Rząsa: Lech jest w stanie wygrać z każdym rywalem, celem pozostaje mistrzostwo
- Maciej [Skorża] wziął zespół, który ma aspiracje europejskie, wziął za asystentów byłych piłkarzy, którzy mieli okazję grać na arenie międzynarodowej, choćby mnie czy Darka Żurawia. A tego doświadczenia Lechowi brakowało - uważa Tomasz Rząsa, asystent I trenera Lecha Poznań.

fot. Sylwia Dąbrowa
Wraca Pan po latach do Wielkopolski. Można powiedzieć, że Pana kariera zatoczyła koło?
Zastanawiałem się czy ktoś jeszcze pamięta, że przez prawie trzy lata grałem w Sokole Pniewy. Mieszkałem na Winogradach i bardzo mile wspominam te czasy, bo Poznań to nie tylko ładne miasto i dobrze się w nim mieszka, ale miałem też okazję debiutu w ekstraklasie
Teraz rozpoczął Pan nowy etap w życiu - karierę szkoleniowca. Z jakimi nadziejami?
Karierę to za duże słowo. Minął już szósty rok, jak skończyłem grać w piłkę. Ostatnie lata to był dla mnie czas edukacji. Skończyłem studia, Wszechnicę Świętokrzyską w Kielcach, niedawno obroniłem pracę magisterską. W ogóle zacząłem studia dość dawno, bo gdy grałem jeszcze w Sokole Pniewy, to ukończyłem I rok na poznańskie jAWF. Przez różnice programowe nie został mi on zaliczony, studiowałem więc pięć lat zaocznie. Godziłem obowiązki związane z Cracovią i reprezentacją Polski. Nie próżnowałem przez ostatnie lata, ukończyłem też kurs trenerski UEFA A, korzystając z "szybkiej ścieżki" byłego reprezentanta kraju. Umiejętności jakie nabyłem przez lata gry, także od trenerów, z którymi miałem okazję pracować, mam nadzieję, że zaprocentują. A miałem styczność z tak dobrymi szkoleniowcami jak Leo Beenhakker, Bert van Maarwijk. Wiedzę trzeba było usystematyzować.
Długo grał Pan w Holandii czy filozofię gry, które stosują grające tam kluby, chciałby Pan też przeszczepić na poznański grunt?
Jakość taktyczna i techniczna jest w Holandii na najwyższym poziomie. Widać to było choćby bo wychowankach, bardzo bliskiego mi Feyenoordu, którzy choć nie grali w europejskich pucharach świetnie radzili sobie na mundialu. W Lechu szkolenie stoi na bardzo dobrym poziomie, ale jeśli będziemy mogli wdrożyć ich najlepsze pomysły, to na pewno przyniesie to korzyść klubowi.
Dobrze się Pan zna z trenerem Skorżą?
Tak, poznałem go podczas meczów reprezentacji, gdy pracował jako asystent Pawła Janasa, grałem w eliminacjach do mistrzostw świata w Niemczech, ale finałów nie dane mi było zaliczyć. Maciek jest tylko rok ode mnie starszy, nie ma więc żadnej bariery między nami. Dużo czasu poświęciliśmy na rozmowy o futbolu. Zawsze nić współpracy między nami istniała. W ostatnich latach mieliśmy ze sobą kontakt, spotykaliśmy się na różnych galach piłkarskich itp.
Czy propozycja, by został Pan jego asystentem zaskoczyła Pana?
Zdziwiłem się, że to już trzeba podjąć decyzję - czy wchodzić w ten ciekawy, ale niełatwy zawód.
Czuje Pan, że to będzie Pana najbliższa przyszłość, właśnie rola trenera, a nie dyrektora sportowego, menedżera?
Ciężko wyrokować. Lech Poznań to jeden z największych klubów w Polsce, jeden z najlepiej zorganizowanych, dlatego przystałem na propozycję. Dobrze zobaczyć jaki ten zawód jest i spróbować swoich sił, a czuję, że mam wiele do przekazania.
Dobrze, że zaczyna Pan od razu od ekstraklasy, a nie niższego poziomu rozgrywkowego.
Maciej wziął zespół, który ma aspiracje europejskie, wziął za asystentów byłych piłkarzy, którzy mieli okazję grać na arenie międzynarodowej, choćby mnie czy Darka Żurawia. A tego doświadczenia Lechowi brakowało.
Na co stać Lecha i co możecie zrobić być odmienić tę drużynę, która wyraźnie mówiąc kolokwialnie jest zdołowana.
Najpierw trzeba wyjść z tego impasu. Zakładamy, że pierwszy okres naszej pracy będzie ciężki, ale chcemy wprowadzić takie elementy również taktyczne, by w pełni wykorzystać potencjał zawodników, którzy są w Lechu. Ta drużyna w dobrej dyspozycji jest w stanie wygrać z każdym rywalem. Mimo takiego początku rozgrywek, celem Lecha jest gra o mistrzostwo.








