Garbarnia Kraków - Wigry Suwałki 0:1. Zmarnowana okazja Krakowian
"Brązowi" doznali drugiej porażki w Krakowie (porzednio, w inauguracyjnej kolejce, z Resovią 0:1) i ich sytuacja w tabeli staje się niepokojąca.
fot. Wojtek Antosz
Niepokoi też styl, w jakim gospodarze stracili punkty. Ustępowali bowiem rywalom walecznością, pomyślunkiem w grze i skutecznością. Mieli ogromną szansę na wyrównanie - rzut karny - ale jej nie wykorzystali. W końcówce meczu grali z przewagą aż dwóch zawodników i także nie potrafili doprowadzić do remisu. Pretensje, że stracili komplet punktów, mogą mieć wyłącznie do siebie, nie zaś do sędziego, choć on także był w słabej formie (z perspektywy trybun wydawało się, że powinien m.in. podyktować jeszcze dwa rzuty karne dla Garbarni - za faul i rękę).
W pierwszej połowie mało było ciekawych akcji. Dwie okazje dla gospodarzy miał Tymoteusz Chodźko, ale najpierw huknął nad poprzeczkę, a potem jego strzał z bliska obronił Karol Salik. Goście zrewanżowali się niecelnymi uderzeniami Patryka Gondka i Pawła Grudzińskiego oraz strzałem Macieja Kisiela, obronionym przez Martina Szwieca.
Znacznie ciekawiej było po przerwie. W 50 min Ifeanyi Nwachukwu wyłożył piłkę Marcinowi Siedlarzowi, ale ten z bliska nie trafił w bramkę. 6 min później Kisiel główkował w słupek (piłka trafiła w niego po koźle). To było kolejne ostrzeżenie dla Garbarni. W 59 min Wigry zadały decydujący, jak się potem okazało, cios. Adam Pomian z kilku metrów nie dał szans Szwiecowi, strzelając tuż przy słupku.
Garbarze ruszyli do odrabiania strat. W 75 min Łukasz Sołowiej sfaulował w polu karnym Nwachukwu, za co został ukarany czerwoną kartką, a Wigry rzutem karnym. Siedlarz strzelił z 11 metrów zbyt słabo i Salik sparował piłkę lecącą w lewy róg jego bramki. 3 min później za odkopnięcie piłki drugą żółtą kartkę zobaczył Pomian i musiał opuścić boisko. Wigry przez ponad kwadrans (sędzia doliczył 4 min; czemu tak mało, skoro było kilka długich przerw w grze?) grały więc w dziewięciu, jednak nie dały sobie wbić gola.
Krakowianie bezmyślnie w tym okresie grali górą, próbowali indywidualnych szarż, zamiast spokojnie rozgrywać piłkę, stosować atak kombinacyjny większą liczbą zawodników. Owszem, mieli trzy dogodne sytuacje, ale jedynym ich efektem był... jęk zawodu na trybunach, bo Marcin Pluta trafił nożycami wprost w bramkarza, Siedlarz strzelił w poprzeczkę, a "bombę" Kalickiego obronił Salik.
Krzysztof Bukalski, Garbarnia:
- Nie mam nic na usprawiedliwienie dla mojego zespołu, który musiał wygrać ten mecz. Stać go było na to. Mieliśmy kilka sytuacji w pierwszej połowie, które powinniśmy wykorzystać. W drugiej także mieliśmy okazje do zdobycia gola, łącznie z rzutem karnym. Przyjechał do nas zespół, który był ustawiony defensywnie, grał bardzo zdecydowanie, walczył. Nie potrafiliśmy się mu przeciwstawić. Mając tak doświadczonych zawodników, muszę wymagać od nich zdecydowanie więcej od tego, co dzisiaj pokazali na boisku.
Donatas Vencevicius, Wigry:
- Cieszę się, że wygraliśmy w bardzo trudnych okolicznościach. Zostawiliśmy serce na boisku i zdobyliśmy cenne trzy punkty. Szkoda tylko, że kończyliśmy mecz w osłabieniu, bo po głupich błędach graliśmy w dziewięciu. Tym, co zostali na boisku, należą się dobre słowa.
Garbarnia Kraków - Wigry Suwałki 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Pomian 59
Sędziował: Mariusz Jasina (Wrocław). Żółte kartki: Chodźko, Ryś, Stokłosa - Pomian (dwie), Sołowiej
Czerwone kartki: Sołowiej 75 (za faul w polu karnym), Pomian 78 (za dwie żółte)
Widzów: 250
Garbarnia: Szwiec - Stokłosa, Ryś, Pluta, Byrski - Uwakwe (66 Kalemba) - Chodźko (54 Rado), Siedlarz, Leszczak (53 Kalicki) - Broź - Nwachukwu.
Wigry: Salik - Słowicki, Sołowiej, Karankiewicz, Lauryn - Grudziński, Łapiński (90 Omilianowicz), Gondek, Cesarek (46 Pomian) - Tuttas, Kisiel.