Arsenal prawie w niebie, Fenerbahce jeszcze w piekle
Arsenal jest bliski 16-go (18-go łącznie) z kolei awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wystarczy obronić potężną przewagę z pierwszego spotkania. Przypomnijmy, że w Stambule na Şükrü Saracoğlu Stadium Kanonierzy wygrali 3:0 po trafieniach Gibbs’a, Ramsey’a oraz Giruda. Zaliczka przed rewanżem naprawdę imponująca.
Ostatni raz Fenerbahçe grało na Emirates Stadium – wtedy jeszcze na Highbury, w sezonie 2008/09, w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Co ciekawe Kanonierzy wygrali wtedy na Şükrü Saracoğlu Stadium 5:2. Arsenal w tamtej edycji doszedł do półfinału w którym musiał uznać wyższość zawodników Sir Alexa Fergusona.
Po wpadce zawodników Wengera w pierwszym spotkaniu Premier League (ulegli u siebie graczom Aston Villa 1:3) kolejne mecze były już znacznie lepsze. Wygrali wyjazdowe spotkanie właśnie z Fenerbahçe nie tracąc gola i pokonali w derbach Londynu Fulham 3:1. Po tych meczach apetyty, zarówno piłkarzy jak i kibiców, wzrosły do maksimum.
Szczególnie ci ostatni nie mają lekko z francuskim szkoleniowcem. Zespół albo gra „piach”, jak w meczu z Villą, albo prezentuje się świetnie - spotkanie z Fenerbahçe czy wyjazdowy mecz z Fulham. W zespole brakuje zmienników, a do końca okienka transferowego pozostało 6 dni. Wenger ogłosił kilka dni temu, iż tylko „wyjątkowi” zawodnicy są w kręgu jego zainteresowań. Szkoda, że jest ich coraz mniej na rynku...
Fenerbahçe Stambuł sezon 2013/14 zaczęło podobnie. Przegrali pierwsze spotkanie w SÜPER LIG z Konyasporem 2:3. Następnie polegli przed swoją publicznością właśnie z Arsenalem 0:3, co musiało bardzo zasmucić miejscowych kibiców. W 2. kolejce ligi pokonali u siebie Eskişehirspor 1:0. Gola na wagę trzech punktów zdobył Dirk Kuyt. W tabeli są aktualnie na 7. pozycji.
Jeżeli chodzi o historię występów Kanaryalar w Lidze Mistrzów, to zapisali w niej kilka kart, grając parę razy w fazie grupowej, a nawet w sezonie 2007/08 dochodząc do jej ćwierćfinału. Przegrali wtedy dwumecz z Chelsea FC. W latach 2012/13 odpadli po przegranych ze Spartakiem Moskwa, a rok wcześniej 2011/12 w związku z aferą korupcyjną w SÜPER LIG, krajowa federacja wykluczyła zespół z europejskich rozgrywek.
W sezonie 1974/75 mieliśmy Polski akcent. Ruch Chorzów wyeliminował Fenerbahçe w drugiej rundzie tych rozgrywek. Ktoś powie „dawno i nie prawda”, jednak był to sukces ówczesnych graczy Ruchu.
W zeszłym roku Turcy dotarli również do półfinału Ligi Europejskiej. Musieli jednak uznać wyższość Benfiki Lizbona.
W tej edycji Ligi Mistrzów mają do rozegrania na pewno jeszcze jedne mecz. Kto wie, może nie będzie ostatni? Świat widział nie takie powroty z piekła.
Oczywiście to Kanonierzy są w lepszej sytuacji. Korzystny wynik z pierwszego meczu oraz komplet publiczności na Emirates Stadium musi zrobić swoje. Aż strach pomyśleć, co będzie jeżeli Wenger jakimś cudem nie awansuje do fazy grupowej? Podopieczni Ersuna Yanala nie mają niczego do stracenia i znając turecką fantazję od pierwszej do ostatniej minuty będziemy mieli dreszczowiec.