Flota uratowała remis w wyjazdowym meczu z GKS-em Tychy
GKS Tychy pozostanie nadal bez zwycięstwa w meczach "u siebie" (czyli w Jaworznie) w tym sezonie. Niewiele zabrakło dzisiaj piłkarzom Przemysława Cecherza do ogrania Floty Świnoujście, która uratowała remis w ostatnim kwadransie.
fot. Sebastian Godyla
Spotkanie w Jaworznie od pierwszych minut nie było zbyt porywające. Obie drużyny bardziej postawiły na obronę, starały się przede wszystkim nie stracić bramki, co powodowało nam tak zwane "piłkarskie szachy". Gra toczyła się głównie od trzydziestego metra od bramki GKS-u do trzydziestego metra od bramki Floty.
Pierwszą groźną sytuację tyszanie stworzyli w 18. minucie, kiedy to Marcin Radzewicz popędził lewą stroną boiska, dośrodkował w pole karne, gdzie był Marcin Wodecki, a ten strzałem głowa minimalnie spudłował.
Na kolejną ciekawą sytuację musieliśmy czekać do 43. minuty spotkania, w której to gospodarze po bardzo ładnej i składnej akcji wyszli na prowadzenie. Maciej Kowalczyk popędził prawą stroną boiska, dograł do Radzewicza, który wpadł w pole karne i zagrał do Zganiacza, a ten strzałem wewnętrzną częścią stopy pewnie wpakował piłkę do bramki Floty dając prowadzenie swojej drużynie.
Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa spotkania. Kibice w Jaworznie liczyli, że w drugiej odsłonie meczu widowisko stanie się nieco ciekawsze. Jednak pomylili się. Mecz był jeszcze słabszy, brakowało okazji bramkowych. W całej drugiej części meczu były zaledwie dwie sytuację godne odnotowania.
Na kwadrans przed końcem meczu do wyrównania doprowadziła Flota. Piłkę z lewej strony boiska zagrał Arkadiusz Reca, ta trafiła do Dawida Korta, który uderzył na bramkę, piłka odbiła się jeszcze od jednego z zawodników gospodarzy i wturlała się do bramki. Miał nosa trener Kafarski, bo Kort pojawił się na boisku zaledwie trzy minuty wcześniej.
W samej końcówce spotkania nerwy puściły Sławomirowi Cienciale, który za bardzo brzydki faul na własnej połowie otrzymał czerwoną kartkę i wyleciał z boiska.
Tyszanie mimo gry w przewadze nie potrafili zdobyć zwycięskiej bramki. Mecz za kończył się remisem. Warto jeszcze odnotować, że jest to pierwszej ligowej spotkanie GKS-u Tychy, w którym Maciej Kowalczyk nie zdobył bramki. Jak dotąd w każdym z sześciu spotkań wpisywał się na listę strzelców.