menu

Górnik Łęczna kontynuuje dobrą passę. Bramka Bonina na wagę zwycięstwa z Cracovią [RELACJA]

30 października 2015, 22:22 | Kaja Krasnodębska

Podopieczni Jurija Szatałowa pokonali u siebie Cracovię i kontynuują dobrą serię. Łęcznianie są już niepokonani od czterech spotkań, a po raz kolejny komplet punktów zapewnił im niezawodny Grzegorz Bonin.

Górnik Łęczna - Cracovia
Górnik Łęczna - Cracovia
fot. Lukasz Kaczanowski / Polska Press

Spotkanie w Łęcznej zapowiadało się wyjątkowo ciekawie. Głównie ze względu na grającą w roli gości Cracovię. W każdym z ostatnich kilku meczów Pasów padały co najmniej cztery gole. Dzisiaj nic nie wskazywało na to, że podobny scenariusz nie może się powtórzyć. Wręcz przeciwnie – oba zespoły miały bowiem chęć na zdobycie pełnej puli. Ambicją gości z Krakowa było umocnienie się na podium ekstraklasowej tabeli, natomiast Górnikom z Łęcznej ewentualne zwycięstwo mogło dać pozycje w samym czubie.

Trzeba przyznać, że zaczęło się nieco niepozornie. Cracovia nieśmiało ruszyła do ataku, ale drobne błędy nie pozwoliły podopiecznym Jacka Zielińskiego nawet oddać strzału, nie myśląc nawet o zdobyciu bramki. Bliżej upragnionego gola bardzo szybko znaleźli się gospodarze. Już ich pierwsza poważniejsza akcja zakończyła się trafieniem Grzegorza Piesio w słupek.

Minimalna niecelność jeszcze mocniej zachęciła Górnika do ataku. Kolejne minuty to konsekwentnie konstruowane sytuacje łęcznian. W linii defensywnej Cracovii szczególnie dużo chaosu robił Łukasz Tymiński. Celnymi podaniami kreował kolegom niezłe szanse na zdobycie bramki. Blisko sukcesu bywał Bartosz Śpiączka.

Na pierwszą próbę Cracovii trzeba było czekać prawie kwadrans. Jego autorem uderzający zza linii pola karnego Mateusz Cetnarski. Był to jednak jedynie przerywnik w ofensywnej grze Górnika. To gospodarze pokazywali się z lepszej strony bez większego kłopotu ogrywając Pawła Jaroszyńskiego, Piotra Polczaka czy Bartosza Rymaniaka. Defensorzy Pasów liberalnie wpuszczali rywali we własne pole karne, zmuszając tym samym Grzegorza Sandomierskiego do interwencji. Na ich szczęście golkiper z Krakowa prezentował świetną formę i długo nie dawał się pokonać. Nie wpuszczał groźnych strzałów Grzegorza Bonina i Bartosza Śpiączki, cały czas dając swoim kolegom pewność, która miała popchnąć ich do ataku. Ale nie pchnęła. Poza kilkoma mniej lub bardziej udanymi strzałami Erkia Jendriska, pod bramką Silvio Rodicia nie działo się nic.

Wydawało się, że mimo sporej przewagi łęcznianie nie zdołają wyjść na prowadzenie w pierwszej połowie. W 41. minucie piłkę w siatce umieścić udało się jednak Grzegorzowi Boninowi. Wykorzystał dośrodkowanie Tomasza Nowaka, bez skrupułów uciekł Pawłowi Jaroszyńskiemu, ominął Piotra Polczaka i w sytuacji sam na sam pokonał Grzegorza Sandomierskiego.

W przerwie zarówno jeden jak i drugi szkoleniowiec zdecydowali się na roszady. Taką decyzję u Jurija Szatałowa wymusiła kontuzja Łukasza Tymińskiego. Na murawie po stronie łęcznian pojawił się młody Jan Berdnarek. U Jacka Zielińskiego zmiana podyktowana była wyłącznie chęcią pomocy swojemu zespołowi w dogonieniu wyniku. Niewidocznego Miroslava Covilo zmienił Marcin Budziński. Decyzje szkoleniowców nie wpłynęły jednak na obraz gry. Kolejne minuty owocowały w kolejne akcje Górnika Łęczna. Zielono czarni coraz pewniej czuli się na murawie, coraz bardziej panosząc się na połowie przeciwnika. Nie potrafili przekuć tego jednak na bramki. Wśród Pasów rosło natomiast poirytowanie.

Nie mogąc dogonić uciekających rywali częściej uciekali się do fauli, co sprokurowało arbitra Raczkowskiego do wyciągania żółtego kartonika. Czas działał na korzyść gospodarzy, a oni postanowili skupić się na defensywie. Wynik satysfakcjonował ich i nie musieli już trudzić się szybszymi atakami. Do głosu doszła więc Cracovia, a szczególnie Marcin Budziński. 25-letni pomocnik okazał się chyba najlepszym z graczy Pasów w drugiej części gry. Wciąż atakował, dośrodkowaniami szukając Erika Jendriska czy Denissa Rakelsa, a także uderzając z dystansu. Od szczęścia dzieliły go centymetry.

Ostatnie minuty to już gra defensywna Górnika. Z murawy zszedł walczący w ataku Bartosz Śpiączka, a Jakub Świerczok który pojawił się w jego miejscu nie wydawał się aż tak zmotywowany do podwyższenia wyniku. Ze strony Pasów najczęściej pokazywali się natomiast rezerwowi. Marcina Budzińskiego w ofensywie wspierali Dariusz Zjawiński oraz Boubacar Diabang. Nie zdołali jednak oddać groźniejszych strzałów i w konsekwencji doprowadzić do remisu. W rezultacie w Łęcznej zasłużenie wygrali gospodarze.


Polecamy