menu

Sikorski: Liczę, że z pomocą partnerów będę strzelał bramki dla Wisły

28 czerwca 2012, 10:50 | Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska

- Przyszedłem do Wisły, żeby tym ludziom, którzy tutaj przychodzą jej kibicować, dać jak najwięcej radości. Mam nadzieję, że się nie zawiodą na Danielu Sikorskim - mówi Daniel Sikorski, nowy napastnik krakowskiej Wisły.

Daniel Sikorski zamierza odbudować się w Wiśle Kraków
Daniel Sikorski zamierza odbudować się w Wiśle Kraków
fot. Andrzej Banaś/Polskapresse

Kiedy pojawił się temat pańskich przenosin do Wisły?
W momencie gdy już było wiadomo, że nie będę grał w Polonii i negocjowałem rozwiązanie kontraktu. Zanim podjąłem decyzję, konsultowałem się jeszcze z Marcinem Baszczyńskim, który mówił mi zresztą, że i Wisła pytała jego o mnie i że szepnął o mnie dobre słowo.

Analizował Pan dlaczego tak kiepsko poszło Panu w Warszawie?
Jeszcze gdy grałem w Górniku Zabrze słyszałem o zainteresowaniu moją osobą Legii, Lecha czy Wisły. Dowiadywałem się jednak o tym głównie z gazet. Konkretny był tylko prezes Wojciechowski. Zdecydowałem się też na Polonię z tego względu, że szedł tam wtedy z Górnika również Robert Jeż. We dwóch zawsze raźniej trafić do nowego klubu. Plany były ambitne, mieliśmy walczyć o mistrzostwo Polski. Niestety, za dużo rzeczy nie zagrało i skończyło się tak, jak się skończyło.

Marcin Baszczyński twierdzi, że jest Pan piłkarzem, który musi czuć, że się na Pana stawia. W Polonii tymczasem było ponoć z tym zupełnie inaczej. Potwierdzi Pan to?
To nie do końca jest tak. Już w Górniku miałem sytuację, w której Adam Nawałka nie stawiał na mnie od samego początku. Dopiero w zimowym okresie przygotowawczym udało mi się przekonać tego trenera, żeby zaufał mi mocniej. W Polonii też na początku wyglądało to nawet nieźle, bo strzelałem bramki w sparingach przed sezonem. Później jednak nie wyszły mi pierwsze mecze i było już coraz gorzej. Na pewno ani ja tej przygody z Polonią nie wyobrażałem sobie w taki sposób, ani w Warszawie też pewnie myśleli, że moja rola w tym zespole będzie inna. Wszystko zaczęło się już od jesiennego meczu z Wisłą, który zremisowaliśmy u siebie 1:1. Trener Zieliński zdjął mnie wtedy po godzinie gry z boiska i już wyczułem, że jest niezadowolony z mojej postawy.

Dzisiaj ma Pan większy żal do siebie za to jak to wszystko potoczyło się w Warszawie czy raczej do ludzi z Polonii?
Nie mam zamiaru zrzucać całej odpowiedzialności na innych. Oczywiście, że mam żal do siebie. Otrzymywałem szanse, ale marnowałem sytuacje. Gdybym już na początku strzelił jedną, dwie bramki może nabrałbym większej pewności siebie i to wszystko potoczyłoby się inaczej. Cóż, nie ma mnie już w Polonii. Jestem w Wiśle i z tego się cieszę.

Po takim sezonie będzie Pan startował praktycznie od zera. Wielu ludzi pyta, po co Wiśle napastnik, który nie strzela bramek? Co im Pan odpowie?
Nie muszę nikomu niczego udowadniać. Gram w piłkę przede wszystkim po to, żeby mieć z tego frajdę i żeby wygrywać. Trafiłem do klubu, który musi zwyciężać i w którym można fajnie grać w piłkę. Liczę, że z pomocą partnerów będę strzelał bramki i za kilka miesięcy nikt już nie będzie miał wątpliwości, że sprowadzenie mnie do Wisły nie było błędem.

Jak podchodzi do Pana trener Michał Probierz. Będzie Pan mógł liczyć na kredyt zaufania ze strony tego szkoleniowca?
Mówił mi, że chce mnie w swoim zespole. To była jednak na razie krótka rozmowa przy podpisywaniu kontraktu. Na dłuższą pewnie przyjdzie pora niebawem.

Wróćmy do początków pańskiej kariery. Zaczynał Pan w Austrii. Jako syn znanego przed laty piłkarza od początku wiedział Pan, że również będzie grał w piłkę?
Od małego ciągnęło mnie do futbolu. Od dziecka miałem marzenia, żeby grać na poważnie w piłkę.

Tata był tym pierwszym idolem?
Nie tylko pierwszym. On nadal nim jest. Z dzieciństwa pamiętam, jak razem graliśmy w piłkę, jak uczył mnie podstaw, jak pokazywał mi nagrane swoje mecze. Zawsze mogłem i mogę liczyć na jego wsparcie.

Tata był przed laty niezłym napastnikiem. Pan też od początku chciał grać w ataku?
Zawsze ciągnęło mnie do strzelania bramek. Pewnie rzeczywiście mam to po tacie.

Na początku swojej drogi uchodził Pan za jeden z większych talentów w Austrii. Był Pan nawet królem strzelców młodzieżowej Bundesligi.
Nawet dwa razy. Grałem w akademii St. Poelten. Rywalizowaliśmy z innymi młodzieżowymi zespołami austriackich pierwszoligowców. Można to porównać do polskiej Młodej Ekstraklasy. W jednym z sezonów strzeliłem 37 bramek. Ta liczba robiła wtedy wrażenie i była rekordem tych rozgrywek. Nawet nie wiem czy do dzisiaj ktoś go pobił. Mieliśmy dobrą drużynę, którą prowadził zresztą polski trener, Bohdan Masztaler.

