menu

Golański dla Ekstraklasa.net: Nie możemy grać tak nieudolnie w defensywie

24 sierpnia 2014, 23:44 | Jakub Seweryn

Po porażce z Legią Warszawa 0:2, kapitan Korony Kielce, Paweł Golański, przyznał, że to nie nieskuteczność w ataku kielczan zaważyła o stracie punktów na Łazienkowskiej, ale bardzo słaba gra drużyny w defensywie.

golański
golański
fot. x-news

Paweł, dzisiaj za Wami mocno specyficzne spotkanie. Legia wystawiła rezerwy, mieliście mnóstwo sytuacji bramkowych, szczególnie w pierwszej połowie, a na niekorzyść dla Was po raz kolejny sprawdziło się przysłowie, że ‘niewykorzystane sytuacje się mszczą’…
Dokładnie tak… Mieliśmy sytuację zarówno przed, jak i po przerwie, ale nie zdobyliśmy żadnej bramki. Taka jest piłka, ale jak nic nie chce wpaść do bramki przeciwnika, to trzeba bronić się tak umiejętnie, żeby też jej nie stracić. Co byśmy nie mówili, to jest Legia Warszawa, mistrz Polski, nawet pomimo tego, że grali dzisiaj zmiennikami, to ci chłopcy pokazali, że zasługują, aby być w kadrze najlepszej drużyny w Polsce. My jesteśmy jednak doświadczonym zespołem i nie możemy tracić takich bramek, bo po raz kolejny gramy nieudolnie w defensywie. Sami pomagamy przeciwnikom w strzelaniu goli. Dzisiaj też to nie Legia przeprowadziła dwie składne akcje bramkowe, ale zdobyła bramki po naszych dziecinnych błędach indywidualnych. Tutaj tkwi największy problem, a to, że zmarnowaliśmy cztery czy pięć dobrych sytuacji, to o niczym nie świadczy.

Czy ten drugi skład Legii to Was raczej zmobilizował do osiągnięcia dobrego wyniku czy też nałożył pewną dodatkową presję?
My patrzymy głównie na siebie i mieliśmy presję związaną przede wszystkim z tym, że mieliśmy jeden punkt po pięciu kolejkach. Presja jest czymś nieodzownym w piłce nożnej, a tym bardziej wtedy, gdy jesteśmy na dnie tabeli. Taki skład Legii sprawił, że w podświadomości zdawaliśmy sobie sprawę, że możemy wywieźć z Warszawy nawet trzy punkty, jednak jak się popełnia takie błędy, to ciężko jest nie tylko wygrać, ale też zremisować. Dzisiaj się to potwierdziło.

Żartowałeś w trakcie nagrywania Turbokozaka, że ostatnią sytuację ‘sam na sam’ miałeś w 2006 roku, no to dziś można ten licznik ‘wyzerować’. Szkoda tylko, że nie udało się strzelić bramki.
No tak, miałem na początku meczu dobrą okazję do strzelenia gola. Może nie była to czysta sytuacja ‘sam na sam’, ale dostałem bardzo dobre podanie od Chiżniczenki, ale Igor Lewczuk zdołał mnie zablokować. Później jeszcze piłka odbiła się od bramkarza, próbowałem ją jeszcze dograć do ‘Rybki’ (Jacka Kiełba – przyp.red.), ale się nie udało. To też była dobra szansa, aby strzelić gola na samym początku meczu. Takie jest życie piłkarza, że czasem są sytuacje i piłka nie wpada do bramki. Szkoda, bo czuliśmy, że jesteśmy w stanie kontrolować grę i wygrać to spotkanie. Dwa błędy spowodowały jednak, że stało się inaczej.

Jak się czujesz na pozycji ofensywnego pomocnika? Jest to chyba dla Ciebie pewna nowość.
Jest to coś nowego, ale gram tam, gdzie mnie trener ustawia. Była konieczność, żebym grał na ‘dziesiątce’ i tam zagrałem. Nie jestem osobą, która ocenia swoją grę. Od tego jest trener, a następnie Wy dziennikarze. Dlatego też, nie mi to oceniać. Starałem się z całych sił, żeby grać jak najlepiej.

Teraz przed Wami mecz z Jagiellonią i chyba idealna okazja na przełamanie. Jaga, tak jak Wy, notuje serię trzech porażek z rzędu, a ponadto w Kielcach ogrywacie ją dość regularnie.
Do tego meczu jeszcze trochę czasu jest, możemy przeanalizować nasze błędy. Musimy się maksymalnie do tego spotkania przygotować, bo jest to dla nas mecz ‘o sześć punktów’. Każde następne spotkanie takie będzie, nieważne, czy na wyjeździe, czy u siebie. Musimy w końcu zdać sobie sprawę, że takie indywidualne błędy nas tylko pogrążają i nie można ich popełniać na poziomie Ekstraklasy. Myślę, że każdy z kolegów z drużyny się ze mną zgodzi, że w sobotę o 20:30 w meczu z Jagiellonią presja będzie bardzo duża, ale każdy inny wynik niż zwycięstwo, może nam skomplikować sytuację.

Z Pawłem Golańskim rozmawiał Jakub Seweryn / Ekstraklasa.net.


Polecamy