Arcade'owy symulator, idealny na imprezę. Recenzja gry FIFA 19
W sezonie 2017/2018 byliśmy świadkami wydarzeń, o których będzie się opowiadało latami, mowa głównie o znakomitych występach Liverpoolu i Romy w Lidze Mistrzów, którą i tak po raz trzeci z rzędu, zwyciężyła machina Zinedine'a Zidane'a z Madrytu. Do zmian mistrza w wielkich ligach doszło w Anglii, Hiszpanii i Francji, gdzie tytuły zdobyły zespoły Manchesteru City, FC Barcelony, oraz PSG. W czerwcu polscy kibice wracali do starej turniejowej rzeczywistości po fatalnym rosyjskim Mundialu w wykonaniu podopiecznych Adama Nawałki, a po całym turnieju na koszulki Francuzów powędrowała druga gwiazdka za zdobycie Pucharu Świata. W międzyczasie w Kanadzie i Rumunii trwały ostatnie prace nad grą FIFA 19, która swoją premierę miała miejsce 28 września. Jak wygląda produkcja EA Sports na kilka dni przed premierą? Pora to sprawdzić!
[przycisk_galeria]
Cała zabawa, jak zwykle bywa od edycji z 2014 roku, rozpoczyna się od meczu demonstracyjnego, tym razem, nieprzypadkowo, zagramy mecz Juventusu z Paris Saint Germain w finale Ligi Mistrzów UEFA na Estadio Metropolitano w Madrycie. O detalach meczów w europejskich pucharach wspomnę jednak nieco później. To tutaj już można przetestować kilka nowinek w gameplay'u i przesłuchać pierwszych nowych kwestii polskiego duetu komentatorów: Dariusza Szpakowskiego i Jacka Laskowskiego. Co ciekawe, w wersji angielskiej mamy do czynienia z... trzema zestawami komentatorów, ale o tym również przyjdzie pora opowiedzieć w dalszej części opisu. Na pierwszy rzut oka wygląd menu nie zmienił się zbytnio, w porównaniu do dwóch poprzednich części, poza kolorystyką - więcej zmian czeka nas w Szybkim Meczu. Tegoroczny soundtrack ponownie idzie w myśl zasady "dla każdego coś miłego"; mamy zarówno wielkie gwiazdy, m.in. supergrupę LSD (Labrynth, Sia, Diplo), Donalda Glovera vel. Childish Gambino, czy Gorillaz, ale także kilka wschodzących gwiazd muzyki. Poza tym, paleta gatunków muzycznych jest naprawdę spora, od coraz popularniejszego house rapu, poprzez klasyczne dla gry latino i indie rocka, aż do klasycznego rapu. Polecam przesłuchać "Play God" Sama Fendera i "City Looks Pretty" w wykonaniu Courtney Barrett.
Pojawiło się kilka kluczowych zmian, jeśli chodzi o licencjonowanie rozgrywek i zespołów. Zupełnie nową ligą jest Chinese Super League, zaś pełnej licencji doczekały się m.in. włoska Serie A TIM i Argentyńska Superliga. Z listy ubywa jednak rosyjska Premier Liga, do której wyłączne prawa nabyła japońska konkurencja z KONAMI. Ku pokrzepieniu serc, wykupiono licencję kilku ekip z kraju naszych północnych sąsiadów, a to wszystko głównie w jednym celu, by jak najwierniej odzwierciedlić główny zakup obecnego sezonu, jakim są rozgrywki klubowe UEFA (z ekip UCL brakuje jedynie Crvenej zvezdy Belgrad). Większość trybów offline kręci się wokół zmagań w Lidze Mistrzów (choć ta, jako ukryta opcja była obecna po raz pierwszy w Trybie Menedżerskim gry FIFA Football 2005), ale nie brakuje też zmagań w Lidze Europy i Superpucharze UEFA. Pierwsze 2 turnieje, zarówno w kwestii brandingu, jak i oprawy telewizyjnej, wyglądają wręcz znakomicie, a jedynie kilka detali zostało zmienionych w prawdziwych transmisjach ze zmagań najlepszych ekip Starego Kontynentu. Jeśli przy sprawie tablic z wynikami jesteśmy, to nie sposób wspomnieć, że takowych w 100% zgodnych z rzeczywistością, doczekała się francuska Ligue 1.
Największą rewolucją w trybach zabawy jest dodanie kilku "imprezowych" opcji w ramach szybkiego meczu, mowa o "własnych zasadach", gdzie wybieramy jedną z kilku opcji:
- bramki z dystansu liczone za 2 punkty,
- zaliczane są tylko trafienia z główki i woleja,
- pojedynek rozgrywany jest do zdobycia określonej liczby goli przez jedną ekipę,
- "Przetrwanie", czyli po zdobyciu gola boisko opuszcza jeden z graczy (maksimum może zejść ich po czterech w każdym zespole i dodatkowo po dwóch za czerwone kartki),
- "bez zasad", gdzie nie mamy do czynienia z faulami, spalonymi, czy kontuzjami.
Ten ostatni sposób jest niemal idealny do zabawy z kumplem na kanapie, bowiem w każdej chwili można wykonać akcję, której nikt się nie spodziewał, lub powstrzymać rywala ostrym wślizgiem, gdy wychodzi na czystą pozycję. Poza tym, dostaliśmy możliwość zagrania finału wybranych przez nas rozgrywek pucharowych bez jakiegokolwiek grzebania po trybie kariery, czy też wariant w stylu amerykańskich play-offów, gdzie walczymy do trzech lub pięciu zwycięstw. Co ciekawe, wszystkie nasze postępy w szybkich meczach są zapisywane i pokazywane nam w ramach statystyk. Mowa tu nie tylko o procencie zwycięstw, ale także średniego posiadania piłki, liczby strzałów na bramkę, czy nawet kartek. Co więcej, można utrudnić lub ułatwić sobie zadanie, dodając danej drużynie handicap w postaci dodatkowej liczby punktów/bramek na korzyść jednego z zespołów.
Ciekawie wygląda również ostatnia część trylogii "Droga do Sławy". Tym razem wszystko zaczyna się od najpiękniejszej moim zdaniem scenerii w historii tego trybu - błotniste, zniszczone boisko, kibice w kapeluszach, kaszkietach i melonikach, brązowa piłka "węgierka" i ujęcia rodem z "Match of The Day" z końca lat 60 wraz z komentarzem legendarnego Johna Motsona w oryginalnej, angielskiej wersji - takim oto widokiem wita nas tegoroczna edycja rozgrywki fabularnej. Wszystko to w celu cofnięcia się przez chwilę do historii Jima Huntera i meczu z Coventry City (kto grał w FIFę 17, będzie wiedział o co chodzi). Później również sporo zmian - po pierwsze, nie ma głównej linii fabularnej, bowiem w każdej chwili możemy przełączyć się pomiędzy trzema bohaterami - Aleksem Hunterem, Dannym Williamsem i Kim Hunter. Po drugie - ubiór i styl każdej z grywalnych postaci można edytować, nie tylko zawodnika z numerem 29. Po trzecie - postawiono na genialny duet kompozytorów muzyki filmowej: Hansa Zimmera i Lorne'a Balfe'a - obu panów chyba przedstawiać nikomu nie trzeba. Po czwarte, niestety najbardziej bolesne - dodano polski dubbing, który, bądźmy szczerzy, jest tak suchy i sztuczny, jak dialogi w prequelach Gwiezdnych Wojen (sugerowana zmiana wersji językowej). Co więcej, podczas wyboru bohaterów również manipulujemy linią czasu, przez co w pewnym momencie jeden z bohaterów przenosi się z sierpnia aż do kwietnia następnego roku, gdy zaś zmienimy naszą postać, wrócimy do momentu, gdzie zatrzymała się jej przygoda. Pierwszy rozdział jest typowym tutorialem, ale w dalszych akcja konkretnie się rozkręca. Zresztą, zobaczcie trailer i sami sprawdźcie, co Was czeka.
Jak w zeszłym roku doceniałem ciekawe pomysły na rozwój trybu kariery, tak teraz muszę poważnie się zastanowić nad tym, ile pracy włożoną w innowacje, skoro tych większych nie ma W OGÓLE. Do jakichkolwiek nowości należy zaliczyć dodanie poziomu trudności Ultimate (niedostępnego nigdzie indziej w trybach dla pojedynczego gracza), zmianę kolorystyki, w przypadku zbliżającego się meczu Ligi Mistrzów, lub Ligi Europy, nieco bardziej kompromisowy system negocjacji transferowych, wyszukiwanie zawodników po klauzuli odstępnego, oraz kilka nowych animacji w panelu wiadomości, np. zapowiedź hitu kolejki, prezentację zawodników rodem z najlepszych przykładów, czy też nominacje do nagród indywidualnych. Poza tym NARESZCIE zadbano o to, by naszywki w trakcie różnych zmagań zmieniały się. Jeśli zostajemy np. mistrzem Anglii, to standardowe logo Premier League na prawym ramieniu zmienia się w takie ze złotym obramowaniem, lub w przypadku awansów i spadków, gdzie nie doświadczymy już zespołów z logo 3 Ligi grających w 1. Bundeslidze. Mały detal, a cieszy. Z zalet przyspieszono również proces symulacji treningów zawodnika i nie trzeba już czekać 5 sekund, bowiem wyniki wyświetlają się automatycznie.