Pokazał się Pan na tyle, że dostał Pan propozycję z samego Bayernu Monachium. Dla młodego chłopaka taka oferta musiała być pewnie jak gwiazdka z nieba.
Jeszcze zanim trafiłem do Monachium, interesowały się mną inne znane kluby. Byłem np. kilka dni na testach w Interze Mediolan. Sporo klubów się mną interesowało i przyznam, że jako młodemu chłopakowi trochę zaszumiało mi w głowie. Na szczęście miałem obok siebie tatę, który bardzo mi pomógł. Przeanalizowaliśmy wszystko i wybraliśmy Bayern. To był zresztą racjonalny wybór. Po pierwsze niedaleko od domu rodziców, po drugie nie musiałem się uczyć nowego języka, a po trzecie mogłem spokojnie skończyć szkołę.

Nie zagrał Pan ostatecznie w pierwszym zespole Bayernu w oficjalnym spotkaniu, ale przez pewien okres trenował Pan z tą drużyną.
Miałem okazję zagrać jeszcze z Oliverem Kahnem. Graliśmy np. na takim turnieju w Hongkongu. W drużynie byli Franck Ribery, Lukas Podolski, Bixente Lizarazu. W drugiej drużynie Bayernu grali ze mną też bardzo znani obecnie piłkarze. Ostatnio nawet to analizowałem i patrzyłem, który z nich gra teraz na mistrzostwach Europy. Z tamtej mojej drużyny na Euro są Holger Badstuber, Mats Hummels, Thomas Muller czy wspomniany Lukas Podolski. Sami Khedira występował natomiast wtedy w rezerwach Stuttgartu i grałem przeciwko niemu. Otarłem się o naprawdę wielki futbol.

I nie odczuwa Pan żalu, że oni grają o mistrzostwo Europy, a Pan jest tylko w polskiej lidze?
Czasami pojawiają się oczywiście takie myśli czy żal, że dlaczego mnie nie wyszło aż tak jak im. Z drugiej strony, ja wybrałem inną drogę, chciałem wrócić do Polski i przypomnieć tutaj o nazwisku Sikorski.

Ale pewnie gdyby miał Pan poważne propozycje z Bundesligi, to z tym powrotem aż tak bardzo by się Pan nie śpieszył.
Miałem jeden taki sezon w rezerwach Bayernu, kiedy strzeliłem kilkanaście bramek. Wtedy pytało o mnie kilka klubów z Bundesligi. W grę wchodziło wypożyczenie. Wtedy jednak trener Hermann Gerland mówił mi, żebym nie odchodził, bo na pewno dostanę szansę w Bayernie. Który młody chłopak słysząc coś takiego, nie chciałby podjąć wyzwania? Problem polegał na tym, że wkrótce Bayern objął Jurgen Klinsmann, a on już nie widział mnie zupełnie w zespole. Zresztą kolejny sezon w rezerwach miałem już słabszy i oferty z innych klubów Bundesligi też się skończyły. Stąd decyzja, że trzeba wracać do Polski i tutaj szukać szczęścia. Bayern co prawda chciał, żebym jeszcze spróbował przez rok grać w rezerwach, ale ja doszedłem do wniosku, że to już nie ma sensu i że skoro przez pięć lat się nie przebiłem, to już wystarczy. Chciałem spróbować czegoś innego.

Trafił Pan do Górnika i po niezłych występach pojawiły się nawet głosy, że może warto Pana spróbować w kadrze. Pan grał w młodzieżowych reprezentacjach Austrii. Miałby Pan dylemat którą reprezentację wybrać gdyby trzeba było to zrobić?
Nie miałbym z tym najmniejszych problemów. Co prawda mam na razie tylko austriacki paszport, ale z wyrobieniem polskiego nie byłoby większych kłopotów. Jestem Polakiem, tak się czuję i byłoby zaszczytem grać dla mojego kraju. Nie ma jednak o czym mówić, bo na razie do tej kadry jest mi bardzo daleko.

Może być bliżej, jeśli odbuduje się Pan w Wiśle. Jakie było pańskie wyobrażenie tego klubu, zanim podpisał Pan kontrakt z "Białą Gwiazdą"?
To jeden z najlepszych klubów w Polsce. Taki, w którym zawsze myśli się tylko o zwycięstwie. To wielki klub, który ma mnóstwo kibiców i fajny, duży stadion.

Wytrzyma Pan presję tych trybun? Tutaj nikt nie toleruje porażek.
Bardzo już tęsknię za grą przy pełnych trybunach. Dla piłkarza to coś najpiękniejszego, co może sobie wymarzyć. Presji się nie boję. Przyszedłem do Wisły, żeby tym ludziom, którzy tutaj przychodzą jej kibicować, dać jak najwięcej radości. Mam nadzieję, że się nie zawiodą na Danielu Sikorskim.

W Krakowie już Pan znalazł mieszkanie?
Tak, już wybrałem lokum w centrum. Zresztą Kraków nie jest dla mnie zupełnie obcym miastem. Jeszcze gdy grałem w Zabrzu, razem z moją dziewczyną kilka razy odwiedzaliśmy to miasto. Bardzo nam się podoba, więc teraz mogę się tylko cieszyć, że zamieszkamy tutaj na dłużej.

Gazeta Krakowska