Frankowski: Trener Brzęczek twardo stąpa po ziemi i zdaje sobie sprawę, że jeszcze nic nie ugrał z reprezentacją
Były reprezentant Polski, a także piłkarz między innymi Wolverhampton, Elche i Chicago Fire - Tomasz Frankowski ocenił występy kadry Jerzego Brzęczka w meczach z Holandią i Bośnią i Hercegowiną. Franek "Łowca bramek" odniósł się też do sytuacji Arkadiusz Milika i Krzysztofa Piątka, a także wysłał życzenia Kamilowi Jóźwiakowi.
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Po prawie roku przerwy reprezentacja Polski zagrała wreszcie dwa mecze, w których przegrała z Holandią 0:1 i wygrała z Bośnią i Hercegowiną 2:1. Jak Pan ocenia zakończone właśnie zgrupowanie?
Nie mam aż tak skrajnych opinii jak wielu specjalistów. Nie spodziewałem się cudów, ponieważ pandemia spowodowała jak widzieliśmy duże rozstrojenie w drużynie, przyczynił się też do tego brak Roberta Lewandowskiego, który odpoczywa po wygranej Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium. Nieobecność kapitana zdecydowała o słabszej grze ofensywnej naszej kadry, co najmocniej było widać w meczu przeciwko Holandii. Myślę, że trener Jerzy Brzęczek nie prowadzi naszego zespołu spektakularnie, ale odnosi jakieś pojedyncze sukcesy w meczach ze słabszymi rywalami. Po roku oczekiwania kibice ostrzyli sobie chyba zęby na mecz przeciwko Holandii – liczyliśmy na bardziej skuteczną i bezpośrednią grę. Niestety, przeciwnicy byli lepsi od nas na boisku w każdym aspekcie.
Dziś słychać wiele słów krytyki co do stylu Polaków, ale trzy punkty po dwóch meczach to nie jest zły wynik. Czy aby na pewno w Lidze Narodów chodzi o wygrywanie za wszelką cenę, czy może o. nabycie automatyzmów i przygotowanie drużyny do wielkiego turnieju typu Mistrzostw Europy?
Trzy punkty po dwóch spotkaniach wyjazdowych to jak najbardziej przyzwoity wynik. Nawet jak powiemy, że „na papierze” Bośnia i Hercegowina jest słabszym zespołem od nas, to nie jedna drużyna może stracić punkty przeciwko nim. Najlepszym przykładem są Włosi, bo w pierwszej kolejce stracili punkty z reprezentacją z Bałkanów i to na własnym boisku. My jednak potrafiliśmy osiągnąć sukces i to na trudnym terenie.
Aby zdobywać punkty potrzebne są jednak sytuacje bramkowe i gole, a tych nie zobaczyliśmy zbyt wiele wykonaniu Orłów. Gdzie Pan, jako były napastnik reprezentacji, widzi przyczynę tak słabej gry Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika?
Przede wszystkim Krzysztof Piątek przeciwko Holandii miał dwóch stoperów światowej klasy za plecami i po prostu nie poradził sobie z tym ciężkim starciem. W walce z Virgilem Van Dijkiem wyszły pewnie maksymalne umiejętności Polaka, a obrońca Liverpoolu w parze z Joelem Veltmanem po prostu go wypunktowali. Choć jeszcze w pierwszej połowie Piątek miał swoją okazję i gdyby dopisało mu więcej szczęścia, to trafiłby celniej do bramki. Z kolei Arkadiusz Milik mam wrażenie, że wciąż ma z tyłu głowy perypetie związane ze swoim transferem z Napoli. Może brakuje mu pięciu czy dziesięciu procent do maksymalnego skupienia, ale mógłby grać lepiej, bo na dzień dzisiejszy jedną nogą i myślami był albo w Romie, albo w Juventusie. Choć nie wiadomo jeszcze jak ta saga ostatecznie się zakończy.
W normalnych warunkach zagwarantowane miejsce w składzie ma Robert Lewandowski, a który ze snajperów przybliżył się do pozycji numer dwa w ataku?
