menu

Głowacki po porażce z Zawiszą: Sytuacja jest bardzo trudna

7 marca 2015, 23:12 | Jakub Podsiadło

Końca upiornej wiosny Wisły Kraków nie widać - trzecia klęska "Białej Gwiazdy" wydaje się być najbardziej bolesna, bowiem pogromcą podopiecznych Franciszka Smudy tym razem okazała się być ostatnia drużyna w ligowej tabeli. – Wszyscy mamy spuszczone głowy. W szatni panuje smutek i żal – mówił Arkadiusz Głowacki tuż po porażce z Zawiszą Bydgoszcz.

Arkadiusz Głowacki
Arkadiusz Głowacki
fot. Wojciech Matusik/Polskapresse

Wpadki w meczach z Lechią i Bełchatowem jeszcze były do wybaczenia - po niespodziewanej klęsce w potyczce z czerwoną latarnią ligi część kibiców dała upust swojej frustracji, niemiłosiernie wygwizdując piłkarzy i samego trenera Franciszka Smudę. – Sytuacja jest bardzo trudna. Myślę, że teraz to nie jest kwestia jedynie formy fizycznej czy piłkarskiej, ale przypuszczam, że chodzi o problem mentalny – oceniał wyraźnie przybity Arkadiusz Głowacki. – Mimo wielu starań, wpadliśmy w trend, który ciężko nam odwrócić.

Jeszcze jesienią wiślacy zapewniali, że niezdrowa atmosfera wokół klubu w ogóle nie wpływa na ich poczynania na boisku - w sobotę z ust kapitana "Białej Gwiazdy" padły słowa, które można interpretować jako sygnał tego, że tarapaty finansowe Wisły jednak odbijają się na zawodnikach. – Nie jest łatwo grać z takim bagażem problemów. Oczywiście każdy powie, że zawodowy piłkarz powinien sobie z tym poradzić, jednak wiemy, że to niełatwa sytuacja i każde podanie, każdy strzał jest obarczony jakimś brakiem pewności – opowiadał "Głowa". I rzeczywiście - w trakcie spotkania z Zawiszą wiślacy dwukrotnie nie mogli strzelić gola z kilku metrów, a sporo do powiedzenia mieliby o tym Wilde-Donald Guerrier i Dariusz Dudka. – Jak wspominałem, to kwestia braku pewności siebie i cierpliwości. W ostatnich 30 minutach zabrakło nam także kreatywności - to był moment, w którym rywala trzeba trzymać bez piłki, szukać swojej szansy i zmieniać ciężar gry, próbując ataków bokami – to słowa Głowackiego na temat okresu po czerwonej kartce Kamila Drygasa - wiślacy nawet w przewadze jednego zawodnika bili głową w mur i bezskutecznie starali się odrobić zaledwie jednobramkową stratę z pierwszej połowy.

Po takim meczu w szatni panuje smutek i żal, że niczego nie udało nam się wskórać. Cała ta sytuacja nas przygnębia - nikt nie wyobrażał sobie, że tak to będzie wyglądało – kończył weteran. – Na dzień dzisiejszy nie widzimy pozytywów. Mamy spuszczone głowy, idziemy do domu przeżywać to, co się dzisiaj wydarzyło. Musimy wierzyć, że się odbudujemy.


Polecamy