menu

Flesz 16. kolejki Fortuna 1. Ligi. Co działo się na zapleczu Ekstraklasy? Najważniejsze wydarzenia z pierwszoligowych boisk

30 października 2018, 11:04 | Joanna Sobczykiewicz

Zaplecze Ekstraklasy bywa nieprzewidywalne. W końcu nie o każdej lidze mówi się, że jest ona stylem życia. Przedstawiamy kilka najciekawszych wydarzeń, jakie miały miejsce na pierwszoligowych boiskach w 16. kolejce. Należała ona do bramkarzy, którzy wielokrotnie popisywali się świetnymi interwencjami i ratowali swoje zespoły przed stratą bramek. Ponadto, mamy nowego wicelidera, a jeden z zespołów ze strefy spadkowej, do niedawna nazywany czerwoną latarnią, zaczyna gonić resztę stawki. Sprawdźcie sami, co działo się w ten weekend w Fortuna 1. Lidze.


fot. Marlena Penc
W 16. kolejce Fortuna 1. Ligi doszło do starcia pomiędzy liderem a wiceliderem, czyli Rakowem Częstochowa i Sandecją Nowy Sącz. W takich meczach każdy punkt jest na wagę złota. Obejrzeliśmy bardzo dobre spotkanie, jednak gole strzelała tylko jedna drużyna. Po raz kolejny aspiracje do awansu do Lotto Ekstraklasy wykazał Raków. Dzięki bramkom Andrzeja Niewulisa i Macieja Domańskiego lider zachował swoją pozycję i umocnił się na prowadzeniu. Strata drugiego zespołu wynosi już pięć punktów. Nie jest nim jednak Sandecja…
fot. Janusz Strzelczyk
Do arcyciekawego spotkania doszło w niedzielę w Chojnicach, gdzie podobnie jak w innym, pierwszoligowym zespole, efekt „nowej miotły” nie działa tak, jak zakładano na samym początku. Piłkarze Chojniczanki zbudowali na własnym obiekcie twierdzę i jak do tej pory, byli na niej niepokonani. Aż do 16. kolejki, w której do Chojnic przyjechał ŁKS Łódź. Obrona podopiecznych Macieja Bartoszka popełniła dwa, niewybaczalne błędy. Pierwszy wykorzystał Dani Ramirez, a drugi Wojciech Łuczak. Zryw „Chojny” w końcówce niewiele dał, bo gol Krzysztofa Danielewicza nie zapewnił gospodarzom punktów. Za to goście mogli podwójnie świętować w drodze powrotnej. Nie dość, że dzięki nim upadła twierdza Chojnice, to ŁKS został nowym wiceliderem zaplecza Ekstraklasy.
fot. Krzysztof Szymczak
Po 16. kolejce Fortuna 1. Ligi GKS Katowice został nową, czerwoną latarnią. Dariusz Dudek jak na razie nie potrafi znaleźć sposobu na wyciągnięcie drużyny z głębokiego kryzysu. Porażka (0:2) z beniaminkiem z Poznania i to przed własnymi (nielicznie już zgromadzonymi) kibicami pokazała, że w GieKSie źle się dzieje. Warta świętowała zdobycie trzech punktów, a katowiczanom nie pomogły nawet porozwieszane w trakcie tygodnia motywacyjne karteczki w szatni. Aż strach pomyśleć, jak skończy się pucharowe starcie z Jagiellonią Białystok (31.10). Z drugiej strony, nie zdziwilibyśmy się, gdyby to właśnie tam piłkarze GKS-u pokazali, że jeszcze pamiętają, jak gra się w piłkę.
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
W Olsztynie efekt „nowej miotły”, jak na razie się sprawdza. Piotr Zajączkowski ma też na swoim koncie pierwsze zwycięstwo. W sobotni wieczór Duma Warmii zmierzyła się z Garbarnią Kraków i choć od początku prezentowała się lepiej, to nie potrafiła znaleźć sposobu na świetnego dysponowanego golkipera beniaminka. Jak wiemy, w Olsztynie ze strzelaniem goli jest ciężko. W tym meczu ciężko o bramki było, nawet grając w przewadze po czerwonej kartce dla jednego z rywali. Ta sztuka udała się dopiero w 82. minucie młodemu Mateuszowi Mętlickiemu, który niecałe 10 minut wcześniej zmienił Rafała Śledzia. Po końcowym gwizdku arbitra Stomil dopisał do swojego kontra trzy punkty i przeskoczył na 16. miejsce. Tym samym do bezpiecznej lokaty, zajmowanej przez Bruk-Bet Termalikę traci tylko „oczko”.
fot. Marlena Penc
W tej kolejce do głosu doszli, często niedoceniani przez kibiców bramkarze. Zawsze mówi się o tych, co strzelają gole. My dziś skupimy się na tych, którzy robili wszystko, by ich drużyna nie straciła bramki. Czyste konta zachowali: Michał Gliwa, Wojciech Fabisiak, Mateusz Abramowicz, Andrzej Witan, Adrian Lis oraz Piotr Skiba. Oprócz nich na wyróżnienie zasłużył Michał Kołba. Dobrymi interwencjami popisali się również Konrad Jałocha, dzięki któremu GKS Tychy podzielił się punktami w derbach z GKS-em Jastrzębie oraz Dariusz Trela, choć jego Słoniki ostatecznie uległy Stali Mielec. Do 82. minuty świetnie radził sobie też Marcin Cabaj, który długo odpierał szaleńcze ataki grającego w przewadze Stomilu. Skapitulował tylko raz, choć rozmiar porażki mógł być zdecydowanie wyższy.
fot. Marlena Penc
1 / 6

Polecamy