Zarabia 350 tys. funtów tygodniowo, a nie zgodził się na 12 proc. obniżki w czasie pandemii
Mesut Ozil nie chce rezygnować z fortuny w Arsenalu, bo nie wierzy w dobre intencje szefów klubu. Barcelona planuje zmienić nazwę stadionu, a dochód za pierwszy rok nowego Camp Nou przeznaczyć na walkę z koronawirusem. Kibice Blaugrany jednak też węszą spisek.
fot. EASTNEWS
Kibice - nie tylko Arsenalu - z niesmakiem przyjęli decyzję Mesuta Ozila. Piłkarz londyńskiego klubu odmówił obniżki zarobków (12,5 proc. w skali roku) z 350 tys. do 306 tys. funtów tygodniowo. Klub próbuje oszczędzać w czasach kryzysu i pandemii Covid-19, ale niemiecki piłkarz nie jest tego taki pewny. - Zamrożenie części wypłat byłoby lepszym wyjściem. Teraz nie możemy się zgodzić na obcięcia, skąd mamy mieć pewność, że klub nie zarobi tyle, co zwykle. Na razie nie wiemy, jak pandemia odbije się na klubowym budżecie, o tym przekonamy się dopiero za kilka miesięcy, na pewno nie teraz - mówi Erkut Sogut, prawnik, a od siedmiu lat agent Ozila.
Gwiazdor Arsenalu jest teraz na ustach wszystkich w północnym Londynie. Na obniżkę pensji nie zgodziło się tylko dwóch piłkarzy, ale to nazwisko Niemca wyciekło do mediów, które dodają, że Ozil apelował do innych, by postąpili tak jak on.
Agent, co oczywiste, stoi w obronie Ozila. - Mesut jest w stałym kontakcie z tysiącem dzieci i pomaga im. To jeden z jego 50 projektów pomocy społecznej. Jest ambasadorem walki z rakiem wśród dzieci w Anglii i wydaje mnóstwo pieniędzy na te organizacje. Promuje je, jak może - dodaje Sogut. Niemiecki prawnik zawsze mocno wspiera Ozila. Rok temu głośno było o jego komunikacie prasowym, który wypuścił w świat po zarzutach Martina Keowna w stronę Ozila. - Istnieją dwa typy agentów. Jedni tylko pomagają negocjować kontrakty, a drudzy angażują się z piłkarzem w sprawy społeczne. My pracujemy razem przez 365 dni - tłumaczy.
Barcelona chce pomóc zwalczyć koronawirusa, w następnych latach dużo zarobić
W Barcelonie piłkarze szybko doszli do porozumienia z zarządem. To pozwoli Katalończykom zaoszczędzić w tym roku 30 mln euro. Wszystko wskazuje na to, że klub w najbliższych latach jeszcze sporo zarobi. FCB po raz pierwszy w historii zamierza sprzedać nazwę stadionu Camp Nou. Dochód za pierwszy rok działania obiektu pod inną nazwą zostanie przekazany na walkę z koronawirusem.
Kibice Blaugrany uważają, że cel jest szczytny, ale ma on odwrócić uwagę od dalszych następstw. Przecież klub wpłaci pieniądze za dochód z nowej nazwy stadionu tylko raz - po pierwszym roku współpracy. Potem sam będzie czerpał zyski, co bardzo przypomina historię sprzed lat, gdy "Duma Katalonii" udostępniła miejsce na koszulce organizacji UNICEF, ale potem płynnie przekazała reklamę Katarczykom.