najpierw świetnej okazji nie wykorzystał Veljko Batrović. Świetnie wbiegł w pole karne gości, ale jego mocne uderzenie zostało ofiarnie zablokowane przez Pawła Olkowskiego. Zaraz później przypomniał o sobie Eduards Visnakovs, który w meczach z Zawiszą Bydgoszcz i Koroną Kielce zapewnił łodzianom zwycięstwa. Tym razem się nie popisał. Po doskonałym podaniu od Kaczmarka znalazł się sam na sam z zabrzańskim bramkarzem, jednak jego próba przelobowania Norberta Witkowskiego zakończyła się strzałem ponad poprzeczką. Kolejny w serii zapisał się autor samobójczego gola Thomas Phibel. Zabrakło mu dosłownie kilku centymetrów by sięgnąć głową piłki, która ostatecznie wylądowała w rękach Witkowskiego.

Także i tym razem sprawdziło się powiedzenie o niewykorzystanych okazjach. Pomimo widocznej dominacji Widzewa to Górnik Zabrze powiększył prowadzenie i tym razem nie był to już gol samobójczy. Tym razem zawiodła obrona łodzian, która nie pilnowała przebywającego w polu karnym Mateusza Zachary, a z czego skorzystał podając do niego Olkowski. Zachara nie zawahał się ani chwili i z bliskiej odległości po ziemi skierował piłkę do bramki Mielcarza, który już po raz trzeci w tym meczu musiał wyjmować ją ze swojej siatki.

Naprawdę już znaczna przewaga Górnika spowodowała stopniowe uspokajanie się gry gości, obfitującej w coraz więcej podań na własnej połowie i w okolicy środka pola oraz wyczekiwanie na dogodną okazję, bez ryzykownego wybiegania za bardzo do przodu. Nie ułatwiało to zadania gospodarzom i kończyło się albo niecelnymi strzałami, albo wręcz niemożliwością ich oddania. Chaos jaki wplatał się coraz bardziej w ich grę pomagał za to Górnikowi w skutecznej obronie.

Dramatyczne próby widzewiaków w końcówce spotkania nie przyniosły efektu i po raz pierwszy od dziewięciu lat, jak najbardziej zasłużenie, Górnik Zabrze wywiózł ze stadionu przy Al. Piłsudskiego w Łodzi komplet punktów.

Opisując dzisiejszy mecz nie można skupiać się tylko na samych wydarzeniach z murawy stadionu przy Al. Piłsudskiego. Warto spojrzeć też na zachowanie kibiców łódzkiej drużyny. Przede wszystkim na przygotowane przez nich koszulki, w których na rozgrzewkę wyszli piłkarze Widzewa, z napisem „Nic naprawdę nic nie pomoże jeśli Ty nie pomożesz Widzewowi”. Hasło to, znane już zresztą z oprawy pokazanej na spotkaniu z Zawiszą Bydgoszcz w 2. kolejce Ekstraklasy, nawiązywać ma do problemów finansowych klubu, z którymi ten zmaga się już od dawna, a w czym mogą pomóc sami kibice, przychodząc na mecze i kupując bilety i karnety. Z drugiej jednak strony należy się też zastanowić, czy na stadion przychodzą fanatycy Widzewa czy... głównie przeciwnicy Legii Warszawa i Łódzkiego Klubu Sportowego. Nie da się nie zauważyć, że najgłośniejszymi hasłami na łódzkim stadionie są właśnie te atakujące wspomniane drużyny.

A już za tydzień kolejne emocjonujące spotkania z udziałem Widzewa Łódź i Górnika Zabrze. Łodzianie zaliczą drugi wyjazd w sezonie, by we Wrocławiu zmierzyć się z rewelacyjnie prezentującym się w eliminacjach Ligi Europejskiej Śląskiem Wrocław. Przed Górnikiem zaś Derby Śląska, w których na własnym stadionie podejmą chorzowski Ruch.


Polecamy