Festiwal niewykorzystanych okazji na Camp Nou. Barcelona skromnie wygrała z City i awansowała do ćwierćfinału (ZDJĘCIA)
W rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów pomiędzy FC Barceloną a Manchesterem City nie brakowało znakomitych okazji strzeleckich, ale bramka padła tylko jedna. Duma Katalonii po golu Ivana Rakiticia wygrała na Camp Nou z "Obywatelami" 1:0 i bez problemów awansowała do ćwierćfinału Champions League.
Manchester City przed tym meczem był ostatnim zespołem, który mógł obronić honor angielskiej Premier League w Lidze Mistrzów. Jednak awans do kolejnej rundy był wydawał się być niezwykle trudnym zadaniem, bowiem w pierwszym meczu rozegranym w Manchesterze Barca wygrała 2:1. Fani spodziewali się, że trener "The Citizens", Manuel Pellegrini, wyznaczy trzy cele swoim podopiecznym i będą to atak, atak i jeszcze raz atak. Problem w tym, że już w pierwszym kwadransie City dali się zdominować i to Barcelona występowała w roli drużyny atakującej. A jak im to wychodziło? Już w 6. minucie po błędzie Kompany'ego w znakomitej sytuacji znalazł się Neymar, który natychmiast oddał strzał na bramkę. Piłka minęła bezradnego Joe Harta, odbiła się od słupka i powoli zmierzała w kierunku drugiego, ale ostatecznie minęła go o kilkanaście centymetrów.
Minuty mijały, a goście wyglądali jakby przegrali ten mecz jeszcze przed wyjściem na boisko. Piłkarze z Manchesteru zupełnie nie radzili sobie z Leo Messim, który tego dnia był w wyśmienitej formie. Argentyńczyk strzelał, podawał i zakładał siatki a wszystko to robił z taką gracją, że ręce same się składały do oklasków. Po drugiej stronie mocy znajdowali się Jordi Alba i Samir Nasri. Ta dwójka od początku nie szczędziła sobie takich "uprzejmości" jak wsadzenie łokcia pod żebra, podstawienie nogi, czy delikatny pstryczek w kark. Nic dziwnego, że Francuz w 35. minucie obejrzał żółtą kartkę, ale Hiszpan też sobie na nią zasłużył.
W 28. minucie pod bramką Joe Harta zrobiło się bardzo gorąco. Na bramkę angielskiego golkipera z rzutu wolnego uderzał Messi, ale piłka minimalnie minęła poprzeczkę. Ale co się nie odwlecze... Cztery minuty później Leo Messi popisał się fantastycznym podaniem do Rakiticia, a ten kapitalnym lobem wpakował piłkę do siatki, zapewniając swojej drużynie prowadzenie.
Jeszcze przed przerwą Barcelona mogła podwyższyć wynik meczu na 2:0. Najpierw Suarez mógł strzelić gola po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, jednak Urugwajczykowi zabrakło precyzji. Chwilę później ten sam zawodnik stanął oko w oko z Hartem po wyśmienitym podaniu od Neymara, lecz piłka po jego delikatnym lobie odbiła się tylko od słupka.
W drugiej połowie Barca nieco się rozluźniła, ale to nie wpłynęło na postawę Manchesteru City. Goście wciąż sprawiali wrażenie, jakby rozgrywali to spotkanie z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Nic nie pomagały pokrzykiwania Manuela Pellegriniego, piłkarze zachowywali się tak, jakby ambicja została w szatni.
− Czy tylko ja mam wrażenie, że Barcelona w tym dwumeczu nie spięła pośladków nawet na minutę, a ma wszystko na luzie? − pisał na Twitterze Marcin Długosz.
W pewnym momencie w poczynania piłkarzy Barcelony wkradła się nonszalancja. Najpierw Marc-Andre ter Stegen próbował bawić się w Manuela Neuera, co skończyło się stratą piłki, na szczęście dla Katalończyków, bez konsekwencji. Potem szansę na zdobycie gola miał Yaya Toure, lecz futbolówka po jego potężnym uderzeniu trafiła w boczną siatkę. Oczywiście Barcelona też miała swoje sytuacje i po jednej z nich piłka wylądowała nawet w bramce. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Neymar strącił piłkę, a Jordi Alba z najbliższej odległości wpakował ją do siatki, ale sędzia słusznie nie uznał gola, bowiem obrońca Barcelony był na pozycji spalonej.
City przez cały mecz nie było w stanie nawiązać równorzędnej walki, ale mimo tego w 78. minucie miało doskonałą szansę na wyrównanie. Stało się tak za sprawą Sergio Aguero, który wpadł z piłką w pole karne i potknął się o nogę Pique, co sędzia zakwalifikował na faul w polu karnym. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł sam poszkodowany, strzelił mocno i celnie, tyle że ter Stegen wyczuł jego intencję i wybił piłkę przed siebie.
W końcówce Barcelona dwoiła się i troiła by zdobyć kolejną bramkę, ale Joe Hart czworzył się i pięciorzył, żeby ta bramka nie padła. Anglik bronił w tak niewiarygodnych sytuacjach, że jutro angielskie media będą zapewne mówić o cudach na Camp Nou. Hart wybił strzał Messiego z pięciu metrów, zapobiegł dobitce Luisa Suareza po tym jak piłka trafiła w poprzeczkę i nie pozwolił wykończyć akcji Neymarowi, kiedy ten znalazł się z piłką w polu pięciu metrów. Jednak wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego przekonaliśmy się, że jeden cudotwórca to za mało, by wyeliminować Barcelonę. Katalończycy pewnie zwyciężyli i zasłużenie awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
− Teraz Hart powinien siąść i napisać książkę "Do przerwy 0:1". Tak w odpowiedzi na Dudkowe "Do przerwy 0:3" − pisał na Twitterze Przemysław Iwańczyk.
W 78. minucie Sergio Aguero (Man City) nie wykorzystał rzutu karnego (obronił Marc-Andre ter Stegen).