Górnik Łęczna bezbramkowo zremisował we Wrocławiu. Pomeczowe komentarze
Beniaminek z Lubelszczyzny wciąż czeka na pierwsze ligowe zwycięstwo w sezonie 2021/2022. Tym razem łęcznianie zremisowali 0:0 na wyjeździe z faworyzowanym Śląskiem Wrocław. - Zaryzykowaliśmy i zmieniliśmy ustawienie. Mam świadomość tego, że nie było dużo czasu, więc muszę być zadowolony - mówił po spotkaniu trener gości, Kamil Kiereś.
fot. Fot. Wojciech Szubartowski
KAMIL KIEREŚ (trener Górnika łęczna):
Mieliśmy bardzo mało czasu po zwyciężeniu baraży, po awansie. Mało czasu na treningi, mało czasu na transfery. Tylko jeden sparing, który nie do końca dał nam rzeczywisty obraz tego jak to ma wyglądać i w jakiej dyspozycji są zawodnicy. Trzeba ponadto wciąż wyrównywać poziom motoryczny zawodników, których pozyskaliśmy.
Zaczęliśmy sezon dosyć nieciekawie, bo remisem z Cracovią. W ostatnich dwóch meczach z Zagłębiem Lubin i Wartą Poznań zaliczyliśmy dwie porażki i straciliśmy siedem bramek. Trzeba było zrobić "reset". Zaryzykowaliśmy, zmieniliśmy ustawienie. Przeszliśmy na 3-4-3 w ofensywie i 5-4-1 w fazie obrony. Mieliśmy sześć dni, by nad tym pracować i wkomponować nowych graczy.
Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem ambitnym. Nie prężyliśmy jednak muskułów, bo ja nie lubię bajek opowiadać. To boisko miało zweryfikować pewne wydarzenia i uważam, że z pozycji tego tygodnia zaprezentowaliśmy godną postawę. Myślę, że zapracowaliśmy na ten punkt. Oczywiście mieliśmy w 85. minucie szczęście, że jest VAR. Zwracam uwagę jednak także na niesprawiedliwy przepis. Chwilę wcześniej kontuzjowany Dziwniel był wówczas poza linią boczną. Sędzia wpuścił go dopiero po straconej bramce. Brakowało nam zawodnika i dzięki temu Śląsk stworzył przewagę i strzelił bramkę. Na szczęście mamy VAR w ekstraklasie, który wykazał, że tej bramki nie było. Z mojej perspektywy zasłużenie wywieźliśmy stąd jeden punkt. Zagraliśmy na zero z tyłu. To daje nam motywację. To daje nam wiarę do pracy i tego, żeby w tej lidze ambitnie te punkty zbierać, budować swoją pozycję przed kolejnymi spotkaniami.
Przed meczem zwróciłem przede wszystkim uwagę na to, jakim systemem gra Śląsk. Wiadomo, że w ostatnim czasie zespół dzielił ligę z meczami pucharowymi. Rotacja była duża. Tym samym byłem tu przygotowany na jakikolwiek skład. Nie skupiałem uwagi na tym kto będzie grał w Śląsku. Tutaj chodziło bardziej o wiarę w naszą drużynę, zbudowanie tej taktyki i zrealizowanie jej. Można sobie wiele rzeczy narysować, ale to się obroniło na boisku. Daje nam to motywację. Nie wiem, czy to będzie nasze ustawienie sztandarowe. W pierwszej lidze graliśmy w różnych ustawieniach. Przede wszystkim patrzyliśmy na to, że ekstraklasa inaczej gra niż pierwsza liga. Dużo zespołów w ekstraklasie gra systemem z trójką obrońców. Poziom niżej są to sporadyczne przypadki. Wiadomo, że nie jesteśmy faworytem w tej lidze i będziemy musieli się mocno bronić punktowo. Szukamy takiego systemu, który pozwoli się nam skutecznie bronić, ale tak jak to było w tym meczu, też tworzyć sytuacje i budować swoją pewność.
Gdy awansujesz tak późno do ekstraklasy, masz mało czasu, a ten początek ligi się nie udaje, próbujesz sobie wytłumaczyć, czemu przegrałeś. Mam świadomość tego, że nie było dużo czasu, więc muszę być zadowolony. Oczywiście chciałoby się więcej. Każdy chce przede wszystkim wygrywać. Trzy punkty leżą na boisku. Z perspektywy tego jak wystartowaliśmy, uważam, że jest to punkt cenny. Jakiejś radości czy euforii też bym nie ferował, bo tu nie o to chodzi.
