Gol Balaja w doliczonym czasie gry uratował Jagiellonię przed porażką z Wisłą
Mimo że to Wisła prowadziła grę przez większość spotkania i to "Biała Gwiazda" jako pierwsza zdobyła bramkę, białostoczanie z Krakowa wywożą remis. W doliczonym czasie gry gola na wagę punktu dla zespołu Piotra Stokowca strzelił Albańczyk Bekim Balaj.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Wisła - Jagiellonia!
Niegdyś byłby to mecz przyjaźni, lecz już dobre kilka lat temu zgoda między fanami Wisły Kraków i Jagiellonii Białystok przeszła do historii. Sentyment jednak pozostał i przed samym spotkaniem pod stadionem przy Reymonta można było zobaczyć żółto-czerwone akcenty. Dzięki uprzejmości kibiców „Białej Gwiazdy”, fani z Białegostoku mogli obejrzeć mecz swojej drużyny mimo oficjalnego zakazu.
Jednak sentymentów nie miało prawa być na boisku. Pierwszy strzał na bramkę oddali białostoczanie. Gajos zagrywał do Plizgi, ale ten uderzył piłkę zbyt mocno i w znaczącej odległości minęła ona poprzeczkę. W odpowiedzi obiecującą akcję skonstruowali wiślacy. W 5 min. Garguła przejął futbolówkę po błędzie obrońców gości, lecz jego podanie w pole karne nie trafiło do żadnego z jego kolegów z zespołu.
Swój pierwszy strzał gospodarze oddali w 15 min., kiedy to z odległości piłkę uderzał Chrapek. Jednak nie zdołał zaskoczyć Słowika i to bramkarz Jagielloni był górą w tym starciu. W 22 min. to właśnie Chrapek miał szansę na zaliczenie asysty. Po jego doskonałym podaniu, do bramki piłkę skierował, gorąco witany przy Reymonta, Paweł Brożek. Jednak jeszcze zanim oddał strzał, sędzia słusznie zasygnalizował pozycję spaloną.
Kolejną okazję na zdobycie gola wiślacy mieli w 26 min. Brożek zagrywał w pole karne do Burligi, a strzał tego ostatniego ledwo obronił bramkarz białostoczan. Z kolei w 38 min. z ulgą odetchnąć mogli gospodarze. Po dośrodkowaniu Plizgi i rykoszecie, piłka omal nie zaskoczyła Miśkiewicza. Na szczęście dla bramkarza Wisły, nieznacznie minęła bramkę.
Znaczna część drugiej połowy nie była zbyt urodzajna pod względem klarownych sytuacji. Co prawda, obie ekipy raz po raz starały się zaskoczyć przeciwnika, lecz nie potrafiły sobie stworzyć stuprocentowych okazji na zdobycie prowadzenia.
Serca wiślackich kibiców mocniej zabiły w 64 min., kiedy przed szansą na trafienie stanął Małecki. Po zagraniu Brożka, „Mały” oddał jednak zbyt słaby strzał, by móc zaskoczyć Słowika. Nie udała się ta sztuka także Nalepie, który uderzał chwilę później z dalszej odległości.
W 68 min. w znakomitej sytuacji znalazł się Brożek. Po zagraniu z lewej strony od Garguły, znalazł się sam na sam z bramkarzem gości, którego świetny refleks uratował zespół z Białegostoku przed utratą bramki.
Na trochę ponad dziesięć minut przed końcem meczu euforia radości zalała trybuny na stadionie w Krakowie. Sarki popędził prawą stroną, zagrał w pole karne do Brożka, a ten odgrywał głową do Małeckiego. „Mały” bez wahania oddał strzał i zdobył prowadzenie dla swojego zespołu.
W końcówce białostoczanie starali się robić wszystko, by uzyskać wyrównanie. W 87 min. piłka po ładnym strzale Piątkowskiego trafiła w spojenie. Już w doliczonym czasie gry, goście osiągnęli swój cel. Bezmyślnie faulował Chavez, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku i w konsekwencji sędzia podyktował rzut wolny dla Jagiellonii. Stały fragment gry na gola zamienił Balaj.