Rozbiór Spartaka Trnawa trwa. Przed mistrzem Słowacji trudna wiosna, zyskują ekipy z ekstraklasy
Strata właściciela, dyrektorów, trenera i aż siedmiu zawodników to bilans przerwy zimowej Spartaka Trnawa. W 2018 roku pokonał Legię, Anderlecht i Fenerbahce, w 2019 zawalczy o życie.
fot. Bartek Syta
- Dzisiaj byliśmy po prostu słabsi. Spartak bardzo dobrze przygotował się do tego meczu, przez co nie mieliśmy pomysłu jak zagrozić bramce rywali. Z drugiej strony trzeba też szczerze powiedzieć, że gdyby nie Arek, to wynik mógłby być zdecydowanie inny - mówił po niespodziewanej porażce 0:2 ze Spartakiem Trnawa Miroslav Radović. Prowadzeni wówczas przez Deana Klafuricia Wojskowi byli zdecydowanym faworytem dwumeczu eliminacji Ligi Mistrzów, lecz już po pierwszym, domowym starciu de facto pożegnali się z marzeniami. - Spartak na pewno nie jest tak dobry w defensywie, można ich pokonać, ale to my byliśmy słabi. Wiedzieliśmy kto jest najgroźniejszy, a mimo to nie potrafiliśmy ich upilnować.
Niewystarczająco dopilnowali ich również tydzień później i mimo zwycięstwa na wyjeździe 1:0 pożegnali się z rozgrywkami. Mistrz Słowacki, który po ten tytuł sięgnął po raz pierwszy w historii, w ich ślady poszedł w następnej rundzie. Nie podołał Crvenie zveździe, ale mimo to zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy. Trzeciego miejsca w grupie D do największych sukcesów zaliczyć nie można, ale zwycięstwa nad wyżej ocenianymi Anderlechtem oraz Fenerbahce już tak. Piłkarze, również ci odrzuceni w pewnym momencie przez ekstraklasę, pokazali się na międzynarodowej arenie, do klubowej kasy wpadły pieniądze. Mimo to zima w Trnawie do spokojnych nie należy. Głównie ze względu, że tych ostatnich wciąż jest za mało.
Problemy finansowe wraz z wewnętrznymi konfliktami sprawiły, że po 25 latach klub opuścił właściciel Vladimir Poor. - Nie mam już siły na dalszą walkę. Przekazałem wszystkie instrukcje nowemu zarządowi, ktoś na pewno wyciągnie ten klub z kryzysu. Nie będę to jednak ja - mówił w wywiadach. Wraz z nim z końcem grudnia z pracy w Spartaku zrezygnowali prezydent Dusan Keketi, menager Pavel Hoftych oraz trener Radoslav Latal. Na pierwszym treningu 7 stycznia zawodników powitał już dotychczasowy asystent Michal Scasny, a pomagać mu będzie były zawodnik Michal Gasparik.
Na razie ciężko jednak o optymizm. Z powodu warunków pogodowych już odwołano pierwszy sparing, a po zimowej przerwie do klubu nie wróciło aż siedmiu podstawowych piłkarzy. Wzorem sztabu szkoleniowego pokład opuścił kapitan, znany z gry w Zagłębiu Lubin Boris Godal. Obrońca przeniósł się do AEL-u Limassol, z którym związał się rocznym kontraktem. Mistrza Słowacji opuścili także Erik Jirka, Marek Bakos, Ghorbani czy Matej Oravec. Klub nie dostał z nich nawet jednego euro. Z tej swoistej wyprzedaży skorzystały także polskie drużyny. Ostatnie w tabeli Zagłębie Sosnowiec sprowadziło obrońcę Martin Totha i defensywnego pomocnika Lukas Gressaka. - Występy w barwach Spartaka, dla którego zagrałem ponad 100 oficjalnych spotkań to była dla mnie piękna przygoda - wspominał ten drugi. Przez cały ten czas był podstawowym piłkarzem swego zespołu i gdyby nie problemy finansowe raczej nie trafiłby do skazywanego na spadek beniaminka.
Andrej Kadlec to z kolei nowy defensor Jagiellonii Białystok. 22-latek zawsze marzył o grze zagranicą, lecz z uwagi na obecną sytuację zamiast do upragnionej Premier League zdecydował się na 3,5-letni kontrakt z wicemistrzem Polski. Na Podlasie mógł trafić już latem, ale wówczas wolał zagrać w Lidze Europy. Teraz Spartak szybko do niej nie wróci. Zwłaszcza, że przed wyjazdem na obóz do Turcji, jego szeregi mają opuścić kolejni piłkarze. Pozostanie zadeklarował Erik Grendel. - Jeśli wy nie chcecie, ja będę dalej grał w Spartaku - mówił były piłkarz Górnika Zabrze - Straciliśmy wielu ważnych piłkarzy, ale ten sezon wciąż może zakończyć się sukcesem. Skupimy się na walce w pucharze, swoją szansę dostaną nowi zawodnicy.
Puchar to w tym momencie jedyna szansa na powrót Spartaka do Ligi Europy. Zimę spędza ósmym miejscu na dwanaście drużyn, do lidera tracąc 25 punktów. Mniejsza jest już strata do grupy mistrzowskiej. Od ostatniej kwalifikującej się do niej drużyny - FC Nitry, dzielą go tylko trzy punkty.
O zniwelowanie tej różnicy najpewniej wiosną zawalczy również Patryk Małecki. Jesienią był w Trnawie graczem raczej rezerwowym, na wszystkich trzech frontach wystąpił zaledwie czternaście razy. W większości wstawał z ławki rezerwowych. Teraz jego sytuacja nie przedstawia się najlepiej. Z wypłatami zalega mu Wisła, w Trnawie również nie dzieje się najlepiej. Gdyby chciał, mógłby rozwiązać kontrakt. Na razie jednak skupia się na treningach. – Nie wiem, jak to się wszystko zakończy – mówił w rozmowie z Bartoszem Karczem. – Sytuacja w Spartaku rzeczywiście nie jest ciekawa. Zawodnicy odchodzą. W Wiśle też jest wciąż wielka niewiadoma.