menu

Gol Jodłowca w końcówce zapewnił Legii zwycięstwo w hicie kolejki. Pierwsza porażka Górnika

22 września 2013, 19:47 | Sebastian Gladysz

W meczu kończącym 8. kolejkę T-Mobile Ekstraklasy Legia Warszawa wygrała z Górnikiem Zabrze 2:1. Na trafienie Łukasza Madeja podopieczni Jana Urbana odpowiedzieli bramkami Ivicy Vrdoljaka i Tomasza Jodłowca. Dzięki zdobytym dzisiaj trzem punktom mistrzowie Polskie objęli samodzielne prowadzenie w tabeli.

Zobacz galerię zdjęć z meczu Legia - Górnik!

Obaj szkoleniowcy nie przeprowadzili rewolucji w wyjściowych jedenastkach swoich zespołów. W porównaniu do ostatniej pucharowej potyczki w Rzymie, trener Urban dokonał tylko jednej zmiany – na środku obrony kontuzjowanego Dossę Juniora zastąpił Jodłowiec. Adam Nawałka nie wprowadził żadnej korekty w ustawieniu swojej drużyny, co oznaczało że mecz w pierwszym składzie znów rozpoczęli Augustyn i Madej. Zarówno więc goście, jak i gospodarze już przed pierwszym gwizdkiem sędziego udowodnili, jak ważne jest to dla nich spotkanie. Szkoleniowiec Legii nie zastosował rotacji i wystawił prawdopodobnie najmocniejszą jedenastkę, na jaką w tym momencie było go stać. Zapowiadał się fascynujący mecz ze wspaniałą atmosferą na trybunach, bowiem do wielu tysięcy kibiców z Warszawy na trybunach dołączyło 1800 fanów „Trójkolorowych” z Zabrza.

Spotkanie zgodnie z przewidywaniami ostrym pressingiem rozpoczęli zawodnicy Górnika. Goście wysoko atakowali piłkarzy Urbana, przez co w pierwszych minutach brakowało składnych akcji i gra toczyła się w środku pola. Po pięciu minutach zabrzanie przeprowadzili składną akcję z lewej strony boiska zakończoną dośrodkowaniem Kosznika, jednak do piłki nie doszedł Zachara, którego uprzedził Skaba. Gospodarze nie potrafili przejąć inicjatywy i groźniej atakowali podopieczni Nawałki. Ten stan rzeczy trwał przez dziesięć minut, kiedy do głosu zaczęli dochodzić piłkarze mistrza Polski. Defensywa Górnika z Augustynem na czele zdradzała objawy nerwowości i legioniści zaczynali z tego korzystać, wciąż brakowało jednak jakichkolwiek celnych strzałów w tym spotkaniu. Pierwszy kwadrans gry nieco rozczarował.

Zabrzanie atakowali małą ilością piłkarzy, a wysokim pressingiem uniemożliwiali rozwinięcie skrzydeł Wojskowym, przez co przez większość czasu grano tylko w środkowych strefach boiska. Próbował to zmienić Kosecki, który uruchomiony prostopadłym podaniem znalazł się w polu karnym gości, jednak jego dośrodkowanie zostało zablokowane. Po chwili niecelnie uderzał Ojamaa. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że to Legia przejęła w tym momencie kontrolę nad wydarzeniami na boisku przy Łazienkowskiej. Zawodnicy Nawałki popełniali wiele przewinień w okolicach koła środkowego boiska, które skutkowały groźnymi wrzutkami z rzutów wolnych. W 23 minucie pierwszy celny strzał zanotował Jodłowiec, jednak Steinbors nie miał żadnych problemów z obroną.

Goście zaskoczyli piłkarzy Urbana w 24 minucie. Indywidualnym rajdem popisał się Nakoulma i gdy już wydawało się, że stracił piłkę, niefortunne wybicie piłki Brzyskiego przejął Madej, który wspaniałym technicznym strzałem z okolic jedenastego metra posłał piłkę w okienko bramki Skaby. Gdy Legia zaczynała kontrolować mecz, zabrzanie odgryźli się w najlepszy z możliwych sposobów i od tego momentu prowadzili 1:0 w Warszawie. Siłą Górnika był środek pola, gdzie znów prym wiódł Sobolewski. To właśnie tam piłkarze Legii często tracili piłki i mieli okazje na kontry.

To właśnie weteran w barwach Górnika podgrzał atmosferę w 30 minucie po starciu z Radoviciem, kiedy doszło między nimi do małej przepychanki. W 32 minucie sędzia podjął kontrowersyjną decyzję, dyktując karnego po starciu Mączyńskiego z Ojamaą. Jedenastkę pewnie wykorzystał Vrdoljak, czym wyrównał stan meczu. Spotkanie jednak bez wątpienia się rozkręciło po sennym pierwszym kwadransie, nie brakowało w nim emocji, sporo było również kontrowersji. Legia starała się iść za ciosem i jeszcze przed przerwą wyjść na prowadzenie. Brakowało jednak ku temu dogodnych sytuacji, a zabrzanie nie zamierzali się kłaść na murawie i prosić o najniższy wymiar kary. Dużo piłek w środku pola tracił Furman, z czego mógł skorzystać Mączyński, ale w 40 minucie posłał piłkę kilkanaście metrów nad poprzeczką. W Warszawie mieliśmy otwarty mecz, oba zespoły walczyły o zwycięstwo. Pomimo statystycznej delikatnej przewagi Legii remis zdawał się sprawiedliwym wynikiem po pierwszej połowie i tak naprawdę ciężko było przewidzieć, jak to spotkanie się zakończy. Brakowało sytuacji i celnych strzałów, ale nie brakowało emocji.

