menu

Dawid Nowak: Awans Cracovii i Zawiszy do Ekstraklasy, to najlepsze możliwe rozwiązanie

11 lipca 2013, 12:10 | Maciej Kmita/Gazeta Krakowska

- Zacząłem treningi kilka dni później od kolegów, więc powoli nadrabiam zaległości w przygotowaniu. Z dnia na dzień czuję się jednak coraz lepiej - mówi Dawid Nowak, nowy napastnik Cracovii.

Sesja zdjęciowa piłkarzy Cracovii [ZDJĘCIA]

Od tygodnia jest Pan zawodnikiem Cracovii, więc na pewno ma Pan już wyrobioną opinię o zespole "Pasów". Jaka ona jest?
Jestem naprawdę pod wrażeniem chłopaków i tego, jak grają w piłkę. Bardzo odpowiada mi filozofia gry zaproponowana przez naszego trenera. Zacząłem treningi kilka dni później od kolegów, więc powoli nadrabiam zaległości w przygotowaniu. Z dnia na dzień czuję się jednak coraz lepiej. Znałem tylko Bartka Żurka z GKS-u Bełchatów, ale już złapałem kontakt z kolegami. W Cracovii jest fajna grupa ludzi, która szybko przyjmuje do siebie nowych zawodników.

Prawdą jest, że trafił Pan do Cracovii z półrocznym poślizgiem?
Konkretnej oferty zimą nie było. Cracovia interesowała się Tomkiem Wróblem, a ja byłem w tym czasie graczem w Młodej Ekstraklasie GKS-u. Już wtedy jednak kierunek Cracovii był dla mnie ciekawy i szkoda, że do transferu nie doszło.

Ale zdradził Pan, że kibicował Pan Cracovii w rundzie wiosennej.
Bo awans Cracovii i Zawiszy do ekstraklasy to najlepsze możliwe rozwiązanie dla polskiej piłki. To dwa duże kluby z rzeszą kibiców. Śledziłem grę Cracovii w I lidze. Wiem, jak gra moja nowa drużyna i bardzo mi to pasuje.

7,5 roku spędził Pan w GKS-ie Bełchatów, chociaż co pół roku był Pan uznawany za łakomy kąsek transferowy. Dlaczego więc spędził Pan tam aż tyle czasu?
Na to złożyło się wiele rzeczy. Parę razy było tak, że kiedy miałem zmieniać otoczenie, łapałem uraz, a ciężko jest sprzedać kontuzjowanego zawodnika. Było też tak, że jeśli ktoś był mną zainteresowany, to odbijał się od ściany żądań GKS-u, bo miałem z klubem dłuższy kontrakt i to on dyktował warunki. Teraz GKS też mnie chciał zatrzymać, ale postanowiłem odejść.

Chcieli Pana w Górniku Zabrze i Podbeskidziu Bielsko-Biała. Co zadecydowało o tym, że wybrał Pan Cracovię?
Wielkość klubu, trener, styl gry, kibice, stadion, stabilność - czyli wszystko po trosze. Bardzo mi pasuje filozofia gry trenera i mam nadzieję, że się w niej przydam. Poza tym zawsze chciałem grać w dużym klubie, a Cracovia takim klubem jest. Do tego jest najstarsza w Polsce, co dodaje prestiżu. Cracovii strzeliłem też 6 bramek w ekstraklasie, więc mam nadzieję, że to będzie działać też w drugą stronę. Chociaż na stadionie przy Kałuży trafiłem tylko raz: w tym słynnym meczu przegranym przez nas, czyli GKS Bełchatów, 2:3.

Ma Pan opinię podatnego na urazy zawodnika, tymczasem Cracovia poddała Pana bardzo szczegółowym badaniom, które przeszedł Pan bez zarzutu. To zadaje kłam tej opinii?
Faktycznie, miałem dużo urazów, ale to nie było tak, że szedłem ulicą i złamałem nogę albo otworzyłem lodówkę i się przeziębiłem. Większość urazów była po starciach z przeciwnikiem. Nie jestem potężnie zbudowany, więc tak mój organizm reagował na ostre starcia z rywalami. Badania w Cracovii miałem bardzo szczegółowe i skoro podpisałem kontrakt, to wszystko musiało być w najlepszym porządku.

Gazeta Krakowska