Brutalna lekcja udzielona przez Bazyleę. Lech oddalił się od fazy grupowej Ligi Mistrzów (RELACJA, ZDJĘCIA)
Lech Poznań przegrał ze szwajcarskim FC Basel 1:3 w pierwszym meczu 3. rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów. Jedynego gola dla lechitów strzelił Szymon Pawłowski, podczas gdy dla gości trafiali Michael Lang, Marc Janko i Davide Calla. Rewanż w Bazylei odbędzie się już za tydzień.
W losowaniu tej fazy rozgrywek los nie był łaskawy dla mistrzów Polski. Szwajcarskie FC Basel jest bowiem najsilniejszym z możliwych rywali w trzeciej rundzie eliminacji. Drużyna ta rok w rok kwalifikuje się do fazy grupowej Champions League, a w poprzednim sezonie potrafiła nawet poradzić sobie w niej z Liverpoolem i awansować do 1/8 finału. W Poznaniu mieli jednak nadzieję, że to na środowy pojedynek przyjedzie już nieco inna Bazylea. Z klubu odeszło bowiem kilka ważnych postaci, a także trener Paulo Sousa.
To miało się jednak okazać dopiero wieczorem na murawie Inea Stadionu, na którym zasiąść miało około 25 tysięcy sympatyków Kolejorza. Ważną informacją przed pierwszym gwizdkiem było z pewnością to, że do pełni zdrowia na to spotkanie zdołał wrócić Karol Linetty, który znalazł się w podstawowej jedenastce Lecha. Dodało to drużynie Macieja Skorży jakości i skrzydeł, ponieważ w pierwszej części gry grała ona naprawdę dobre zawody. Już w 17. minucie gry powinna ona była prowadzić 1:0, ale po perfekcyjnym kontrataku fatalnie spudłował Denis Thomalla.
Ten sam piłkarz niedługo później zdołał się zrehabilitować, ale zanim to nastąpiło, do głosu doszli goście. Najpierw dobrej okazji nie wykorzystał Birkir Bjarnason, następnie uderzenie Luki Zuffiego dobrze obronił Jasmin Burić, aż wreszcie w 34. minucie gry fatalne krycie defensywy Lecha przy rzucie rożnym wykorzystał Michael Lang i strzałem głową wpisał się na listę strzelców, wyprowadzając FC Basel na prowadzenie.
Kolejorz zdołał odpowiedzieć już w kolejnej akcji. Piękne uderzenie z narożnika pola karnego Szymona Pawłowskiego trafiła w poprzeczkę, po czym piłka odbiła się za linią bramkową i wyszła w boisko. Angielscy sędziowie z Anthonym Taylorem na czele tego ‘szczegółu’ nie dostrzegli, ale na ich szczęście skuteczną dobitką popisał się wspomniany Denis Thomalla, dzięki czemu ostatecznie kontrowersji nie było, a na tablicy świetlnej stadiony w Poznaniu ponownie był remis. Wydaje się jednak, że po zakończeniu meczu i obejrzeniu powtórek arbitrzy powinni tego gola zaliczyć w protokole meczowym Pawłowskiemu.
Do końca pierwszej połowy już nic ciekawego się nie wydarzyło, a po przerwie musieliśmy czekać do 67. minuty gry, żeby doczekać się jakiegoś przełomu. Niestety, było to wydarzenie skrajnie negatywne dla Lecha. We własnym polu karnym błąd popełnił Tomasz Kędziora, sfaulował Bjarnasona i obejrzał za to czerwoną kartkę. Wprawdzie wykonywaną przez Gashiego jedenastkę obronił Jasmin Burić, ale grający w dziesiątkę Kolejorz nie był już w stanie się obronić przed wyżej notowanym rywalem.
Szczególnie, że poznaniacy wciąż popełniali bardzo proste błędy w defensywie. Na trzynaście minut przed końcem spotkania po długim zagraniu w pole karne Lecha fatalnie pomylili się (przede wszystkim) Tamas Kadar oraz Barry Douglas, a z prezentu skrzętnie skorzystał Marc Janko, który uderzył pod poprzeczkę bramki Buricia i goście z Bazylei ponownie mieli jednobramkową przewagę.
Przewagę, którą Szwajcarzy jeszcze zdołali powiększyć i praktycznie przypieczętować tym samym swój awans do kolejnej rundy. W doliczonym czasie gry sytuację sam na sam z Buriciem wykorzystał Davide Calla i przy zwycięstwie 3:1 w Poznaniu przyszłotygodniowy rewanż w Bazylei powinien być formalnością. Nie zmieni tego nawet brak Taulanta Xhaki, który tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego popisał się bezmyślnym wejściem w nogi Łukasza Trałki i zdążył jeszcze wylecieć z boiska z czerwoną kartką.
Kolejorz bezdyskusyjnie przegrał z mistrzem Szwajcarii i udowodnił, że z aktualną defensywą nie ma co liczyć na miejsce w europejskiej elicie, jaką jest faza grupowa Ligi Mistrzów. Wprawdzie w futbolu wszystko może się zdarzyć, ale mecz na St. Jakob Park w Bazylei powinien być dla drużyny Macieja Skorży już tylko elementem przygotowań do walki o fazę grupową Ligi Europy, która jest celem minimum poznaniaków w tym sezonie europejskich pucharów.
Foto Olimpik/x-news