menu

Gdy Piech strzela, Ruch punktuje. Jankowski uratował zwycięstwo w meczu z GKS Bełchatów

5 października 2012, 19:45 | Zbyszek Anioł

Ruch Chorzów w 7. kolejce T-Mobile Ekstraklasy wygrał u siebie z GKS Bełchatów 2:1. Gole strzelali napastnicy – Arkadiusz Piech, Maciej Jankowski i Paweł Buzała.

Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:1
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:1
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:1
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:1
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
1 / 4

Obaj szkoleniowcy zaskoczyli wyjściowymi składami, a także taktykami. Jan Złomańczuk od pierwszej minuty postawił na Michała Maka, który zagrał na szpicy, więc Tomasz Wróbel wrócił na skrzydło. Jacek Zieliński natomiast w środku pola postawił na trójkę zawodników. Przed dwoma defensywnymi pomocnikami zagrał Filip Starzyński. Taki system gry Ruch testował w spotkaniu Pucharu Polski z Koroną Kielce. W tej sytuacji na ławce rezerwowych wylądował Maciej Jankowski, który w poprzedniej kolejce wreszcie się przełamał i strzelił gola Podbeskidziu Bielsko-Biała.

GKS przyjechał do Chorzowa po pierwsze ligowe zwycięstwo, bo po sześciu meczach miał na koncie tylko punkt. Ruch natomiast liczył na kolejne trzy punkty, które pozwoliłyby „Niebieskim” wskoczyć do środka ligowej tabeli.

W pierwszej połowie piłkarze obu drużyn robili wszystko, ale nie grali w piłkę na poziomie Ekstraklasy. Masa strat, przypadkowych zagrań, przebitek i wybijania piłki na oślep – tego przed przerwą było aż nadmiar. Można powiedzieć, że obraz tego spotkania przypominał zwykłą podwórkową kopaninę.

W ekipie Ruchu najbardziej aktywny był jak zawsze Arkadiusz Piech, którego dobrze pilnowali jednak stoperzy GKS, skutecznie odcinając go od podania. Swoją drogą snajper gospodarzy dostawał od pomocników mało piłek. W pierwszej połowie reprezentant Polski tylko raz zagroził gościom, ale jego uderzenie fenomenalnie obronił Adam Stachowiak. Wcześniej bramkarz GKS przez pół godziny nudził się między słupkami.

Golkiperowi z Bełchatowa serce biło mocniej, gdy przy piłce był wracający po kontuzji Raul Gonzalez Guzman. Prawy obrońca od początku spotkania grał nerwowo i niepewnie, łatwo ogrywał go na skrzydle Marek Zieńczuk. I aż dziw, że chorzowianie nie potrafili wykorzystać swojej przewagi w tej strefie boiska. Brakowało im dokładności.

Goście z kolei próbowali atakować głównie skrzydłami, gdzie szukali gry Kamil Kosowski i Tomasz Wróbel. Ten pierwszy raz groźnie uderzył z wolnego, a drugi często szarżował na bramkę Ruchu, wykorzystując swoją szybkość. Tyle że nie przekładało się to na bramkowe okazje. Jednak najbliżej zdobycia gola dla przyjezdnych był Kamil Wacławczyk, który po zamieszaniu w polu karnym trafił w słupek. Nie wypalił pomysł z Makiem na szpicy, bo ten biegał w ataku zagubiony.

Od początku drugiej połowy trener Złomańczuk postawił na Łukasza Madeja, który podpisał z GKS kontrakt w czwartek. Nowy piłkarz „Brunatnych” był aktywny i głodny gry. To po jego akcji do siatki mógł trafić Wacławczyk, ale strzelił obok bramki.

Po przerwie żadna z drużyn nie potrafił zdominować przeciwnika. Gospodarze starali się wykorzystywać fatalną dyspozycję bocznych obrońców GKS. Zarówno Guzman jak i Szymon Sawala nie radzili sobie z rywalami. I to właśnie akcję prawą stroną Marcina Kikuta strzałem głową skutecznie wykończył Piech. Tym samym snajper Ruchu wpisał się na listę strzelców w czwartym meczu z rzędu w lidze.

Sawala przy straconym golu się nie popisał, a chwilę wcześniej mógł dać gościom prowadzenie, ale jego potężny strzał z 35. metrów zatrzymał się na słupku.

Wesoły futbol we własnym polu karnym preferowali też podopieczni Jacka Zielińskiego i po 72. minutach było 1:1 po golu rezerwowego Pawła Buzały. Najpierw „świecę” zagrał Stawarczyk, a jego błąd chciał jeszcze naprawiać Starzyński, tyle że skiksował i podał futbolówkę pod nogi napastnika GKS, który z kilku metrów pokonał Michala Peskovicia.

W końcówce meczu chorzowianie jeszcze zaatakowali i zdobyli zwycięskiego gola. Stachowiaka po zamieszaniu w szesnastce i błędzie Szmatiuka i Guzmana pokonał Jankowski.

Przyjezdni też starali się jeszcze zadać cios „Niebieskim”, jednak stać ich było tylko na uderzenie z dystansu Stulina, który obronił Pesković. W końcówce wynik mógł podwyższyć jeszcze Zieńczuk, ale trafił w boczną siatkę.

Ruch Chorzów

RUCH CHORZÓW - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy