Liga Mistrzów. Legia Warszawa gra dalej, ale nie obyło się bez kontrowersji
Eliminacje do Ligi Mistrzów. W meczu Flory Tallinn z Legią Warszawa mistrz Polski podwyższył prowadzenie w dwumeczu dopiero w drugiej połowie. Do tego czasu Estończycy byli jednak bliscy doprowadzenia do wyrównania i ewentualnej dogrywki. Rywal Legii miał kilka groźnych sytuacji, estoński napastnik nawet pokonał Artura Boruca, lecz sędzia odgwizdał spalonego. Jak pokazały telewizyjne powtórki, bramka została zdobyta prawidłowo. Na wyjaśnianie kontrowersji nie było czasu, bo za minutę to zespół Czesława Michniewicza strzelił gola. Rafa Lopes wykorzystał podanie Mladenovicia z boku boiska.
fot. brak
Flora Tallinn - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
Jak padła bramka?
67. minuta - Kuriozalna sytuacja! Piłkarze Flory dyskutowali z arbitrem, że ich trafienie było zdobyte prawidłowo. Tymczasem z kontratakiem wyszła Legia, akcja trzech na trzech, celne dośrodkowanie w pole karne Mladenovicia i mamy trafienie Rafy Lopesa.
Cała sytuacja do obejrzenia poniżej:
[twitter]https://twitter.com/sport_tvppl/status/1420077940604383233[/twitter]
Telewizyjne powtórki pokazały, że spalonego w przypadku Estończyka nie było. Problemem Flory jest fakt, że podanie trafiło do Sappinena tuż po tym, jak futbolówka uderzyła w rękę innego zawodnika z Tallinna. I to właśnie to przewinienie uznał arbiter.
Legia Warszawa dopiero po pięciu latach wróciła na piłkarskie salony. Choć mistrz Polski jest dopiero w 3. rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów, to odpadnięcie z Dinamem Zagrzeb i porażka w fazie play-off Ligi Europy daje zespołowi Czesława Michniewicza awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. To z kolei oznacza, że Legia będzie grała w Europie co najmniej do końca 2021 roku.
[twitter]https://twitter.com/MCudera/status/1420074252850634760[/twitter]