menu

Faworyt nie musi zwyciężyć. Janusz Kupcewicz o derbach Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

16 kwietnia 2017, 19:41 | Szymon Szadurski

Janusz Kupcewicz, legendarny piłkarz Arki, zdobywca Pucharu Polski w 1979 roku, medalista mistrzostw świata, ocenia szanse gdynian w derbach z Lechią.


fot. Fot. Tomasz Bołt

Lechia walczy o mistrzostwo Polski, Arka dramatycznie broni się przed spadkiem z ekstraklasy. Gdy na boisku spotykają się dwie takie ekipy, na papierze faworyt może być tylko jeden. Jednak zdaniem byłego piłkarza żółto-niebieskich Janusza Kupcewicza wcale nie jest przesądzone, że gdańszczanie w poniedziałek rozprawią się na własnym stadionie z rywalem zza miedzy.

- Wiem, że to powiedzenie jest oklepane, jednak derby rządzą się swoimi prawami - przekonuje Janusz Kupcewicz, 20-krotny reprezentant Polski. - Argumenty i siła są dziś po stronie Lechii. Jednak gospodarze nie mogą spodziewać się spacerku i łatwego zwycięstwa. Lechia jest silniejsza kadrowo, plasuje się wyżej w tabeli, a Arka przeżywa obecnie olbrzymie problemy. Jednak żółto-niebiescy pod wodzą nowego trenera wyjdą na boisko podwójnie zmotywowani. W takim meczu nikt nie chce zawieść kibiców. Zawodnicy będą chcieli również pokazać nowemu szkoleniowcowi, że na dłużej, niż tylko jedno spotkanie, należy im się miejsce w pierwszym składzie.

Janusz Kupcewicz nie chce snuć domysłów, czy gdynianie w prestiżowym pojedynku będą się jedynie bronić, jak dla przykładu na wyjeździe z Lechem Poznań, gdy wybiegali bezbramkowy remis, czy też postarają się zaatakować i zagrają odważniej.

- To musi ocenić nowy trener i odpowiednio dobrać taktykę - mówi legendarny piłkarz żółto-niebieskich. - Nie jestem tak blisko drużyny, aby to oceniać. Kibicom na trybunach często wydaje się, że wiedzą wszystko najlepiej. Najłatwiej jest oceniać właśnie z takiej pozycji. To jednak trener dobiera skład i taktykę, odpowiada za nią i ponosi potem konsekwencje.

Były, wyśmienity rozgrywający Arki, pytany, w czym kibice żółto-niebieskich upatrywać mogą szans swojej drużyny w meczu z Lechią, odpowiada, że przede wszystkim w zaangażowaniu zawodników i w walce.

- Trzeba też pamiętać, że w piłce nie zawsze faworyt wygrywa - dodaje Kupcewicz.

Arka przystąpi do starcia z Lechią poważnie osłabiona. Wykluczony jest występ Marcusa da Silvy i Mateusza Szwocha. Antoni Łukasiewicz i Rafał Siemaszko wrócili już co prawda do treningów po urazach, ale nie są w pełni sił. Nie wiadomo, czy Leszek Ojrzyński zaryzykuje ich wystawienie.

- Są to poważne i bolesne straty, bo mówimy o zawodnikach z podstawowej jedenastki - nie ukrywa Kupcewicz.

Derby Trójmiasta coraz bliżej. Piłkarze też już na nie czekają

Dziennik Bałtycki