JACEK MAGIERA (trener Śląska Wrocław):
"Twierdza Wrocław" ma oznaczać dla Śląska nie tylko brak przegranych, ale zwycięstwa. Rzeczywistość jednak jest taka, że od 22 marca nasz zespół wygrał na własnym stadionie tylko z Podbeskidziem. W czterech meczach Śląsk prowadził i dał sobie to zwycięstwo zabrać. Najbardziej boli mecz sprzed tygodnia, bo gdyby sędziowie byli skrupulatni, tak jak dziś, to Śląsk miałby trzy punkty w meczu z Lechią Gdańsk. Sędzia, który w tamtym meczu prowadził to spotkanie jako arbiter główny, dziś siedział jako sędzia VAR. Widziałem tę sytuację, te stopklatki, te linie. Nie zgadzam się z decyzją sędziego. Bramka dla Śląska była jak najbardziej zdobyta prawidłowo.
Stwarzaliśmy sobie mniej szans niż w ostatnim meczu. Brakowało tego. Byliśmy w ataku pozycyjnym w drugiej części meczu. Brakowało pozytywnej energii w wykończeniu akcji. 0:0 to na pewno wynik, który nas nie zadowala. Planowaliśmy przed tym meczem wygrać z Górnikiem Łęczna. Mamy jednak punkt i tydzień do następnego spotkania.
Chcieliśmy grać w europejskich pucharach. Powinien to być cel każdego ambitnego klubu, bo Europa to jest rozwój. Graliśmy w czwartek w Izraelu. Wróciliśmy w piątek nad ranem. To była nowa lekcja, nowe doświadczenie, które przeżyliśmy. Jestem przekonany, że to zaprocentuje w przyszłości. W żadnym wypadku tutaj nie będę opowiadał, że drużyna była zmęczona, że była zespołem, który wrócił późno i dzisiaj od pierwszej minuty nie narzuciła takiego stylu jak w poprzednich spotkaniach. Zawodnicy mają być gotowi. Na świecie tak grają, w Europie tak grają i trzeba się do tego dostosować.
DAMIAN GĄSKA (zawodnik Górnika Łęczna):
Myślę, że dobrze graliśmy przez pierwsze 20 minut. Utrzymywaliśmy piłkę, mieliśmy swoje sytuacje. Później trochę oddaliśmy pole przeciwnikowi, ale wiadomo, że nie będziemy przez cały mecz prowadzić gry. W drugiej połowie też mieliśmy swoje okazje, czekaliśmy na kontry. Trochę lepiej musimy się zachowywać pod bramką rywala. Zdobyliśmy ważny punkt. Oczywiście szkoda, bo przyjechaliśmy po komplet. Po to się gra, żeby wygrywać. Szanujemy jednak punkt na ciężkim terenie i teraz walczymy w sobotę o pełną pulę.
Mecz jak mecz. Faktycznie spędziłem we Wrocławiu ostatnie dwa, trzy lata, ale teraz jestem zawodnikiem Górnika Łęczna i dam z siebie wszystko by utrzymać dla zespołu ekstraklasę.
PETR SCHWARZ (zawodnik Śląska Wrocław)
Chcieliśmy wygrać u siebie w domu. Straciliśmy tutaj kolejne dwa punkty. To jest smutne. Mieliśmy przewagę, głównie w drugiej połowie. Były sytuacje. Może nie stuprocentowe, ale chcieliśmy strzelić bramkę. Była determinacja, byliśmy aktywni, ale po prostu czegoś zabrakło.
Myślę, że Łęczna przyjechała po punkt. To był ich cel. W drugiej połowie w ogóle nie wychodzili. My cierpliwie graliśmy. Jeśli chodzi o bramkę, to nie wiem, czy był spalony. Teraz już niestety nic z tego. Musimy podnieść głowy do góry i jedziemy dalej.
Jesteśmy niepokonaną drużyną i to jest na plus. My chcemy jednak wygrywać. Myślę, że teraz musimy odpocząć. Mamy ligę i chcemy zdobyć znowu puchary.
ZOBACZ TAKŻE: