I liga piłkarska: wielkie roszady dały Garbarni Kraków pierwszą zdobycz punktową
I liga piłkarska. – Szanujemy remis, bo zdobyliśmy pierwszy punkt w tym sezonie. Wiemy też, że mogliśmy wywieźć więcej niż punkt – przekonywał Marcin Sadko, drugi trener Garbarni Kraków po piątkowym remisie z Wartą Poznań 1:1.
fot. Adam Wojnar
Starcie dwóch beniaminków w Grodzisku Wielkopolskim dostarczyło sporo emocji. Jego losy ważyły się do ostatniego gwizdka sędziego. „Brązowi” prowadzili od 35 minuty po uderzeniu Jakuba Wróbla, „Zieloni” wyrównali w 77 minucie po „główce” Bartosza Kieliby. Obaj strzelcy golami sprawili sobie prezenty urodzinowe: pierwszy dziś kończy 25 lat, drugi w środę – 27 lat.
Pozyskany przed sezonem z Radomiaka Wróbel, zwykle grający w ataku, tym razem wystąpił na prawej pomocy. Momentami grał też na lewej.
– Zmieniał się pozycjami z Szymonem Kiebzakiem. Był wyróżniającym się zawodnikiem w ofensywie. Dobrze grał w sytuacjach jeden na jeden, dorzucał piłkę kolegom, próbował wykończyć akcje strzałami. Tuż po przerwie po jego strzale z pola karnego piłka odbiła się od wewnętrznej strony poprzeczki. Gdyby trafiła w nią minimalnie głębiej, ugrzęzłaby w siatce – powiedział Sadko, asystent pierwszego trenera krakowian Mirosława Hajdy i zarazem kierownik drużyny.
Wróbel był jednym z zaledwie pięciu graczy Garbarni (obok bramkarza Marcina Cabaja, stoperów Michała Czekaja i Krzysztofa Kalemby oraz innego napastnika Tomasza Ogara), którzy zachowali miejsce w podstawowym składzie w porównaniu do przegranego tydzień wcześniej w Krakowie meczu ze Stalą Mielec (0:2).
Na bokach obrony Norberta Piszczka i Rafała Góreckiego zastąpili Paweł Pyciak (pozyskany przed sezonem z ŁKS Łódź) i Łukasz Pietras, a w pomocy miejsca Filipa Wójcika, Wojciecha Wojcieszyńskiego (miał problem z kolanem), Marka Masiudy i Serhija Krykuna zajęli odpowiednio: Wróbel, Przemysław Lech (wypożyczony ostatnio ze Stali Mielec), Karol Kostrubała (pierwszy od 18 kwietnia występ w wyjściowej „11”) i Kiebzak
.
To jedna z największych tego typu roszad w Garbarni w ostatnich latach, a być może i w całej historii ludwinowskiego klubu.
– Kostrubała wrócił do gry po długiej przerwie spowodowanej leczeniem kontuzji. Gdyby nie zgłosił zmiany, pewnie zostałby na boisku do końca spotkania – zaznaczył trener Sadko.
Jego zdaniem, wszyscy garbarze zagrali pozytywnie. Może jeszcze nie na najwyższym poziomie, ale spełnili oczekiwania szkoleniowców. Na zgranie „nowych twarzy” z resztą drużyny potrzeba jeszcze oczywiście czasu, ale ten pracuje dla nich.
Cieszy fakt, że w porównaniu do spotkania ze Stalą poprawiła się organizacja gry krakowian. Piłkarzy nie tremowała już – jak zapewnia trener Sadko – ani obecność kamer telewizyjnych, ani nowy (również dla Warty) obiekt. Mimo sporej duchoty podczas spotkania goście często mieli inicjatywę w grze, zagrali skuteczniej w ataku. Szkoda, że nie ustrzegli się błędu w defensywie, choć wiedzieli, że Kieliba dobrze gra głową (żaden ze stoperów nie przypilnował go przy centrze z rzutu wolnego).
– Wiedzieliśmy też, iż silną stroną poznaniaków są stałe fragmenty gry, a nowych zawodników – Wojciecha Fadeckiego i Niklasa Zulciaka – gra jeden na jeden, dlatego staraliśmy się je zneutralizować. Rywale oprócz gola mieli jeszcze dwie świetne sytuacje, ale Marcin Cabaj uchronił nas od utraty bramki – podkreślił Sadko.
Dodał: – Zagraliśmy lepiej niż w pierwszym meczu, ale nie można porównywać obu rywali, bo Warta to tak jak my beniaminek, a Stal to stary ligowy wyjadacz, który chce w tym sezonie powalczyć o ekstraklasę.
Wspomniany Cabaj otrzymał od jednego z rywali cios łokciem w okolicy żuchwy. W trakcie gry odczuł to uderzenie, na szczęście nie musiał zejść z boiska i spisywał się bardzo dobrze.
– Gdybyśmy mieli więcej czasu, to strzelilibyśmy drugą bramkę – zauważył Petr Nemec, szkoleniowiec Warty, która w końcówce przedłużonego o 4 minuty czasu gry miała przewagę. Mimo to zdobyty punkt uznał za cenny, a wynik za sprawiedliwy. Zaznaczył, że jego podopieczni chwilami grali zbyt nerwowo, a spokój w ich poczynaniach wniósł dopiero wprowadzony do gry w 62 minucie – za 24-letniego Zulciaka – o 6 lat starszy Artur Marciniak. Dla Warty był to pierwszy od 5 lat mecz na zapleczu ekstraklasy.
Garbarze w sobotę mieli rozruch; piłkarze, którzy zagrali krótko i nie pojechali na mecz – zajęcia wyrównawcze. Wczoraj wszyscy krakowianie mieli wolne. Dziś wznowią treningi.
Kolejne spotkanie „Brązowi” rozegrają w niedzielę 5 sierpnia w Krakowie z Bytovią.