menu

Głowacki: W pewnym momencie wszystko się posypało (WIDEO)

9 listopada 2013, 09:32 | Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska, x-news

- Zagraliśmy w sumie niezły mecz, ale bez zdobyczy punktowej. Skoro prowadzi się 2:0, a przegrywa, to trudno coś pozytywnego powiedzieć - powiedział Arkadiusz Głowacki po meczu z Górnikiem Zabrze.

Arkadiusz Głowacki
Arkadiusz Głowacki
fot. Ryszard Kotowski

Łukasz Garguła, piłkarz Wisły Kraków: Mieliśmy Górnika na widelcu

Dawno nie byliście tak bliscy wygranej na wyjeździe jak w Zabrzu. Nie tylko prowadziliście 2:0, ale do momentu straty pierwszej bramki, byliście też lepszym zespołem. Co zatem się z wami stało później?
Trudno powiedzieć, co się stało. W pewnym momencie wszystko się posypało. Wydawało się, że grę mamy poukładaną i mimo kilku ataków Górnika kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku. Po pierwszej bramce dla gospodarzy coś jednak pękło. W tak trudnych momentach trzeba sobie lepiej poradzić niż my. Ten stracony gol wprowadził sporo zamieszania w nasze szeregi. Dalej stwarzaliśmy sobie co prawda okazje do strzelenia bramek, ale w obronie nie byliśmy już tak skonsolidowani jak wcześniej.

Mówi Pan, że pierwszy gol dla Górnika wprowadził zamieszanie w wasze szeregi. Pewnie już Pan wie, że został on strzelony ze spalonego.
Nie ma co na to zwracać uwagi. Pewnie były kiedyś momenty czy mecze, kiedy sędziowie pomylili się na naszą korzyść. Teraz stało się odwrotnie. Musimy koncentrować się na sobie i na tym, żeby lepiej radzić sobie z tak mocno napierającym rywalem jak Górnik. Tym razem nam czegoś zabrakło i jest duże rozczarowanie.

Przegraliście, ale to był o wiele lepszy mecz w waszym wykonaniu niż ten w Bielsku-Białej. To jest jakieś pocieszenie?
Nie jest, bo liczą się punkty. Pewnie, że zagraliśmy lepiej, ale też graliśmy z inną drużyną. Taką, która bardziej stara się operować piłką i taką, która przez to naraża się bardziej na straty, co staraliśmy się wykorzystać. Nie mamy punktów, a w naszej sytuacji one liczą się najbardziej.

Porozmawiajmy trochę o straconych bramkach. Nie da się ukryć, że szczególnie Zachara miał stanowczo za dużo swobody w waszym polu karnym.
Druga bramka padła po kontrataku, trzecia po stałym fragmencie gry. To był taki moment, gdzie organizacja gry mocno nam się posypała i nad tym trzeba najbardziej ubolewać. Tym bardziej szkoda, że do momentu straty pierwszego gola graliśmy tak, jak powinniśmy, czyli mocno w środku pola i aktywnie w kontratakach. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało w tym meczu, że posypała się ta nasza gra. Już teraz tego nie odwrócimy.

Teraz przed wami dwa tygodnie przerwy. Chyba przychodzą one w najlepszym momencie, bo sporo jest urazów.
Dobrze, bo czujemy, że chyba jedziemy już “na dopalaczach”. Choć z drugiej strony po słabym meczu w Bielsku-Białej, tym razem rozegraliśmy spotkanie nawet w niezłym tempie. Dlatego nie ma co się oglądać na zmęczenie, tylko trzeba popracować. Przez kilka dni będziemy jeszcze przeżywać ten mecz w Zabrzu, ale może to uczyni nas silniejszymi i w kolejnych spotkaniach będzie dobrze.

Gazeta Krakowska


Polecamy