menu

Sensacja na MCH Arena. Manchester United przegrał z FC Midtjylland [ZDJĘCIA]

18 lutego 2016, 20:52 | Kaja Krasnodębska

Do niemałej sensacji doszło w czwartkowy wieczór na MCH Arena. Duńskie FC Midtjylland w meczu 1/16 finału Ligi Europy pokonało Manchester United 2:1.

Dzień po emocjach związanych z Ligą Mistrzów do walki stanęły zespoły, które przebrnęły przez fazę grupową Ligi Europy. Dzisiaj rozgrywane były pierwsze z dwóch meczów 1/16 finału. W jednym z nich FC Midtjylland podejmował u siebie Manchester United. Teoretycznie silniejszą drużyną, a tym samym faworytem wydawali się być piłkarze z Anglii. Jednak czternaście kontuzji, z którymi zmagają się piłkarze Louisa van Gaala dały się we znaki. Mecz z Duńczykami "Czerwone Diabły" rozpoczęły nie tylko bez walczącego z urazem kolana Wayne’a Rooney’a, lecz także bez Davida De Gei, dla którego pechowo zakończyła się rozgrzewka na MCH Arenie.

Nie tylko premierowe minuty, ale i całe pierwsze pół godziny było bardzo wyrównane. Chwilami futbolówka na dłużej gościła w środkowej strefie boiska, ale często także docierała w oba pola karne. Oba zespoły z początku najwyraźniej chciały dowiedzieć się na ile mogą sobie dzisiaj pozwolić i sprawdzić jak prezentują się ich rywale. Po 30 minutach gry przewagę zaczęli zdobywać już goście. Coraz częściej pojawiali się pod bramką Mikkela Andresena i z minuty na minutę oddawali groźniejsze strzały. Błyszczał szczególnie Memphis Depay, który bez kłopotu wymijał rywali i tworzył naprawdę sporo zagrożenia dla Duńczyków. W końcu jego ciężka praca w ataku przyniosła efekt. W 37. minucie Holender otworzył wynik tego spotkania. Wykorzystał szybki rajd Jessego Lingarda i kontratak swojego zespołu zakończył ładną bramka.

Gościom nie było jednak dane długo cieszyć się z prowadzenia, gdyż na chwilę przed przerwą, Sergio Romero zmuszony był wyciągać piłkę z siatki. Argentyński golkiper uległ Pionemu Sisto, który popisał się niezwykle cudowną indywidualną akcją. Sam wyminął trzech defensorów rywali, oszukał bramkarza i efektownie uderzył do bramki.

Gol stracony przed przerwą widocznie pobudził podopiecznych Louisa van Gaala, gdyż pierwszy kwadrans drugiej połowy należał do nich. Jesse Lingard, Anthony Martial, Daley Blind, a przede wszystkim Memphis Depay sprawiali gospodarzom wiele kłopotów. Tworzyli sporo akcji, a Mikkela Andersena przed stratą gola często ratowała jedynie minimalna niecelność gości. Po około godzinie gry, gospodarze z powrotem obudzili się i poziom spotkania nieco się wyrównał. Futbolówka pędziła to z jednej, to z drugiej strony boiska, a Romero i Anderson nie mogli narzekać na nudę między słupkami. Pokonany został jedynie ten pierwszy. Argentyńczyk w 77. minucie nie zdołał uratować swego zespołu przed stratą gola, po strzale wpuszczonego chwilę wcześniej na murawę Paula Onuachu. Nigeryjczyk inteligentnie ograł Donalda Love i dał swojej drużynie sensacyjne prowadzenie.

Wydawać by się mogło, że stracony gol sprawi, że Anglicy szybciej ruszą do ataku. Tak jednak się nie stało. Nie można powiedzieć, że ekipa z Manchesteru nie próbowała odwrócić losów spotkania, jednak jej poczynania nie przynosiły efektu. Podobnie jak roszady w składzie. Do końcowego gwizdka delikatną przewagę mieli wciąż gospodarze, którzy stworzyli sobie jeszcze kilka ciekawych sytuacji.


Polecamy