menu

Flota poległa w Poznaniu. Warta popłynie w górę tabeli?

25 września 2011, 21:46 | Wojciech Maćczak

Pierwszego zwycięstwa na własnym stadionie doczekali się piłkarze Warty Poznań. Podopieczni Artura Płatka pokonali 4:2 zespół Floty Świnoujście i w końcu mogli cieszyć się z triumfu przed własną publicznością. Dla ich rywala była to pierwsza wyjazdowa porażka w sezonie.

Warta była dziś lepsza od Floty
Warta była dziś lepsza od Floty
fot. Marcin Bukowski / Ekstraklasa.net

Warta Poznań - Flota Świnoujście 4:2 - czytaj zapis naszej relacji na żywo!

Pierwsze dwadzieścia pięć minut spotkania wcale nie zapowiadało późniejszych emocji. Oba zespoły nie kwapiły się do ataków na bramkę rywala, taktyka ograniczała się raczej do zagrania długiej piłki, która padała łupem obrońców. Dość powiedzieć, że w tym czasie ani gospodarze, ani przyjezdni nie zdołali oddać celnego strzału. Najgroźniejszą sytuację stworzyła sobie Warta w 14. minucie, gdy po płaskim dośrodkowaniu Białożyta do piłki nie zdołali dojść Piotr Reiss i Tomasz Magdziarz.

Wyraźny sygnał do ataku dał gospodarzom w 28. minucie Reiss. Próba dośrodkowania zmieniła się w kąśliwy strzał, który sprawił sporo problemów Alanowi Wesołowskiemu. Trzy minuty później doświadczony eks-lechita dośrodkował z rzutu wolnego wprost na głowę Marcina Wichtowskiego, a ten pokonał bramkarza Floty. Tyle tylko, że młody obrońca Warty znajdował się na spalonym, co nie umknęło sędziemu asystentowi.

Warta atakowała i dopięła swego w 39. minucie. Duża w tym zasługa rozgrywającego kapitalne zawody Przemysława Otuszewskiego. Lewy obrońca Warty bardzo dobrze włączał się do akcji ofensywnych swojego zespołu i do spółki z Białożytem co chwilę nękał obrońców rywala groźnymi dośrodkowaniami. Po jednej z takich wrzutek defensorów Floty uprzedzić zdołał Tomasz Magdziarz i strzałem z bliskiej odległości otworzył wynik meczu.

Goście odpowiedzieli w 53. minucie za sprawą wprowadzonego na początku drugiej połowy Christiana Nnamaniego. Nigeryjczyk doskoczył do odbitej przez Dominika Sobańskiego piłki i skierował ją do siatki. Radość z remisu nie trwała długo, bo chwilę później Warta ponownie prowadziła – po dośrodkowaniu z lewej strony na listę strzelców wpisał się Reiss. „Zieloni” poszli za ciosem i w 77. minucie podwyższyli prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Reiss, a Wesołowskiego strzałem głową pokonał Otuszewski.

W 79. minucie Nnamani zdobył swoją drugą bramkę, ale arbiter już drugi raz w tym meczu zamiast wskazać na środek boiska, nakazał rozpocząć grę z rzutu wolnego. Po zagraniu Piotra Tomasika z rzutu wolnego znajdujący się na spalonym napastnik gości musnął piłkę, a ta znalazła się w bramce Sobańskiego. Wydaje się, że nawet bez jego interwencji piłka znalazłaby się w siatce, tak więc w ten sposób 22-letni zawodnik zamiast pomóc swojemu zespołowi, to przeszkodził w zdobyciu gola.

Nnamani dopiął swego w doliczonym czasie gry, wykazując najwięcej przytomności w ogromnym zamieszaniu pod bramką Warty i zdobywając gola na 3:2. Goście nie zdołali strzelić jeszcze jednego gola, który dałby im remis, kolejne trafienie zanotowali natomiast gospodarze. Wychodzący przed własne pole karne Wesołowski ratował się interwencją rękami, za co obejrzał czerwoną kartkę. Jako że trener Pawlak wykorzystał już wcześniej limit zmian, między słupkami zespołu z wyspy Uznam stanął nominalny obrońca, Ivan Udarević. Z pewnością występu w roli golkipera do udanych nie zaliczy, bo zaraz po założeniu rękawic musiał wyciągać piłkę z siatki. Rzut wolny, podyktowany za przewinienie Wesołowskiego, skutecznie wykonał Marcin Klatt.

Chwilę później arbiter zakończył spotkanie i gospodarze mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa na własnym boisku w tym sezonie. Z perspektywy meczu „Zieloni” na ten wynik zasłużyli, bo byli zespołem lepszym i przez większość meczu dominowali na boisku. Kolejne mecze pokażą, czy Warta rzeczywiście ma już kryzys za sobą i będzie zmierzać w kierunku czołowych lokat, czy też wygrana z Flotą to jednorazowy epizod.


Polecamy