Trenerzy nie zdecydowali się na żadne zmiany przed drugą częścią spotkania. Wcześniej, jeszcze w czasie pierwszych 45 minut, kontuzjowanego Koseckiego zmienił Żyro. Górnicy z animuszem wyszli z szatni i, podobnie jak w na początku spotkania, zaatakowali legionistów na ich własnej połowie. Mistrzowie Polski potrafili się jednak z tego pressingu uwolnić, a duże zagrożenie dla zespołu Nawałki stanowił Ojamaa, z którym nie do końca radził sobie Kosznik. Po przerwie brakowało w tym meczu płynności, akcje były rwane, a emocji zaczynało brakować. Zawodnicy Górnika zabawą na własnej połowie sami prowokowali zagrożenie pod własną bramką. Po stracie Przybylskiego w kierunku Steinborsa z piłką ruszył Radović, jednak skończyło się to rzutem rożnym dla Legii. To był bardzo nerwowy okres dla ekipy Nawałki. Raz po raz kotłowało się w ich polu karnym, a Górnicy zepchnięci do głębokiej defensywy zachowywali się jak bokser słaniający się na nogach po mocnym uderzeniu. Gospodarze podkręcili tempo i goście nie potrafili sobie z tym poradzić. W tym momencie druga bramka dla Legii zdawała się kwestią czasu.

W 60 minucie Nakoulma sfaulował od tyłu Radovicia na dwudziestym metrze przed bramką Steinborsa, jednak uderzający z rzutu wolnego Brzyski trafił w mur. Dominacja Legii nie mijała, tym razem niecelnie uderzał Radović. Zawodnicy Urbana wciąż nie potrafili udokumentować swojej przewagi golem, a Górnik kiedy tylko mógł starał się zwolnić grę, aby dać odpocząć swoim obrońcom. Trener Nawałka nie czekał bezczynnie na stratę gola i najpierw Madeja zmienił Małkowskim, a chwilę potem w miejsce Augustyna na placu gry pojawił się Gancarczyk. W międzyczasie groźnie uderzał Saganowski, jednak kolejny raz nieznacznie obok bramki. Piłkarze Górnika oddali inicjatywę gospodarzom i to mogło się na nich zemścić w 70 minucie, kiedy w polu karnym obrońcami Górnika zamieszał Radović i po rykoszecie futbolówka minęła słupek bramki Steinborsa po jego zewnętrznej stronie. Bramkarz Górnika popisał się dwiema paradami dwie minuty później. Najpierw obronił mocny i celny strzał z dystansu Brzyskiego, po czym przytomnie zachował się przy dobitce Radovicia, nadal utrzymując swój zespół w grze. W drugiej połowie było widać różnicę klas między oboma zespołami, ale najważniejsza statystyka pozostawała niezmienna. Wciąż było 1:1.

Desperacka w pewnych momentach obrona Górnika wciąż nie dawała się pokonać po raz drugi. Żyro uderzał celnie, jednak znów bronił Steinbors. Po kilkunastu sekundach po dośrodkowaniu Pinto w dobrej okazji znalazł się Ojamaa, lecz uderzał głową ponad bramką. Po chwili odgryzł się Górnik i przez dobre dwie minuty utrzymywał się przy piłce na połowie Legii. Akcję tą zakończył strzałem z dystansu Olkowski, ale nie miał z nim problemów Skaba. Górnicy chwilowo przetrwali nawałnicę gospodarzy. Częściej utrzymywali się przy piłce i nie bronili się tak desperacko, jak wcześniej. Wciąż jednak to mistrzowie Polski pozostawali groźniejsi. Najbardziej aktywny na boisku Radovic w trudnej sytuacji uderzał lobem nad Steinborsem, jednak minimalnie nad poprzeczką.

W 85 minucie meczu Legia dopięła swego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i uderzeniu głową któregoś z zawodników gospodarzy piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła wprost pod nogi Jodłowca, który wepchnął piłkę do bramki gości. Zabrzanie mieli szansę na szybką odpowiedź, kiedy po akcji Mączyńskiego i zgraniu Iwana przed dogodną szansą znalazł się Nakoulma, który z okolic jedenastki fatalnie przestrzelił. Po chwili po świetnym zagraniu Mikity miał okazję Ojamaa, jednak zabrzanie wybili piłkę na rzut rożny. W doliczonym czasie gry Górnik starał się atakować, ale brakowało mu siły ognia. Legia umiejętnie nie dopuściła zabrzan pod swoje pole karne i bez problemu dowiozła zwycięstwo do końca spotkania.


Polecamy