Zacznę strzelać wiosną
Rozmowa z piłkarzem Garbarni Kraków, a wcześniej m.in. Dalinu Myślenice, 27-letnim Michałem Góreckim, który tłumaczy, dlaczego zdobywa mało goli i... nie podpada sędziom.
fot. Fot. Andrzej Wiśniewski
- Rozpoczął Pan czwarty rok występów w drużynie „Brązowych”. Z jakimi nadziejami?
- Najbardziej żałuję, że w ubiegłym roku nie udało się nam awansować do drugiej ligi, bo przegraliśmy baraż z Wartą Poznań. Mamy jednak bardzo mocną, wyrównaną kadrę. Każdy z nas może dużo dać z siebie na boisku. Jeśli dobrze przepracujemy okres przygotowawczy do rundy wiosennej i pokażemy to, co potrafimy, powalczymy o awans. Ważne, żeby dobrze zacząć rundę, a czeka nas przed jej rozpoczęciem zaległy mecz wyjazdowy z Unią Tarnów.
- Zimowe treningi nie należą do ulubionych zajęć piłkarzy. Dla Pana też?
- Okres przygotowawczy do rewanżowej rundy nie jest przyjemny, ale tym razem będzie krótszy. A każdy piłkarz chciałby jak najszybciej grać w lidze. Nie mam jednak problemów z treningami. Czasem bywa ciężko, ale trzeba to zaakceptować, by potem łatwiej się grało. Podczas zimowej przerwy wypełniałem zalecenia trenera (Mirosława Hajdy - przyp.), który przekazał nam indywidualne rozpiski zajęć. W wolnym czasie starałem się być aktywny. Chodziłem na siłownię i - po raz pierwszy - po górach. Zaliczyłem Babią Górę. Pieszo, bo na nartach nie jeżdżę. Weekendów nie spędzałem na kanapie.
- W dwóch pierwszych sparingach pokonał Pan bramkarza ekstraklasowej Cracovii i drugoligowego Rozwoju Katowice.
- Wiadomo, że to dopiero pierwsze sprawdziany i to w okresie ciężkich treningów, ale dla napastnika zawsze fajnie jest strzelić bramkę. W pierwszym meczu uzyskałem ją po błędzie defensorów i dograniu mi piłki przez Szymona Kiebzaka, a w drugim po lobie Damiana Nieśmiałowskiego i wybiciu piłki z linii bramkowej przez obrońcę. W sparingu z LKS Czaniec (IV-ligowiec - przyp.) nie miałem „setki”, ale w paru sytuacjach mogłem się lepiej zachować.
- Jaki jest Pana największy mankament jako zawodnika?
- Gra głową. Strzeliłem w ten sposób tylko dwa gole. Pamiętam, że jednego uzyskałem na stadionie Hutnika Nowa Huta. Chciałbym poprawić ten element gry, ale nie wiem, czy to jest możliwe w moim wieku.
- Nie egzekwuje Pan karnych, ale jest Pan „usprawiedliwiony”, gdyż obrońca Krzysztof Kalemba czyni to bezbłędnie.
- Kiedyś zdobyłem gola w ten sposób dla Dalinu Myślenice. Potem już nie byłem wyznaczany do roli egzekutora.
- Od połowy 2008 roku do końca ubiegłego roku, czyli w okresie gry w drugiej i trzeciej lidze, wystąpił Pan w 193 meczach - 104 w Dalinie, 71 w Garbarni oraz 18 w Stali Rzeszów - ale tylko 65 z nich w pełnym wymiarze czasowym. Co było tego przyczyną?
- Pewnie byli lepsi ode mnie napastnicy, ale gdy wychodziłem na boisko, zawsze starałem się wypełniać zadania na sto procent. Na treningach pracuję nad sobą. Gdy byłem zawodnikiem Stali, doznałem skręcenia stawu skokowego i pauzowałem przez kilka miesięcy.
- We wspomnianym okresie zdobył Pan 54 bramki: 41 dla Dalinu, 12 dla Garbarni i jedną dla Stali. W jesiennej rundzie nie trafił Pan ani razu do siatki. Wyznaje Pan zasadę, że nieważne kto strzela, byle tylko Garbarnia wygrała?
- To rzeczywiście jest najważniejsze, ale trochę mi wstyd, że nie mam nic na koncie. Gdybym coś strzelił, nic by się przecież złego nie stało (śmiech). Postaram się o to na wiosnę.
- Tylko raz, w 2010 roku w meczu Dalin - Beskid Andrychów, zaliczył Pan ligowy hat-trick, i to klasyczny, zdobywając trzy gole w pierwszej połowie w ciągu zaledwie kwadransa.
- Pamiętam to spotkanie. Strzeliłem ładne bramki. To był nasz najlepszy mecz. W tamtym sezonie Dalin grał bardzo dobrze, strzelił ponad 80 goli (84 - przyp.) i zajął drugie miejsce w trzeciej lidze (za Garbarnią - przyp.). To był mój jedyny hat-trick, ale w rezerwach Garbarni potrafiłem strzelić nawet cztery bramki (np. w 2016 roku w meczu z Podgórzem wygranym 7:2 - przyp.).
- Od połowy 2008 roku zobaczył Pan zaledwie pięć żółtych kartek i ani jednej czerwonej. Taki z Pana grzeczny piłkarz?
- Na boisku jestem spokojny. Nie ma we mnie agresji w złym tego słowa znaczeniu. Rzadko rozmawiam z sędziami, ale staram się walczyć z rywalami. Poza murawą także jestem spokojnym człowiekiem. Ale to nie jest tak, że siedzę w szatni i się nie odzywam. A czerwonej kartki nie dostałem nigdy, także jako junior.
- Miał Pan w zimowej przerwie propozycje z innych klubów?
- Miałem z dwóch z czwartej ligi. Nazwy jednego z nich nie mogę podać. Drugi to Dalin, ale on mnie chce pozyskać co pół roku. Mój brat (bliźniak - przyp.) Jakub musi jeszcze na mnie poczekać. Po dwóch operacjach kolana wrócił na boisko. W rundzie jesienniej strzelił dziewięć goli.
Rozmawiał Jerzy Filipiuk