Gol Kaki nie zbawił Milanu, podział punktów na San Siro (ZDJĘCIA, WIDEO)
W środowym meczu 10. kolejki Serie A Milan na własnym stadionie zremisował z Lazio 1:1. Piękną bramkę otwierającą wynik w tym spotkaniu zdobył Ricardo Kaka, zaś do wyrównania doprowadził strzał Michaela Ciani.
Obserwując zmagania obu drużyn od pierwszych minut spotkania dostaliśmy jasną odpowiedź na pytanie, dlaczego słowo kryzys słusznie zarówno w Mediolanie, jak i Rzymie odmienia się przez wszystkie możliwe przypadki. Choć początkowe kilkadziesiąt sekund meczu upłynęło pod znakiem podejmowania nieudolnych prób na szybką zmianę wyniku przez gospodarzy, ale mocny strzał z dystansu Mario Balottellego nie zdołał zaskoczyć stojącego między słupkami bramki Lazio Federico Marchettiego. Z każdą kolejną minutą tempo spotkania spadało, a na San Siro mogliśmy oglądać jedynie zachowawczość, walkę w środku pola i nieśmiałe ataki w okolicach pola karnego obu drużyn, które jednak zawsze kończyły się totalnym fiaskiem. Za postać wyróżniającą się możemy uznać Ricardo Kakę, który od momentu wyjścia na murawę starannie pracował na zdobycie swojego pierwszego po powrocie na stare śmiecie gola. Brazylijczyk był bliski pokonania golkipera Lazio aż trzykrotnie, najpierw w 6. minucie kiedy jego potężne uderzenie z niemal dwudziestu metrów z trudem sięgnął Marchetti, następnie w 13. kiedy z dziecinną łatwością ograł kilku rzymskich defensorów, a swój rajd zakończył strzałem prawą nogą w róg bramki, po którym piłka niestety minimalnie powędrowała ponad poprzeczką. Ricky mógł jeszcze dać prowadzenie Rossonerim na kilka minut przed zakończeniem pierwszej części zmagań, wówczas jednak zdecydował się na samodzielną akcję i nieudany strzał na bramkę, jednakże w tej sytuacji wykazał się odrobiną egoizmu, ponieważ z powodzeniem mógł zagrywać do lepiej ustawionego na prawym skrzydle Valtera Birsy. Lazio mimo tego, że nie miało tak dogodnych sytuacji strzeleckich jak mediolańczycy, skrupulatnie i umiejętnie broniło się, a patrząc na niezwykle ostrożną grę Rzymian mogliśmy odnieść wrażenie, że bezbramkowy remis jest wynikiem, który w zupełności zaspokoi ich ambicje. Największym rozczarowaniem pierwszej części starcia zdecydowanie można uznać Mario Balotellego, który poza sytuacją w pierwszej minucie, ani razu poważnie nie zagroził bramce rywali i był cieniem samego siebie.
Druga część spotkania na szczęście dla wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie i przed telewizorami rozpoczęła się z nieco większym rozmachem niż pierwsza. Odważnie do gry przystąpiło Lazio, a Miroslav Klose już na początku miał doskonałą okazję ku temu, by zdobyć dla swojej drużyny gola, ale w ostatniej chwili kiedy pędził z futbolówką w pole karne Milanu ta odskoczyła mu od stopy i to w dodatku w momencie, kiedy wyszedł już na czystą pozycję z golkiperem Rossonerich. Gospodarze w porę zorientowali się, że Lazio nie ma zamiaru bronić bezbramkowego remisu i nie z pozwolili gościom na szybkie przejęcie kontroli, sprowadzając ich ziemie w 54. minucie. Wówczas na San Siro doszło do wydarzenia, na które w Mediolanie czekano z utęsknieniem od przeszło czterech lat. Na listę strzelców po dobrym podaniu Balotellego na siedemnastym metrze nareszcie wpisał się Ricardo Kaka i pięknym uderzeniem w charakterystycznym dla siebie stylu zdobył dla Milanu bramkę, na którą dzielnie pracował już od pierwszych minut. Odkąd gospodarze przejęli prowadzenie nabrali wiatru w żagle i to oni przejęli inicjatywę nad tym co działo się na murawie. Lazio, choć nastawione bardzo ofensywnie, z grającym w ataku Klose i Candrevą nie potrafiło znaleźć sposobu na to jak pokonać Gabriela, a swoją grę opierało głównie na wykorzystaniu błędów rywali i szybkich kontratakach. Taka postawa popłaciła podopiecznym Vladimira Petkovica, gdyż w 71. minucie po ładnie przeprowadzonej akcji rzymian i nieuwadze defensywy Milanu gola wyrównującego zdobył obrońca Lazio, Michael Ciani. Goście pomimo remisu utrzymującego się na San Siro w cale nie chcieli pogodzić się ze zdobyciem tyko jednego punktu, a świetną sytuację na podwyższenie prowadzenia miał Miroslav Klose, który obecny już w polu karnym mediolańczyków uderzał zbyt słabo, by zaskoczyć tym strzałem brazylijskiego golkipera Milanu. Rossoneri nie zdołali się już podnieść po ciosie zadanym przez Francuza do ostatniego gwizdka, a tylko szczęście sprawiło, że rzymianie nie zdobyli przed końcem kolejnej bramki, na co w końcowej fazie spotkania zanosiło się na San Siro.