Robert Lewandowski zagra o finał i wymarzoną przyszłość w Realu
W poprzednim sezonie Real wyeliminował Bayern w ćwierćfinale, a nie w pełni sprawny Robert Lewandowski zagrał tylko w rewanżu, w Madrycie. Zdobył wówczas bramkę z rzutu karnego. Kto tym razem będzie górą?
fot. Bartek Syta /polskapress
Faworyt? Jeśli wygrywasz Ligę Mistrzów dwa razy z rzędu, jesteś faworytem, to jest oczywiste. Ale to nie oznacza, że automatycznie awansujesz - przestrzega Robert Lewandowski, który marzy, by po raz drugi znaleźć się w finale Ligi Mistrzów. Gdy Polak awansował do niego po raz pierwszy w 2013 r. jako piłkarz Borussii Dortmund, to właśnie przez wyeliminowanie Królewskich.
Przeszedł wtedy do historii, strzelając jako pierwszy cztery bramki w jednym meczu na szczeblu półfinału Champions League. Kapitan reprezentacji Polski wszedł tamtym występem na zupełnie inny poziom - potwierdził, że jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie.
Z trybun popisy Polaka obserwował prezydent Realu Madryt Florentino Pérez. Po tym, co zobaczył, już wiedział, że „Lewy” jest absolutnie wyjątkowym piłkarzem, brakującym elementem do jego galaktycznej układanki. Rozpoczął więc operację, która miała na celu ściągnięcie napastnika do Madrytu - do drużyny, której kibicował w dzieciństwie, i w barwach której zawsze chciał zagrać. Tak przez niespełna pięć lat dyskutuje się o ewentualnym transferze Lewandowskiego. Letnie okienko transferowe będzie prawdopodobnie ostatnią okazją, by tę transakcję zrealizować. Być może zbliżający się dwumecz będzie dla Lewandowskiego kluczowy.
Patrząc na ostatnie starcia Bayernu z Realem, można dojść do wniosku, że absolutnie kluczową sprawą dla piłkarzy Juppa Heynckesa będzie powstrzymanie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk w drugiej części sezonu jest w fenomenalnej formie. W 2018 r. strzelił 20 goli w lidze i sześć w czterech spotkaniach Ligi Mistrzów. Znów jest faworytem do zgarnięcia Złotej Piłki.
Ponadto Ronaldo jest prawdziwym „katem” niemieckich drużyn. W swojej karierze mierzył się z nimi 22-krotnie, strzelając aż 26 goli. Daje mu to niewiarygodną średnią 1,18 bramki na mecz. W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów potwierdził swoją strzelecką moc w ćwierćfinale, kiedy to Real dwukrotnie okazał się lepszy od Bayernu. W dwumeczu piłkarze Zinédine’a Zidane’a strzelili mistrzom Niemiec sześć goli, z czego pięć było autorstwa „CR7”.
- Wiemy, że Ronaldo strzelił już trochę goli przeciwko Bayernowi i mam nadzieję, że w tym sezonie ich nie doda. Jednak główny aspekt to postawa całego zespołu, nie tylko Cristiano. Wiemy, że ich inni zawodnicy są naprawdę dobrzy i też potrafią zdobywać bramki - podkreśla Lewandowski. - Musimy patrzeć na wszystkich, ale jeśli skupimy się na swojej grze i wykorzystamy nasz pełny potencjał, to Real też może mieć problemy. Musimy zawsze wykańczać nasze akcje, niezależnie od wszystkiego. Ciągle musimy atakować i próbować zdobyć bramkę. To jest Liga Mistrzów, musisz patrzeć na każdy szczegół i próbować grać, jak najlepiej potrafisz - dodaje najlepszy strzelec mistrzów Niemiec.
Hiszpański dziennik „Marca” zwraca też uwagę na aspekt fizyczny. Autorzy tekstu zapowiadającego mecz wyliczyli, że wyjściowy skład Bayernu spędził w tym sezonie na murawie 29 963 minuty. Królewscy rozegrali ponad 4300 minut więcej, co ich zdaniem nie pozostaje bez znaczenia. „Marca” docenia również umiejętności Heynckesa, który umiejętnie rotuje składem, oszczędzając swoich najlepszych graczy. Tylko bramkarz Sven Ulreich, Joshua Kimmich i właśnie Lewandowski przekroczyli w tym sezonie barierę 3000 minut. W Realu takich zawodników jest aż ośmiu.
Być może właśnie zmęczenie wpływa na częste zachwiania formy Królewskich. Nie tylko na krajowym podwórku, gdzie odpadli z Pucharu Króla już na etapie ćwierćfinału (z Leganes), a ich szanse na mistrzostwo Hiszpanii są już tylko matematyczne (tracą 15 punktów do prowadzącej Barcelony). W ćwierćfinale z Juventusem ekipa Zidane’a wygrała 3:0 w Turynie i rewanż wydawał się formalnością. Tymczasem w Madrycie aż do 93 minuty 3:0 prowadzili mistrzowie Włoch, a Real uratował się przed dogrywką dosłownie w ostatniej chwili (po rzucie karnym wykorzystanym przez Ronaldo).
- Real to typowa drużyna różnych faz. Chodzi o to, że są fazy meczu, w których niesamowicie naciska rywala i stosuje wielki pressing, którym praktycznie dusi przeciwną drużynę. Z drugiej strony ma jednak również takie fazy, w których się wycofuje i czeka. I to właśnie w tych momentach Bayern powinien narzucić największy pressing i ich zadusić - zwraca uwagę legendarny bramkarz Bayernu Oliver Kahn.
Zidane zdecydował, że do Monachium zabierze sprawdzoną, 24-osobową armię. Na pokładzie samolotu znaleźli się ci sami zawodnicy, którzy brali udział we wcześniejszych spotkaniach przeciwko PSG i Juventusowi. Przyleciał nawet kontuzjowany Nacho. W Bayernie na pewno nie zagrają David Alaba, Arturo Vidal, Kingsley Coman i nieobecny od dłuższego czasu Manuel Neuer.
Będzie to już jedenasty półfinał Bayernu w Lidze Mistrzów, tyle samo ma Barcelona, a o dwa więcej Real Madryt. W dotychczasowych osiemnastu, licząc także rozgrywki dawnego Pucharu Europy, Bawarczycy dziesięć razy awansowali do kolejnej rundy i osiem razy odpadali z dalszej rywalizacji. Przegrywali jednak ostatnio trzy półfinałowe dwumecze, wcześniej aż cztery razy z rzędu w takich wypadkach awansowali do decydującego starcia.
Real piętnaście razy awansował do finału tych rozgrywek i trzynaście razy odpadał. Królewscy wygrali swoje dwa ostatnie półfinałowe dwumecze, a wcześniej na sześć występów w najlepszej czwórce odpadali pięciokrotnie. W sumie wygrali w Champions League już 149 spotkań, a następna wygrana sprawi, że będą pierwszą drużyną w historii tych rozgrywek, która przekroczy magiczną barierę 150 wygranych.
Mecz poprowadzi Holender Björn Kuipers. Ten sam, który sędziował wspomniane wcześniej spotkanie w Dortmundzie, kiedy Borussia wygrała 4:1, a Lewandowski strzelił wszystkie bramki dla swojego zespołu. Czy tym razem historia się powtórzy? Początek meczu o godzinie 20.45. Transmisja w TVP 1 i Canal+ Sport.