Furman: Jeśli wygramy we Wrocławiu, to na święta pojedziemy zadowoleni w stu procentach
Powściągliwy w wypowiedziach po meczu z Ruchem był Dominik Furman. Chociaż młody legionista zagrał po raz kolejny bardzo dobry mecz, to twardo stąpa po ziemi. Odpowiadał krótko, konkretnie i szybko ulotnił się z pola widzenia.
fot. sylwester wojtas
Kolejny mecz w twoim wykonaniu i po raz kolejny miażdżysz rywali. Zdominowałeś środek pola, biegałeś od pola karnego do pola karnego.
Nie tylko ja. Daniel Łukasik i Janusz Gol też wykonali swoją robotę bardzo dobrze. Dzisiaj rozmawialiśmy między sobą, że ten mecz nam bardzo dobrze wyszedł w środku pola, nie daliśmy rozwinąć skrzydeł Ruchowi.
Pierwszy raz zagraliście w takim zestawieniu personalnym w tym sezonie, ale to chyba nie miało żadnego wpływu na waszą postawę?
Od środy już trenowaliśmy takie ustawienie z Danielem i Januszem w środku pola. Dobrze się rozumieliśmy na treningach i dzisiaj na meczu to także wyszło, więc cieszymy się bardzo i z niecierpliwością czekamy na mecz ze Śląskiem.
Gra ci się lepiej, kiedy jesteś bliżej bramki?
Ale swojej czy przeciwnika? (śmiech). Powiem tak - tam też się dobrze czuje. Nie ma różnicy, czy bliżej swojej bramki czy przeciwnika.
Cel osiągnęliście, jesteście mistrzem jesieni z przewagą nad resztą stawki, ale za to medali nie dają...
No nie dają. Jeszcze mecz ze Śląskiem. Jeżeli tam wygramy, to pojedziemy na święta w 100% zadowoleni ze swojej rundy.
Trener mówił, że to był wreszcie taki kompletny mecz. Zarówno pierwsza, jak i druga połowa była dobra.
Tak. My się trochę obawialiśmy drugiej połowy, bo wiedzieliśmy, że Ruch zaatakuje, ale szybka bramka "Kosy" ustawiła ten mecz. Mogliśmy strzelić tak naprawdę czwartą i piątą bramkę, bo Ruch nie stworzył żadnej sytuacji i z tego też należy się cieszyć.
Niedługo możesz być najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem wśród sędziów, bo co mecz to dyskusje...
Myślę, że dzisiaj miałem rację. Trzeba czasem wywierać presję na sędzim, żeby pokazać po prostu, że kartka się należy - wejście Djokicia dzisiaj, jedno i drugie. Myślę, że jakbyśmy nie zareagowali, to mógłby tej drugiej żółtej dla Ruchu nie pokazać. Ale wyszło, jak wyszło.
Z Warszawy Marek Koktysz / Ekstraklasa.net