menu

Ferrari w Lugano. Armando Sadiku zagra z byłymi gwiazdami ekstraklasy

16 stycznia 2019, 12:22 | Kaja Krasnodębska

Po roku Armando Sadiku opuszcza Levante i wraca do doskonale sobie znanego FC Lugano. Tutaj były zawodnik Legii Warszawa chce odbudować się po nieudanej przygodzie w Polsce oraz ciężkiej kontuzji. Zagra u boku byłych ekstraklasowców: Miroslava Covilo, Petara Brleka oraz Akosa Kecskesa.

Armando Sadiku występował w Legii jesienią sezonu 2016/2017
Armando Sadiku występował w Legii jesienią sezonu 2016/2017
fot. Krzysztof Piotrkowski / Glos Pomorza / Polskapress

“To że nie grałem, to jak mieć ferrari i trzymać je w garażu, zamiast nim jeździć” właśnie z tej wypowiedzi udzielonej Przeglądowi Sportowemu w Polsce zapamiętany został Armando Sadiku. Tymi słowami pożegnał się z naszym krajem, w którym spędził zaledwie kilka miesięcy. Przyszedł na zasadzie transferu definitywnego latem 2017, wykupiony został przez Levante UD zaledwie pół roku później. Jego przeprowadzka do Warszawy niosła ze sobą spore nadzieje, przyniosła rozczarowanie dla obydwu stron. Piłkarz, który przecież rok wcześniej grał na Mistrzostwach Europy we Francji liczył na regularną grę, Legia na spore wzmocnienie.

W Polsce nie narzekał na problemy zdrowotne, nie dostawał także kartek, więc w każdym kolejnym meczu był do usług sztabu szkoleniowego. Ostatecznie wystąpił aż 25 razy (17 spotkań w ekstraklasie, cztery w Pucharze Polski, kolejne cztery w europucharach), jednak w dużej mierze były to występy epizodyczne. Rozpoczynał na ławce rezerwowych, przegrywając rywalizację z Jarosławem Niezgodą czy Danielem Chimą Chukwu. Z tego powodu tylko siedem bramek oraz cztery asysty.

To jednak wystarczyło, aby przekonać do siebie hiszpańskie Levante, które zapłaciło za niego milion euro. Dla urodzonego w 1991 roku zawodnika był to ósmy klub w seniorskiej karierze. Pierwszy na Półwyspie Iberyjskim. Nie nabył się tam jednak długo. Podobnie jak w Legii, również w La Liga nie grał wiele, bo zaledwie sześć meczów. Tym razem przeszkodziła mu jednak kontuzja - zerwanie więzadeł krzyżowych wyeliminowało go z walki na całą jesień. Napastnik wciąż dochodzi do siebie.

Na powrót do formy będzie pracował w doskonale sobie znanym FC Lugano. Przeniósł się tam po raz trzeci w karierze, drugi na zasadzie transferu definitywnego (raz występował tam na zasadzie wypożyczenia z FC Zürich). W barwach szwajcarskiego klubu strzelił do tej pory 38 goli w 62 spotkaniach.

Państwo Helwetów to dla niego drugi dom. Dla Albańczyka był to pierwszy zagraniczny wyjazd i w tym kraju spędził sześć lat swojego życia. Wspomina je dobrze, bowiem właśnie występami tam wywalczył sobie grę w reprezentacji Albanii, również tę na Euro 2016. W kadrze ma jak dotąd 32 spotkania, w najbliższym czasie będzie pewnie chciał poprawić ten rezultat. Zwłaszcza, że wciąż występuje tam jego kuzyn Taulant Xhaka. Sadiku spokrewniony jest więc także z Agonem oraz Granitem, lecz na karierę równą temu ostatniemu chyba nie ma już co liczyć.

Lugano to średniak w szwajcarskiej ekstraklasie. Zimuje tuż nad strefą spadkową. Po 18. kolejkach ma na swoim koncie zaledwie 19 punktów, dwa więcej niż znajdujący się pod kreską Grasshoppers Zurich. Na to wpływ miała zwłaszcza słaba końcówka rundy jesiennej: po raz ostatni Lugano zwyciężyło w październiku, notując później trzy porażki oraz trzy remisy.

We wszystkich tych spotkaniach wystąpił Miroslav Covilo. Były pomocnik Cracovii odkąd jest w Szwajcarii nie ominął ani jednego ligowego starcia. Strzelił bramkę w debiucie, później jego statystyki nie prezentowały się już tak imponująco. Chociaż wciąż ma więcej goli niż ex-Wiślak Petar Brlek. Chorwat pojawił się w Lugano latem na zasadzie rocznego wypożyczenia z Genoi. Choć gra regularnie, cały czas czeka na debiutanckiego gola. Ostatnim z byłych zawodników Lotto Ekstraklasy, którzy teraz reprezentują barwy szwajcarskiego klubu jest Akos Kecskes. Najmniej znany z całej czwórki, urodzony w 1996 roku Węgier ubiegłą wiosną był wypożyczony z Atalanty do Korony Kielce. Teraz Włosi oddali go na zasadzie transferu definitywnego.