menu

Głowacki: Znaleźliśmy się w mentalnym dołku po porażkach. Brakuje nam pewności siebie

8 kwietnia 2014, 11:56 | Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska

- Przed nami najważniejsza część sezonu i musimy zrobić wszystko, żeby gra się poprawiła - mówi po ostatnich niepowodzeniach kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki.

Arkadiusz Głowacki
Arkadiusz Głowacki
fot. Ryszard Kotowski

Wszyscy liczyli na to, że Pański powrót do składu Wisły odmieni drużynę. Nic z tego jednak nie wyszło, bo w Łodzi zagraliście słabe spotkanie.
Zgadza się. Szczególnie marnie wyglądało to w naszym wykonaniu w pierwszej połowie meczu z Widzewem. Po przerwie wydawało się, że wreszcie łapiemy swój rytm. Strzeliliśmy bramkę na 1:1 i gdy szukaliśmy drugiego gola, sami go straciliśmy. Nie potrafiliśmy już po tym ciosie się pozbierać. To co stało się w Łodzi, wpisuje się w taki trend, który panuje ostatnio, że wszystko, co dzieje się na boisku w naszych meczach, obraca się w ostatecznym rozrachunku na naszą niekorzyść. Znaleźliśmy się w bardzo trudnym momencie. Teraz każdy z osobna musi się nad sobą zastanowić. Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co robi źle, co może poprawić w swojej grze. Przed nami najważniejsza część sezonu i musimy zrobić wszystko, żeby gra się poprawiła.

Potrafi Pan odpowiedzieć na pytanie, co się stało, że ten dom, który z takim mozołem budowaliście jesienią swoją grą i wynikami, wiosną po derbach z Cracovią zawalił się praktycznie całkowicie?
Sami zadajemy sobie to pytanie codziennie. Ciągle czegoś nam brakuje. Może potrzeba więcej determinacji w tym, co robimy na boisku. Może też znaleźliśmy się w mentalnym dołku po tylu porażkach. Brakuje nam pewności siebie. To jednak tylko część prawdy, bo na pytanie o przyczyny naszego kryzysu jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

Jesienią byliście chwaleni za bardzo dobrą grę w obronie. Tymczasem teraz dajecie sobie w łatwy sposób strzelać bramki przeciwnikom.
Można oczywiście mówić o naszych błędach, ale jak przypomnę sobie mecze choćby z jesieni, to rywale też mieli swoje okazje. Przeważnie jednak potrafiliśmy wyjść z tego obronną ręką albo mieliśmy szczęście. Teraz przeciwnik nie musi stworzyć sobie tych okazji zbyt wiele, żeby strzelić nam gola. W Łodzi Widzew stworzył sobie pod koniec meczu jeszcze kilka okazji, ale to wynikało już bardziej z tego, że mocno się odkryliśmy. Wcześniej działo się jednak pod naszą bramką coś, do czego nie powinno dochodzić. Musimy się bardziej starać, żeby w ogóle nie dochodziło do takich sytuacji, jak choćby przy drugim golu dla Widzewa.

Wspomniał Pan już w tej rozmowie dwa razy, że musicie bardziej się starać. Oglądając mecz z Widzewem z wysokości trybun, można było odnieść wrażenie, że łodzianie grają jak o życie. O was tego nie można było powiedzieć.
Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Taką opinię zawsze determinuje wynik. Jak drużyna przegrywa, to zawsze można powiedzieć, że grała z mniejszą determinacją od tej, która wygrała. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak ważny mecz gramy w Łodzi. Podejście do tego meczu było właściwe. Bardzo chcieliśmy wygrać i odbudować się po ostatnich niepowodzeniach.

Co dalej, bo wasza sytuacja nie tylko ze względu na kolejne porażki staje się już dramatyczna? Przed meczem z Podbeskidziem znów straciliście kilku piłkarzy, albo z powodu kartek, albo z powodu kontuzji.
Problemów mamy sporo i to prawda, że nasza sytuacja robi się dramatyczna. To było jednak do przewidzenia, że przyjdzie taki moment, w którym dopadną nas kartki czy kontuzje. Nie jest łatwo, ale nie zamierzamy się poddawać. Mamy kilka dni na to, żeby znaleźć sposób na odbudowanie się. To, co musimy zrobić w najbliższą sobotę, to zagrać lepszy mecz od tych ostatnich i przede wszystkim wreszcie wygrać. Mimo tych wszystkich problemów, z którymi się zmagamy, ja wierzę głęboko, że to nam się uda.

Gazeta Krakowska


Polecamy