Robert Lewandowski już nie pije Coca-Coli. "Być może Pani Lewandowska odgrywa tu niepośrednią rolę"
Robert Lewandowski zakończył współpracę z Coca-Colą - poinformował "Przegląd Sportowy". Obie strony działały razem siedem lat. O prawa do wizerunku „Lewego” stara się ponoć firma Oshee - producent napojów izotonicznych. - Tłumaczenie końca współpracy Roberta Lewandowskiego z Coca-Colą z powodu dbania o „zdrowy” wizerunek jest daleko idącym stwierdzeniem. Zaraz okaże się, że ktoś zbada i udowodni, że jogurty Danone mają w sobie więcej cukru niż Coca-Cola - mówi Tomasz Redwan, ekspert ds. marketingu w sporcie
fot. Bartek Syta
Robert Lewandowski zakończył współpracę z amerykańskim potentatem napojów po siedmiu latach - poinformował „Przegląd Sportowy”. Wizerunek kapitana reprezentacji Polski był wykorzystywany w celach reklamowych jedynie na terenie kraju. Zeszłoroczne reklamy Coca-Coli Zero w wykonaniu „Lewego” nie przyjęły się. Ba, spotkały się ze sporą falą krytyki. Ale nie to jest powodem końca współpracy. Okazało się, że koncern wykazywał w końcu zainteresowanie, by Robert Lewandowski globalnie reklamował markę, z dużą ekspozycją przed piłkarskimi mistrzostwami świata w Rosji i w ich trakcie.
Przez te wszystkie lata współpraca na linii Robert Lewandowski - Coca-Cola układała się bardzo dobrze. Władze firmy potrafiły nawet przysłać po „Lewego” specjalny helikopter do Kiszyniowa, gdy dzień po nieudanym meczu Polaków z Mołdawią (7 czerwca 2013 r., 1:1) w Krakowie odbywał się młodzieżowy turniej Coca-Cola Cup, którego kapitan reprezentacji Polski był oficjalnym gościem.
Krytyka współpracy Roberta Lewandowskiego z Coca-Colą nawarstwiła się wraz z coraz bardziej przebijającym się do świadomości wizerunkiem sportowca „ultrazdrowego”.
Wizerunek gwiazdora Bayernu Monachium, propagującego zdrowy tryb życia, mijał się z promowaniem postrzeganych jako mało zdrowe produktów firmy. Sztab ludzi odpowiedzialnych za interesy „Lewego” zapewnia jednak, że to również nie jest powód zakończenia współpracy.
- Kto powiedział, że Coca-Cola jest taka niezdrowa? To napój oficjalnie zarejestrowany, więc z pewnością zdatny do picia. Niedługo ktoś zacznie powątpiewać w zdrowotność soku pomidorowego. Tłumaczenie końca współpracy Roberta Lewandowskiego z Coca-Colą z powodu dbania o „zdrowy” wizerunek jest daleko idącym stwierdzeniem. Zaraz okaże się, że ktoś zbada i udowodni, że jogurty Danone mają w sobie więcej cukru niż Coca-Cola. Oni przecież po to są partnerem igrzysk olimpijskich od 1952 r., by kojarzyć się z czymś zdrowym. W taki sam sposób swój wizerunek ociepla McDonald’s. Przecież Robert Lewandowski nie musiał rezygnować ze współpracy z tą firmą, która ma przecież w swoich szeregach Powerade’a. Skąd wzięło się myślenie, że koniecznie chodzi o nastawienie się na „zdrowy” wizerunek. Zaraz korzystanie z telefonu będzie niezdrowe i co wtedy z umową z Huawei? - mówi Tomasz Redwan, specjalista ds. marketingu sportowego.
Lewandowski w sektorze napojów jest więc „produktem” do wykorzystania. Zainteresowanie pozyskaniem praw do jego wizerunku wyraził polski producent napojów izotonicznych Oshee. Przynajmniej taką plotkę wypuścił „Przegląd Sportowy”, na razie niczym niepotwierdzoną. Słyszy się, że kapitan reprezentacji Polski miałby otrzymać nawet milion euro rocznie za trzyletni kontrakt.
- Chciałbym zobaczyć skład Oshee - żartuje Redwan. - Pamiętajmy, że to jednak napój lokalny, którego zagraniczny udział w rynku jest taki, że współpracuje z Realem Madryt i Borussią Dortmund. Być może dla Coca-Coli Robert Lewandowski nie był gwiazdą ponadlokalną. Kimś takim w rozumieniu Amerykanów na pewno jest Michael Phelps. Miejmy jednak na uwadze to, że Coca-Cola nigdy tak ściśle nie współpracowała z gwiazdą, pojedynczą jednostką, na szeroką skalę. Nie sponsorowała również żadnej drużyny, tylko całe imprezy. To zawsze będzie najbardziej bezpieczna opcja - dodaje ekspert ds. marketingu sportowego.
Przed Robertem Lewandowskim i jego sztabem trudne zadanie. Nie przesycić siebie w reklamach w gorącym okresie, jakim będą mistrzostwa świata w piłce nożnej w Rosji. Podczas mistrzostw Europy w 2016 r. można było zobaczyć blok reklamowy, w którym „Lewy” reklamował kilka różnych produktów. Efekt? Wszystkie reklamy i przekazy zlały się w jedną magmę.
Inne marki (poza Nike) niestety nie starały się znaleźć swojego pomysłu na wykorzystanie piłkarza i podeszły do współpracy z nim tak jak z każdą inną gwiazdą. Dlatego przy jego obecnej popularności reklamowej ryzykują zlanie się odbiorcom w jedną dużą grupę reklam, w których po prostu występuje Robert Lewandowski. Bez żadnego związku z marką i jej wartościami. Lewandowskiemu to nie zaszkodzi, ale marki nie wykorzystają do końca swojej szansy - komentował w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bartek Hanus, strateg z MullenLowe Warsaw.
- Gdzieś usłyszałem, że być może pani Ania Lewandowska i jej wejście w biznes zdrowej żywności odgrywa tu niepoślednią rolę. To może jest drugie dno - kończy Redwan.