Minimalną przewagę myślę, że ma Arek Milik. Grał lepiej w tych dwóch spotkaniach, ale wpłynęło też na to to, że grał przeciwko obrońcom Bośni, a nie Holandii. Natomiast z punktu widzenia charakterystyki gry jest bardziej kompatybilny dla Roberta Lewandowskiego niż Krzysztof Piątek jako klasyczna dziewiątka.
Piątek z kolei nie zagrał przeciwko Bośni, ale przez wyjazd do Zenicy czeka go dwutygodniowa kwarantanna, na co narzekał trener Herthy Berlin. Czy zażalenia Bruno Labbadii są uzasadnione?
Prawda jest taka, że celem nadrzędnym dla piłkarza powinna być gra dla reprezentacji danego kraju, czyli w przypadku Krzyśka dla Polski. Zdaje sobie sprawę, że czasami dochodzi do rozmów na linii klub – kadra i są czynione ustalenia tego ile dany piłkarz wystąpi minut i w jakim meczu. Hertha utrzymuje, że ustaliła coś z polskim sztabem, ale ten z kolei temu zaprzecza. Nie wiem kto w tym względzie ma racje, jednak jak możemy zauważyć ktoś po prostu się nie dogadał.
Szukając największych wygranych minionego zgrupowania najczęściej wymienia się Kamila Jóźwiaka. Zgadza się Pan ze stwierdzeniem, że to gracz Lecha Poznań błyszczał najmocniej w meczach kadry?
Myślę, że był widoczny na boisku i przede wszystkim w spotkaniu z Bośnią szarpał na skrzydłach. Mam wrażenie, że w pewnym momencie był nawet aktywny bardziej niż Kamil Grosicki, który z kolei błysnął swoim doświadczeniem i zaliczył asystę oraz pieknego gola. Tak zwykle jest, że w przypadku takich meczów szuka się młodych i niedoświadczonych graczy, którzy w przyszłości mogą być wzmocnieniem kadry.
Czy Kamil Grosicki powinien się więc obawiać?
W perspektywie października na pewno nie, ale każdy piłkarz każdy kiedyś kończy przygodę z kadrą. Jak to się mówi, licznika przecież się nie oszuka. Tak jak ja kiedyś żegnałem się z reprezentacją, to zmieniał mnie Jakub Błaszczykowski, tak dzisiaj po piętnastu latach nie ma już też piłkarza Wisły Kraków, a wciąż pojawiają się nowi zdolni, typu Kamil Jóźwiak.
Jóźwiaka już niedługo czeka krok do wielkiej piłki, bo mówi się, że lada dzień trafi do Derby County. Pan występował w Anglii, więc może ma Pan rady dla młodszego kolegi po fachu?
To trochę inny przypadek, bo ja wyjeżdżałem mając 32 lata, a on jednak jest dziesięć lat młodszy i jest chyba juz przygotowany . Na pewno na początku zderzy się ze ścianą, bo liga angielska, nawet jeśli mówimy o Championship, to jak to się mówi „high level”. życzę mu powodzenia jeśli dojdzie do tego transferu. Pewnie wiele razy zatęskni za Polską, natomiast jeśli się przebije, to reprezentacja i Premiership jako wielki świat stoją otworem.
A czy przez przykład Jóźwiaka trener Brzęczek nie powinien być odważniejszy i dać szansę kilku młodszym zawodnikom, których powołał z młodzieżówki?
Nie analizuję dokładnie meczów młodzieżówki, ale pewnie wszystko jest ustalone z trenerem Czesławem Michniewiczem i prezesem Zbigniewem Bońkiem. Zawsze warto wprowadzać młodych piłkarzy, którzy w kolejnych spotkaniach myślę, że częściej będą szturmować pierwszy zespół.
A czy to dobra praktyka, że piłkarz nie gra ani minuty w kadrze dorosłej, przez co traci mecz „o punkty” w młodzieżówce?
