menu

GKS Tychy wygrał przy Kałuży, ale Cracovia pozostaje w grze o Ekstraklasę

1 czerwca 2013, 19:11 | Damian Sobolewski, psz

Fantastyczny gol Mateusza Kupczaka dał tyszanom niespodziewane zwycięstwo przy Kałuży. Piłkarze Pasów mimo porażki w przedostatniej kolejce, nadal są w grze o Ekstraklasę. O wszystkim rozstrzygnie ostatnia seria spotkań w 1. lidze.

Na stadionie przy ul. Kałuży 1 Cracovia podejmowała GKS Tychy. Drużyna Wojciecha Stawowego traciła przed tą serią spotkań zaledwie punkt do prowadzących w tabeli ekip Zawiszy oraz Termaliki. Tyski GKS zgromadził natomiast 51 punktów zajmując 6. pozycję w tabeli.

Od pierwszego gwizdka sędziego podopieczni Stawowego ruszyli do szaleńczych ataków. Wyglądało to tak, jakby „Pasy” grały o życie. W istocie tak było, bowiem dla Cracovii powrót do Ekstraklasy jest koniecznością.

Pierwsze kilkanaście minut stało pod znakiem husarskich szarż Cracovii. Próbował Boljević, próbował z dystansu Budziński który trafił w spojenie, w końcu z rzutu wolnego spróbował także Kosanović trafiając w poprzeczkę. Piłka jednak jak zaczarowana, nie chciała przekroczyć linii bramkowej GKS-u.

To, co nie udało się krakowianom, wyszło w 18. minucie Kupczakowi. Defensywny pomocnik tyszan przymierzył kapitalnie z lewej nogi z 25. metrów i zdjął pajęczynę z bramki Krzysztofa Pilarza. Na trybunach konsternacja, ponieważ nawet tyscy kibice sympatyzujący z Cracovią nie cieszyli się z gola. Podobnie jak fani z ul. Kałuży oni także pragną awansu „Pasów” do Ekstraklasy.

10 minut po bramce dla gości, kapitalną okazję do wyrównania miał Bartłomiej Dudzic, który wyszedł sam na sam z Misztalem jednak nie zachował zimnej krwi i przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Na trybunach jedynie jęk zawodu. Cracovia w pierwszej części zdecydowanie nie miała szczęścia w wykańczaniu sytuacji, jednak cała pierwsza połowa śmiało może być pokazywana jako promocja 1. ligi. Emocje, wiele sytuacji podbramkowych, piękne strzały i walka - to wszystko sprawiło, że kibice zgromadzeni na stadionie na pewno nie żałowali wydanych na bilety pieniędzy.

Od początku drugiej odsłony Stawowy desygnował do gry Saidiego oraz 8 minut po wznowieniu, Roka Strausa. Trener Cracovii postanowił rzucić wszystkie siły do przodu i zagrać o pełną pulę.

„Pasy” atakowały, jednak wyglądało to o jedno tempo za wolno. Akcje nie zazębiały się tak, jak w pierwszej połowie. W 65. minucie do siatki GKS-u trafił Saidi Ntibazonkiza, jednak sędzia boczny podniósł do góry chorągiewkę i główny odgwizdał pozycję spaloną. Dwie minuty później do główki doszedł Saidi, jednak po głowie obrońcy piłka wyszła poza boisko.

Dwie dobre akcje i Cracovia znów złapała wiatr w żagle przyspieszając tempo. Nieustanne ataki „Pasów” nie przyniosły jednak oczekiwanych rezultatów. Próbował Bernhardt, próbował Marciniak, próbował Boljević jednak wszystko na nic.

Piękna oprawa kibiców gospodarzy z podobiznami trenera Stawowego oraz jego muszkieterów, flagowisko oraz odpalone race to piękne artystyczne zwieńczenie tego meczu przyjaźni. Ostatecznie Cracovii nie udało się pokonać bramkarza gości i to tyszanie mogli cieszyć się z wygranej w tym świetnym spotkaniu.

Remisy na innych stadionach rywali do awansu, czyli w Niecieczy oraz w Bydgoszczy zakończyły się remisami. Oznacza to, że o awansie do Ekstraklasy rozstrzygnie ostatnia kolejka. Flota Świnoujście podejmie Termalikę, Zawisza wybierze się do Bytomia na mecz z Polonią, natomiast Cracovia na wyjeździe o awans będzie walczyć z Miedzią w Legnicy. Szykują się wielkie emocje do ostatniej chwili.

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.


Polecamy