GKS Bełchatów zgubił punkty w pojedynku z Chojniczanką
Bełchatowianie w drugim wiosennym meczu również nie zachwycili. Dzisiaj trudne warunki postawiła Chojniczanka Chojnice, która remis wywieziony z trudnego terenu może uznać za spory sukces.
fot. Ewelina Żak
Pierwsze minuty należały do Chojniczanki. Podopieczni Marka Pawlaka zdecydowanie ruszyli do ataku i już w 7. minucie objęli prowadzenie po strzale Marka Gancarczyka. GKS od razu starał się odrobić straty zapędzając się pod bramkę Rafała Misztala. W tym fragmencie gry dwukrotnie w polu karnym Chojniczanki padali zawodnicy z Bełchatowa, ale sędzia mimo ogromnych protestów nie zdecydował się na podyktowanie ''jedenastek''.
Gospodarze atakowali, ale to Chojna w 20. minucie miała doskonałą okazję, by podwyższyć prowadzenie. Bardzo dobrze w polu karnym Malarza znalazł się Arkadiusz Mysona, którego strzał minimalnie minął słupek golkipera Bełchatowa. GKS natomiast swoje akcje konstruował chaotycznie, bez wyraźnego pomysłu na grę. Piłkarze Kamila Kieresia notowali wiele start i niecelnych podań.
Skoro bełchatowianom nie udawało się przedrzeć pod pole karne gości, na strzał z dystansu zdecydował się Szymon Sawala. Decyzja okazała się bardzo dobra, gdyż uderzenie pomocnika GKS-u sprawiło Misztalowi ogromne kłopoty. Z boku wyglądało to tak, jakby sam do końca nie wiedział jak interweniować. Ostatecznie bramkarz wybił piłkę nogami na rzut rożny.
W 42. minucie bliski wyrównania wyniku był również Łukasz Wroński. Wbiegając w pole karne Chojniczanki otrzymał doskonałe podanie, po którym nie pozostało mu nic innego jak skierować futbolówkę do siatki. Piłka trafiła jednak w poprzeczkę. Goście na przerwę schodzili z jednobramkową przewagą.
Druga połowa rozpoczęła się bardzo ciekawie. Po wykonanym rzucie rożnym do piłki w polu karnym gospodarzy doszedł Daniel Chyła, którego strzał głową o centymetry minął bramkę GKS-u. Malarz byłby bez szans w tej sytuacji. Kilka minut później Jakub Mrozik chciał pokonać bramkarza bełchatowian strzałem z dalszej odległości, ale i tym razem piłka nie znalazła drogi do bramki.
Po pierwszej, groźnej sytuacji z początku drugiej odsłony meczu widowisko wyraźnie ''siadło''. Raziła ilość strat i błędów... zwłaszcza po stronie GKS-u. Dopiero w 73. minucie gospodarze stworzyli akcję (w zasadzie pierwszą groźną w 2. połowie), po której od razu mogli cieszyć się z wyrównania. Po uderzeniu Michała Renusza bramkarz gości sparował piłkę prosto pod nogi Mateusza Maka, a ten nie miał najmniejszych problemów ze zdobyciem gola.
Od tego momentu Bełchatów zaczął poczynać sobie znacznie śmielej i coraz więcej czasu spędzać na połowie przeciwnika. W doliczonym czasie gry na listę strzelców ponownie mógł wpisać się Mateusz Mak, ale piłka o centymetry minęła słupek. Gdyby GKS przez całą 2. połowę grał tak jak w ostatnich minutach, to o wynik spotkania mógłby być spokojny. A tak piłkarze Kamila Kieresia i sam trener muszą zadowolić się jednym punktem.