Królewscy wygrywają w Kopenhadze. Duńczycy żegnają się z Europą
Mimo wcześniej zapewnionego awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów, piłkarze Realu Madryt nie odpuścili spotkania z FC Kopenhaga. Podopieczni Carolo Ancelottiego wygrali 2:0 po golach Modricia i Ronaldo. Dla Duńczyków był to ostatni mecz w europejskich pucharach w sezonie 2013/2014.
Pierwsza połowa tego spotkania nie była wymianą ciosów, wyrównaną walką czy pokazem wielkiej jakości po obu stronach boiska. Grę prowadzili „Królewscy”, z kolei Kopenhaga ograniczała się do rozbijania akcji rywali, wyprowadzania kontr i wyczekiwania na błędy defensorów Realu. A tych ostatnich było bez liku. Goście w obronie zachowali się często tak, jakby nigdy wcześniej ze sobą nie grali. Oprócz błędów w komunikacji widzieliśmy także te indywidualne: a to Pepe podał do przeciwnika, a to Nacho dał się okiwać jak dzieciak, a to jeszcze ktoś inny zrobił coś nie tak jak trzeba.
To Real prowadził grę. Jednak aż do zdobycia bramki Hiszpanie wielu dobrych sytuacji strzeleckich sobie nie wykreowali. Niecelnie głową uderzył Bale, celnie, lecz zbyt lekko, strzelał Benzema po podaniu Marcelo. W końcu futbolówka trafiła do Modricia, a ten już wiedział, co ma z nią zrobić. Chorwat dostał piłkę przed polem karnym, nawinął jednym zwodem dwóch rywali i przepięknym strzałem pokonał Wilanda. Swoją drogą, Modric kolejny raz udowodnił, że aby zobaczyć bramkę wyjątkowej urody, wystarczy podać mu piłkę.
Piłkarze Kopenhagi wyczekiwali błędów przeciwników. W 40. Minucie wydawało się, że nie tylko zawodnik Realu błąd popełnił, ale także gospodarze go wykorzystali. Dośrodkowanie z rzutu rożnego i … piłka w siatce. Cieszą się piłkarze Solbakkena, radują się kibice, ale sędzia Brych decyduje po chwili, że bramki zaliczyć nie może, ponieważ Delaney faulował Casillasa. Nie musimy chyba dodawać, że radość, panująca chwilę wcześniej wśród Duńczyków, wraz z decyzją arbitra zamieniła się w rozżalenie.
Druga połowa zaczęła się świetnie dla „Królewskich”. Marcelo wrzucił piłkę w pole karne, Pepe zgrał ją głową, a Cristiano Ronaldo dopełnił formalności, pakując futbolówkę do siatki. Tym samym Portugalczyk ustanowił nowy rekord bramek strzelonych przez jednego zawodnika w fazie grupowej Ligi Mistrzów (było to dziewiąte trafienie CR7). Swoich sił próbowali również gospodarze. Choćby aktywny w tym spotkaniu Gislason, który ruszył z akcją, nie dał się zatrzymać ani Marcelo, ani Nacho i uderzył w kierunku bramki strzeżonej przez Casillasa. Islandczyk trafił jednak tylko w siatkę boczną.
Ronaldo mógł strzelić swoją drugą bramkę w 75. minucie, kiedy to Angel Di Maria kapitalnie podał mu w pole karne, a sam Portugalczyk poradził sobie z pilnującym go obrońcą rywali i swoim strzałem obił słupek. Real miał jeszcze oczywiście inne okazje. Choćby niecelny strzał głową Bale’a po dośrodkowaniu Marcelo czy uderzenie Angela Di Marii po ładnej akcji Ronaldo i Arbeloi, które zostało wybite sprzed bramki przez Mellberga. Najlepszą okazją „Królewskich” do podwyższenia wyniku był jednak rzut karny, który goście dostali po faulu Delaneya na Cristiano Ronaldo. Sam poszkodowany z jedenastu metrów nie dał jednak rady pokonać Wilanda.