Oczywiście, treningi z najlepszymi polskimi piłkarzami i nauka z nich płynąca są bardzo pomocne w rozwoju młodego zawodnika. Ale jeśli są rozgrywane bardzo ważne mecze o punkty, no to myślę, że nikt o zdrowych zmysłach nie podbiera wtedy sobie piłkarzy. Widocznie PZPN i trenerzy uznali, że mecz młodzieżówki z Rosją nie był tak ważny jak zgrupowanie dorosłej kadry, ale nie mam dokładnej wiedzy na ten temat i mogę to tylko podejrzewać.
A czy zauważył Pan zmianę atmosfery wokół kadry? Przed meczem z Bośnią na Twitterze Telewizji Polskiej pojawiła się ankieta, w której, co raczej jest rzadkością, kibice Biało-Czerwonych spodziewali się porażki reprezentacji Jerzego Brzęczka. Dziś do Orłów pasuje chyba przydomek „Niekochani”.
Rzeczywiście, myślę, że to przez to, że w ostatnich dwóch latach dobre mecze mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. Ponadto były selekcjoner Adam Nawałka wzniósł reprezentację Polski na bardzo wysoki poziom i stąd frustracja kibiców, że z podobnym składem zdolnym do wielkich rzeczy, zespół nie prezentuje tak radosnego i skutecznego futbolu. Mecz z Holandią pokazał, że dziś są w Europie drużyny poza naszym zasięgiem.
A czy to niezadowolenie jest skierowane raczej w stronę piłkarzy, po których oczekiwano więcej, czy może chodzi o osobę trenera?
To przede wszystkim odbija się na trenerze, bo słyszymy, że Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki i inni w swoich klubach radzą sobie świetnie, czego nie mogą przełożyć na grę reprezentacji. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że Ci piłkarze nie są młodsi i trzy lata temu ich forma mogła być wyższa, a samym doświadczeniem nie da się wygrywać meczów.
W tym trudnym czasie Brzęczkowi nie pomagają też chyba porównania do Kazimierza Górskiego?
Myślę, że to złośliwość autora tego stwierdzenia, który szukał takich porównań. Na tą chwilę trener Brzęczek twardo stąpa po ziemi i zdaje sobie sprawę, że jeszcze nic nie ugrał z tą reprezentacją, więc porównania do trenera Górskiego są nie na miejscu.
Po meczach reprezentacji rusza sezon klubowy – startuje La Liga i Premier League, a liga francuska wystartowała już jakiś czas temu. Myśli Pan, że doświadczenia wypracowane w ostatnim półroczu pozwolą rozegrać najbliższą kampanię bez większych problemów?
Jasnowidzem nie jestem, ale cechuje mnie optymizm z natury. Mam nadzieję, że to wszystko, co dopadło nas przez ostatnie pół roku wkrótce się skończy. Słyszy się opinię ekspertów, że poszczególne państwa będą radziły sobie w 2021 z koronawirusem znacznie lepiej. Ja żałuję, że mecze są rozgrywane dziś bez kibiców, bo Polska jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie nieliczni fani mogą wejść na trybuny. Wiem, że znacznie trudniej gra się piłkarzowi, gdy stadion świeci pustkami.
A czy piłkarze będą w stanie przestrzegać rygoru? Niedawno dwóch reprezentantów Anglii zostało wyrzuconych z kadry, bo zaprosili do hotelu dziewczyny i urządzili imprezę, łamiąc zasady kwarantanny…
W znacznej większości zawodnicy dadzą radę, choć z pewnością od czasu do czasu będą zdarzać się różnego rodzaju ekscesy. Ciekawym przypadkiem była też sytuacja z boisk Ekstraklasy, gdy kibic wbiegł na boisko zrobić sobie zdjęcie z Kubą Błaszczykowskim, co też było niezgodne z zasadami obowiązującymi w padnemii. Nie unikniemy pewnych przypadkow, szczególnie gdy w grę wchodzą tak duże emocje. Mam jednak nadzieję, że nie przeszkodzi to w rozpoczęciu i rozegraniu sezonu do końca.