Do ciekawej zmiany doszło również w FIFA Ultimate Team. Postanowiono zrezygnować z dotychczasowych Sezonów Online, by zastąpić te trybem Division Rivals. Początkowo gramy 4 mecze kontrolne, które mają nas przydzielić do odpowiedniej ligi. Podobno większość graczy, czy tego chce, czy nie, trafia do dywizji 5. Przez kilka tygodni mierzymy się w danych rozgrywkach, za które tym razem można wygrać nie tylko żetony i awans do wyższej ligi, ale również nagrodę do wyboru, m.in. wybór jednej z pięciu wygenerowanych przez system kart, czy też podwyżkę statusu monet. Dodatkowo otrzymujemy dodatkowe punkty, które powodują, że po zdobyciu ich wymaganej ilości będzie można zagrać w FUT Champions. Mało! To, kiedy włączymy się do najbardziej elitarnych zmagań online zależy w zasadzie tylko od nas, bowiem nie trzeba od razu wykorzystywać przepustki.
Pora wreszcie przejść do najważniejszego, czyli oceny rozgrywki i grafiki w grze. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że będziemy mieli do czynienia z FIFĄ 18.1, albo nawet 17.2, ale w praktyce jest jednak parę elementów, które jeszcze bardziej przybliżają grę do fotorealizmu (o ile o takim możemy opowiadać); poza dodanymi nowymi grafikami telewizyjnymi dla Ligue 1 i europucharów. Mowa między innymi o nieco zmienionym początku spotkań, który wygląda podobnie, jak u konkurencji z Japonii, czyli na początku mamy rzut kamery na obiekt z perspektywy trybuny za bramką, po czym pojawiają się pierwsze belki prezentujące, jakie drużyny będą się ze sobą mierzyć. Poza tym, na trybunach dodano efektowne "sektorówki" z hasłami motywującymi, lub wizerunkami piłkarzy, zarówno grających obecnie w klubie, jak i Ikon (np. na meczach Juventusu kibice czasem mają przed sobą wielkiego CR7, by w innym zamienić go na Alessandro Del Piero). Postarano się również o małą rewolucję w regionalizacji meczów, ponieważ obecnie rozróżnimy miejsce, w którym gramy nie tylko po temperaturze barw, ale także po kącie kamery przy rzucie na płytę boiska. W pierwszych słowach wspominałem o aż trzech zestawach komentatorów w angielskiej wersji. Mowa o panującym od kilku lat duecie: Martin Tyler i Alan Smith, zupełnie nowej parze ekspertów specjalnie na mecze pod egidą UEFA: Dereku Rae i Lee Dixonie, oraz pojawiającym się zarówno w "Drodze do Sławy", jak i w pojedynczych meczach jako bug, Johnie Motsonie (tylko w przypadku ustawienia sobie innej wersji gry, niż angielska). Polski duet z TVP zaś ponownie dograł sporo nowych kwestii, ale one i tak wyraźnie zlewają się z tym, co słyszeliśmy w ciągu ostatnich lat. Skoro jesteśmy przy oprawie audio, to sporym brakiem jest niedodanie w dniu premiery hymnu UEFA Europa League, ale mam nadzieję, że pierwsza aktualizacja tę lukę wypełni.
Jeśli chodzi o gameplay, to można uznać, że jest on typowo rozrywkowy, bowiem niezwykłą przyjemność daje "klepanie" piłki, robienie kilku nowych sztuczek technicznych i to, na co czekają wszyscy w futbolu, czyli bramki. Nierzadko możemy rywala zmasakrować przewrotką, lub dobrze wycelowanym kopnięciem z dystansu, choć wydaje mi się, że znacznie przesadzona jest skuteczność dośrodkowań i główek na wysokości pola karnego. Co więcej, przed meczem możemy troszkę poszaleć z taktyką, bowiem dodano kilka nowych opcji, np. zmiana ustawienia i nastawienia zawodników, zależnie od wybranej opcji. Dajmy na to, chcemy zaatakować całym zespołem - pierwszą rzeczą, jaką robimy, jest zmiana formacji na taką z trzema obrońcami do opcji gry ofensywnej - efekt murowany. Dodatkowo pojawił się również nowy system strzałów (spokojnie, można go wyłączyć), przy którym precyzja uderzenia zależna jest od refleksu i odpowiedniego timingu przy dwukrotnym wciśnięciu przycisku strzału. Nieco trudniej teraz jest też wykonać bezpośrednie podanie, które nie zawsze potrafi być tak idealnie, jak wcześniej. Postanowiono również skorzystać z kilku pomysłów KONAMI, mowa o półprzezroczystej strzałce pokazującej kolejnego gracza, na którego się przełączymy, czy też szerokokątny widok zza pleców bramkarzy przy wznowieniu gry z 5. metra.
Podsumowując, najnowsza produkcja od EA Sports będzie idealną ucztą na imprezy, głównie z powodu nowych, typowo rozrywkowych sposobów rozgrywania meczów, niezwykle przyjemnej rozgrywki, łączącej arcade'ową zabawę z dozą symulacji, oraz wreszcie licencjonowaną UEFA Champions League. Pozostaje tylko czekać, co za kilkanaście miesięcy team kanadyjsko-rumuński wprowadzi do gry FIFA 20.
Ocena redakcji GOL24.pl: 8/10
Kopię gry dostarczył wydawca - Electronic Arts Polska