menu

Gol Janusa na wagę trzech punktów. Wisła Płock wygrała z GKS Bełchatów

20 października 2013, 14:21 | Rafał Majchrzak

Wisła Płock pokonała na własnym boisku lidera 1. ligi GKS Bełchatów. Bramkę, która przesądziła o losach meczu, zdobył w pierwszej połowie były piłkarz Brunatnych Krzysztof Janus. W końcówce spotkania rzutu karnego nie wykorzystał Janusz Dziedzic.

Wisła Płock pokonała GKS Bełchatów
Wisła Płock pokonała GKS Bełchatów
fot. Wojciech Czekała

W składzie GKS-u nastąpiło kilka zmian w stosunku do meczu z ROW-em Rybnik. Od pierwszej minuty zagrali Arkadiusz Malarz i Michał Renusz, brakowało natomiast pauzującego z powodu czterech żółtych kartek Szymona Sawali. Pomimo przesłanek o kontuzji kolana zagrał też Grzegorz Baran. W Wiśle natomiast bez niespodzianek.

Jak to w spotkaniach pierwszej ligi często bywa pierwsze minuty przebiegały dość spokojnie. W 9 minucie pierwsza dobra akcja po otwierającym podaniu Mateusza Maka i Michał Renusz mógł dać Brunatnym prowadzenie, ale futbolówkę wybił Magdoń.

Z dziesięciominutowym spóźnieniem dotarli na stadion Wisły kibice Bełchatowa, jednakże paradoksalnie ich przybycie na stadion nie okazało się dobrym znakiem. Krzysztof Janus po ośmieszeniu obrońców Bełchatowa w 13. minucie wpakował piłkę do siatki, a Wisła odpokutowała winy za niewykorzystany minutę wcześniej rzut wolny.

Od tego momentu płocczanie właściwie przejęli inicjatywę. Brunatni zostali zamknięci na własnej połowie, co sprawiło, że Kamil Kiereś wychodził z siebie, rzucając bidonem, krzycząc i motywując swoich podopiecznych do lepszej gry. Oznaki przełamania pokazywali co prawda bracia Makowie oraz Marcin Flis, ale ich akcje z 23. i 28. minuty nie przyniosły oczekiwanych efektów – piłka albo mijała bramkę albo strzały były zbyt słabe. Zespół lidera stać było tylko pojedyncze kontry i stałe fragmenty gry. Wisła grała w pierwszej połowie dojrzale i solidnie, co wystarczyło na utrzymanie prowadzenia.

Najlepszą szansę na wyrównanie Bełchatów też jednak zmarnował - przy rzucie rożnym w 41. minucie meczu dwaj stoperzy GKS-u, Maciej Wilusz i Paweł Baranowski sprawili dużo problemów Kiełpinowi, który jednak ofiarnie wybronił obie próby zawodników Bełchatowa. Były to naprawdę interwencje najwyższej klasy.

Zatrważająco słaby GKS potrzebował odmiany, a roszady w składzie Torfiorzy były potrzebne. Dlatego też od początku drugiej połowy Andreja Prokić zmienił Michała Renusza, co miało pomóc w polepszeniu gry w ofensywie.

Ponownie po wznowieniu gry mecz układał się dość sztampowo – Wisła cały czas nie dopuszczała bełchatowian w okolice swojego pola karnego. Dopiero 54. minuta przyniosła pewne ożywienie, jednak w sytuacji, gdy piłka wpadła do bramki, Marcin Krzywicki znajdował się na spalonym i gol słusznie nie został uznany.

Bełchatów robił, co mógł, żeby odwrócić losy spotkania. Uciekał się nawet do gry nie fair. Mateusz Mak niechlujnie chciał wymusić jedenastkę, ale arbiter Tarnowski się na to nie nabrał. Na nic zdało się też wprowadzenie na murawę Damiana Szymańskiego i Bartłomieja Bartosiaka. Żaden z nich nie przyniósł korzyści gościom.

Właściwie można by było napisać o tej połowie, że po prostu się odbyła, gdyby nie fakt, że w 86. minucie po zagraniu ręką Flisa przyznany rzut karny zmarnował Janusz Dziedzic, a w doliczonym czasie gry dwukrotnie Paweł Baranowski nie zdobył choćby jednego gola, mając na nodze piłkę meczową. Bełchatów obudził się za późno, a ograniczająca się do defensywy Wisła szczęśliwie dowiozła wynik do samego końca.

Wynik ten sprawia, że przy ewentualnym zwycięstwie Olimpii Grudziądz na GKS-em Katowice Bełchatów straci pozycję lidera. Nie jest to dobra wiadomość dla Brunatnych, którzy za tydzień będą mieli równie ciężkie zadanie, podejmując u siebie Dolcan Ząbki. Z kolei Wisła awansowała na 5. pozycję w tabeli i w przyszłej kolejce zagra również na własnym stadionie z Flotą Świnoujście.

W 86. minucie Janusz Dziedzic nie wykorzystał rzutu karnego (strzał ponad poprzeczką).


Polecamy