W meczu z ekwadorską Barceloną Legia straciła trzy bramki i trzech piłkarzy
Legia w pierwszym meczu 2018 roku przegrała na Florydzie z ekwadorską Barceloną SC 2:3. - Bardziej niż wynik martwią mnie kontuzje Eduardo, Szymańskiego i Hlouska - przyznaje trener mistrza Polski Romeo Jozak.
fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com
Przegrać z Barceloną to żaden wstyd. W sobotnim meczu Florida Cup legioniści nie mierzyli się jednak z Dumą Katalonii, tylko Barceloną Sporting Club z Guayaquil. Na drużynę Romeo Jozaka, która dzień wcześniej odbyła pierwsze w tym roku zajęcia z piłkami, umiejętności Ekwadorczyków spokojnie jednak wystarczyły.
Mistrzowie Polski szybko objęli prowadzenie po golu Jarosława Niezgody, ale później rywale ich zdominowali. Słabo spisująca się obrona Legii straciła trzy bramki, a mogła jeszcze więcej. W ataku nie było lepiej, przez przerwą znakomitą sytuację zmarnował Michał Kucharczyk.
Jozak chciał zagrać obie połowy różnymi jedenastkami, plany pokrzyżowała mu jednak ostra gra Ekwadorczyków. Już w 27. minucie boisko musiał opuścić Sebastian Szymański, kwadrans później dołączył do niego Adam Hlousek (obaj doznali stłuczeń mięśni). W drugiej połowie Eduardo, niegdyś gwiazdor Arsenalu i reprezentacji Chorwacji, zdążył spędzić na murawie tylko kilkanaście minut. Zanim doznał kontuzji strzelił nawet gola, ale sędzia uznał, że był na pozycji spalonej.
- Startując w tym turnieju podjęliśmy ryzyko, wiedzieliśmy z czym się ono wiąże. Sobotni mecz traktowaliśmy jak trochę bardziej wymagający trening. Nie jestem zadowolony z wyniku i straty trzech goli. Ale jeszcze bardziej martwią mnie kontuzje - przyznał Jozak. - Eduardo został uderzony kolanem w kręgosłup i najprawdopodobniej przesunął mu się krąg. Poczuł mocny ból, a problemy z plecami to poważna sprawa, dlatego zdecydowaliśmy się zdjąć go z boiska - dodał.
Razem z Eduardo w drugiej połowie zadebiutowało trzech pozostałych zawodników sprowadzonych zimą. Domagoj Antolić w środku pola i Marko Vešović na prawym skrzydle spisali się całkiem obiecująco. Wielki plus należy się z kolei Williamowi Remy’emu. Francuski stoper nie dość że był pewny w defensywie, stanowił też zagrożenie dla bramki rywali. W ostatniej minucie popisał się ładnym strzałem z dystansu i ustalił wynik na 2:2.
- Pozytywy? Na pewno druga połowa. Cieszy mnie to, jaki wpływ na grę zespołu mieli nowi zawodnicy. Mimo, że musieliśmy odrabiać straty, do samego końca walczyliśmy o dobry rezultat - skomentował Jozak.
Drugi mecz Florida Cup Legia rozegra w nocy z soboty na niedzielę. Jej rywalem będzie Atletico Nacional. Po spotkaniu z Kolumbijczykami drużyna Jozaka wróci do Warszawy, po czym uda się na drugie zgrupowanie, do Hiszpanii.
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Jarosław Niezgoda: Nie mówmy o nowym otwarciu, najpierw wygrajmy kilka meczów