GKS Bełchatów zrewanżował się Stomilowi. Gole obrońców na wagę zwycięstwa [RELACJA]
GKS Bełchatów niespodziewanie pokonał na wyjeździe Stomil Olsztyn (2:0). Tym samym zawodnicy Rafała Ulatowskiego w pełni zrewanżowali się za porażkę z 1. kolejki.
fot. Polska Press
Piłkarze obu zespołów zostali przywitani na to starcie deszczem, dopingiem i piękną oprawą. W Olsztynie w godzinach meczu panowała dziwna aura pogodowa. Gdy zawodnicy znajdowali się na placu gry podczas rozgrzewki i meczu, towarzyszyła im mżawka. Natomiast kiedy przebywali w szatni przed meczem i w przerwie, na zewnątrz lał obfity deszcz.
W porównaniu z poprzednimi meczami biało-niebieskich Mirosław Jabłoński przeprowadził jedną kosmetyczną zmianę na to spotkanie. W miejsce Rafała Remisza do składu wrócił Jarosław Ratajczak. Lewy obrońca został przywrócony do składu nie tylko z zadaniami w defensywie, ale również po to, aby napędzać ataki lewym skrzydłem, czego nie byliśmy świadkami w meczu z Miedzią.
Stomil za wszelką cenę chciał w dzisiejszym starciu odnieść zwycięstwo przed własną publicznością. Mimo dramatycznej sytuacji finansowej zespół w rundzie wiosennej osiągnął 4. pozycję w ligowej tabeli i chciał pozytywnym akcentem zakończyć piłkarski rok w Olsztynie przed przerwą zimową.
Olsztynianie ruszyli do realizacji celu już od pierwszego gwizdka Mariusza Korpalskiego, jednakże pierwszą dogodną sytuację stworzyli sobie bełchatowianie. W 13. minucie z rzutu wolnego Marcin Flis oddał niebezpieczny płaski strzał po ziemi, lecącą piłkę tuż przy słupku zdążył wyjąć Piotr Skiba. Dwie minuty później, to gospodarze zaatakowali. Grzegorz Lech wykreował świetną okazję dla Łukasza Suchockiego. Niestety, gdy skrzydłowy otrzymał już piłkę, obrońcy przyjezdnych zdołali ten strzał zablokować.
Warunki pogodowe z każdą minutą były coraz gorsze. Murawa była przesiąknięta wodą, boisko stawało się jednym wielkim bagnem. Piłka wielokrotnie zatrzymywała się w kałużach wody, a zawodnicy mieli trudności z poruszaniem się. Pogoda nie sprzyjała sportowej i zdrowej rywalizacji. Na szczęście w takich okolicznościach żaden z zawodników dzisiaj nie doznał kontuzji.
Gospodarze szukali swoich szans przy dośrodkowaniach ze skrzydeł, jednakże nie miał, kto tych akcji wykańczać. Natomiast przyjezdni w takich warunkach obrali plan, aby oddawać strzały z dystansu, tylko wtedy, gdy nadejdzie ku temu okazja. W 25. minucie w polu karnym gości padł Irakli Meschiia. W tej stykowej sytuacji arbiter główny nie odważył się jednak podyktować jedenastki dla Stomilu.
Po niespełna 30 minutach gry przepiękne widowisko na stadionie przy Piłsudskiego przygotowali kibice zarówno Stomilu, jak i GKS-u. Na trybunach pojawiły się olbrzymie sektorówki oraz zostały odpalone race.
W 68. minucie świeżo wprowadzony Tsubasa Nishi rozpoczął świetną okazję dla Stomilu. Japończyk dośrodkował piłkę prosto na głowę Szymonowicza. Ten od raz zgrał ją do lepiej ustawionego Lecha, który strzałem z woleja uderzył w środek bramki gości. Uderzenie bez problemu obronił Lenarcik.
Trzy minuty po tym zajściu niespodziewanie na prowadzenie wyszli podopieczni Rafała Ulatowskiego. Bełchatowianie doskonale wykorzystali stały fragment. Po wykonaniu rzutu rożnego najlepiej w polu karnym odnalazł się Lukas Klemenz, pokonując Piotra Skibę. Obrońcy w tej sytuacji nawet nie zareagowali.
Rafał Kujawa próbował natychmiast doprowadzić stan rywalizacji do remisu. Napastnik biało-niebieskich dostał odpowiednie podanie na uderzenie głową, jednak wykorzystał je kiepsko przenosząc futbolówkę wysoko nad bramkę.
I znowu nie minęły niecałe trzy minuty od okazji gospodarzy, a to goście strzelili drugą bramkę. Tym razem z rzutu wolnego świetne podanie w szesnastkę posłał strzelec pierwszej bramki Klemenz, a tam Seweryn Michalski dokończył dzieła zniszczenia, pokonująć Skibę z najbliższej odległości.
Stomil desperacko w ostatnich minutach szukał bramki kontaktowej. Dwukrotnie próbował Grzegorz Lech, chociaż bliższym zdobycia gola był Dawid Szymonowicz. Uderzenie młodzieżowca jednak minimalnie minęło poprzeczkę Pawła Lenarcika.
W ostatnich minutach trener Dumy Warmii zagrał va banque. Do Rafała Kujawy dołączyli Tomasz Chałas i Paweł Łukasik i Stomil kończył spotkanie grając aż trzema napastnikami. W końcówce przyniosło to tylko jedną sytuację jaką miał Łukasik, jednak wynik nie uległ już zmianie.
GKS Bełchatów wygrało ze Stomilem 2:0 na bardzo ciężkim terenie w Olsztynie. Dzięki temu zwycięstwu Brunatni awansowali na 6. pozycję w tabeli, natomiast Olsztynianie spadli o jedną pozycję w dół i teraz są na 5. miejscu. Za tydzień oba zespoły rozegrają ostatnie spotkanie w tym roku. Podopieczni Mirosława Jabłońskiego pojadą do Nowego Sącza, natomiast bełchatowianie zagrają z Chojniczanką.