Fabiański lepszy od Szczęsnego, Swansea ograło Arsenal (ZDJĘCIA)
Nie brakowało emocji w ostatnim spotkaniu 11. kolejki Premier League. Swansea na własnym stadionie podejmowało Arsenal i po golach Sigurdssona i Gomisa wygrało 2:1. Dla gości trafił Sanchez.
Pierwsza połowa, choć całkiem niezła, nie była tak emocjonująca jak druga. Obie drużyny grały nieco bardziej zachowawczo, szanując to, że mają jak na razie czyste konto. Od czasu do czasu robiło się ciekawiej pod jedną, czy drugą bramką, jednak to były zacięte trzy kwadranse, ale oglądaliśmy więcej fauli niż okazji bramkowych.
Obaj polscy bramkarze grali bardzo pewnie i przed przerwą mieli po jednej sytuacji, w której musieli się wykazać. Szczęsny wygrał sytuację sam na sam z Marvinem Emnesem, choć trzeba przyznać, że piłka po jego uderzeniu poleciała prosto w bramkarza. Po kilku minutach pod drugą bramką wykazał się Fabiański, broniąc kapitalne uderzenie Danny'ego Welbecka.
Druga połowa to był już zupełnie inny poziom, jakby ktoś przesadził nas z huśtawki na rollercoaster. Gra wciąż była bardzo ostra, zacięta, żółte kartki sypały się jak z rękawa (w cały meczu było ich aż jedenaście!), ale do tego piłkarze dołączyli nam kilka świetnych okazji podbramkowych.
Piłka przenosiła się spod jednej bramki pod drugą, ale na gola musieliśmy poczekać do 64. minuty gry. Alex Oxlade-Chamberlain zaatakował środkiem pola, podał piłkę do Cazorli, a ten rozciągnął akcję do prawej, do Danny'ego Welbecka. Były piłkarz Manchesteru na zamach ominął Ashley'a Williamsa, dograł do Alexisa Sancheza, a Chilijczyk z najbliższej odległości pokonał polskiego bramkarza Łabędzi.
Wydawać się mogło, że jeśli Kanonierzy obejmą prowadzenie, to przejmą kompletnie inicjatywę i spokojnie doprowadzą ten wynik do końca. Nic z tych rzeczy. Już w 65. minucie po świetnej akcji Montero wyrównać powinien Bony, a po chwili Gary Monk popisał się świetnym trenerskim nosem. Wprowadził na boisko dwóch rezerwowych, którzy odmienili losy tego pojedynku. Pierwszym był Modou Barrow, drugim Bafetimbi Gomis.
Ten pierwszy z nich 74. minucie spotkania zaatakował środkiem boiska i został faulowany przez Kierana Gibbsa. Obrońca Arsenalu dostał żółtą kartkę, a do rzutu wolnego podszedł Gylfi Sigurdsson. Islandczyk oddał fenomenalny strzał i piłka poleciała w samo okienko bramki Szczęsnego. Polak nie miał najmniejszych szans.
Minęły tylko cztery minuty i było już 2:1 dla gospodarzy. Lewą stroną znów kapitalnie zaatakował Jefferson Montero, dośrodkował w pole karne, a tam Gomis wyskoczył najwyżej i głową wpakował futbolówkę do bramki. Nim Arsenal zdążył nacieszyć się prowadzeniem, już musiał odrabiać straty.
Robił to z dużym animuszem, ale za każdym razem czegoś w jego akcjach brakowało. Albo dokładności przy ostatnim podaniu, albo już przy strzale. Wynik do końca już się nie zmienił, a największą satysfakcję po tym meczu ma na pewno Łukasz Fabiański, bramkarz Swansea, który wcześniej występował w Arsenalu. Łabędzie po tym meczu awansowały na piątą lokatę w tabeli, zrównując się punktami z czwartym West Hamem.