Falcao znokautował Villarreal. Portugalski finał coraz bliżej
Estadio Dragao było sceną prawdziwego dramatu. W pierwszej połowie Porto nie istniało, Villareal zasłużenie wygrywał. W drugiej cały gniew drużyny ucieleśnił Falcao. To właśnie jego cztery bramki poprowadziły Portugalczyków do zwycięstwa 5:1. Występ Dublinie mają już praktycznie zapewniony.
Liga Europejska - wyniki, terminarz, live - więcej o rozgrywkach w specjalnym dziale
W pierwszej połowie Porto miało optyczną przewagę, lecz to Villarreal był groźny. Jego główną broń stanowiły prostopadłe podanie i krzyżowe zagrania do przodu, zwłaszcza na najbardziej ofensywnie usposobioną prawą flankę. Tam prym wiedli Nilmar i Giuseppe Rossi. Brazylijsko-włoski duet na zmianę kreował, podawał i wykańczał pomysłowe natarcia.
Gospodarze w ofensywie praktycznie nie istnieli. Przeprowadzane ataki pozycyjne nie zdawały egzaminu i jedyną szansą na stworzenie zagrożenia były próby z dystansu. Diego Lopez nie mógł narzekać na stres, prócz 30.minuty, kiedy Hulk huknął minimalnie obok słupka. To jednak Villarreal grał piękny futbol co udokumentował w 45. minucie. Akcję zainicjował dobrym zagraniem Borja Valero. Nilmar dośrodkował w tempo do pozostawionego bez opieki Caniego, który główką zmusił do kapitulacji dobrze dysponowanego Heltona.
Po wznowieniu gry gospodarze poczynali coraz śmielej. Villarreal był zupełnie innym zespołem. Przygasł, stracił radość i pomysł z pierwszej połowy. Pełne furii Porto było bezlitosne. W 50. minucie sędzia podyktował bardzo kontrowersyjny rzut karny za faul Lopeza na Radamelu Falcao. Sam poszkodowany nie zawiódł i doprowadził do remisu, czym dodał kolegom skrzydeł. 10 minut później Porto już prowadziło. Uporczywie szukający bramki Fredy Guarin minął obrońcę i przymierzył z ostrego kąta w długi słupek. Przy dobitce był już bezbłędny.
Podopiecznych Andre Villasa-Boasa nie satysfakcjonowała jednobramkowa przewaga. Głodny bramek i chęci zademonstrowania talentu był Falcao. W 68. minucie po raz drugi wpisał się na listę strzelców, zamykając z najbliższej odległości fantastyczną akcję Hulka. W 75. minucie ustrzelił hat-tricka. Kolumbijczyk po raz kolejny oszukał defensywę, znakomicie wybiegając do zagrania ze skrzydła. To nie był jednak koniec jego nieziemskich popisów W 90. minucie nieprzeciętną główką zamienił na gola dobre dośrodkowanie. z kornera.
Porto pokazało co to walka i ambicja, przez co praktycznie może czuć się finalistą.
Porto - Villareal - zapis relacji na żywo!
W drugim półfinale pogromca Lecha Poznań w 1/16 finału piłkarskiej Ligi Europejskiej Sporting Braga nie potrafił się skutecznie przeciwstawić znacznie bardziej utytułowanej Benfice Lizbona. Kibice w Lizbonie obejrzeli pierwszy mecz półfinałowy bez większych emocji, a trybuny odżywały tylko przy strzelonych bramkach.
Zespół z Lizbony, który w tegorocznej edycji Ligi Europejskiej nie przegrał ani jednego spotkania, i tym razem był uznawany za faworyta. I od początku meczu nie pozostawił wątpliwości, że opinie ekspertów nie były przesadzone.
Mimo wszystko ekipa prowadzona przez Jorge Jesusa potrzebowała 50 minut, by pokonać bramkarza gości. Nie zawiódł Brazylijczyk Jardel, który po odbiciu piłki od słupka po strzale Oscar Cardozo, dopadł do niej i skierował w światło bramki.
Gospodarze wyraźnie się rozluźnili, co szybko wykorzystali gracze z Bragi. Trzy minuty później Vandinho strzałem głową z 16 metrów doprowadził do wyrównania.
Na deser kibice obejrzeli jeszcze piękny gol Cardozo, który w 59. minucie z rzutu wolnego z 30 metrów trafił w samo okienko i ustalił wynik na 2:1.
Źródło: PAP