Arbiter w spódnicy. Bibiana Steinhaus przebija piłkarski szklany sufit
Rok temu w Bundeslidze doszło do przełomu, gdy mecz sędziowała kobieta. W poniedziałek Bibiana Steinhaus znowu wyszła na boisko.
fot. imago/Revierfoto/EAST NEWS
Niemka nie zwraca uwagi na niekonstruktywną krytykę. Pnąc się po kolejnych szczeblach kariery, podkreślała, że chce być oceniana przez pryzmat pracy, nie płci. Niedługo po zeszłorocznym debiucie w Bundeslidze mówiła: - Wydaje mi się, że przez ponad rok będą miały miejsce pytania - jak to, kobieta sędziuje? - stwierdzając to pół żartem, pół serio.
Trudny powrót
Przełomowym meczem okazało się spotkanie Herthy Berlin z Werderem Brema. - Wiem, co mnie czeka i nie mam żadnych obaw. Jeśli tylko piłkarze będą mnie traktowali z szacunkiem, czeka nas fajny mecz - zapowiadała na chwilę przed debiutem we wrześniu 2017 roku.
Wówczas była już uznawana za najlepszą sędzinę, jednak obawy dotyczyły tego, czy poradzi sobie z presją. Rozgorzały debaty o seksizmie, mimo że mecz się nawet nie zaczął.
Spisała się ostatecznie bardzo dobrze, dzięki czemu w ciągu całego sezonu poprowadziła jeszcze siedem meczów Bundesligi. - Nie byłem zdziwiony jej postawą. Spisała się bezbłędnie - chwalił ją szkoleniowiec Herthy Pal Dardai.
Tak jak Węgier nadal prowadzi stołeczny klub, tak Steinhaus nadal można zobaczyć na najwyższym poziomie. W poniedziałek poprowadziła pierwszy mecz w obecnym sezonie. Dotychczasowa absencja spowodowana była kontuzją ścięgien. Lecząc uraz, pracowała w wozie VAR jako asystent od wideoweryfikacji.
Powrót po krótkiej przerwie nie należał do najłatwiejszych. Murawa na stadionie w Norymberdze wyglądała jak basen.
Piłkarze Nuernberg i Bayeru Leverkusen rozgrywali mecz na wodzie, jednak sędzia uznała, że zawodnicy nie są z cukru i pozwoliła kontynuować zmagania. - Pogoda nie ułatwiała gry, ale nie stwarzała zagrożenia dla zdrowia graczy - tłumaczyła.
Przychylny wobec decyzji pani arbiter nie był dyrektor sportowy Bayeru Rudi Voeller. - Nie było podstaw do normalnej gry. Nie miało to nic wspólnego z futbolem - stwierdził.
Gospodarze nie narzekali. - Trzeba uczciwie przyznać, że w normalnych warunkach nie byłoby nam łatwiej o wynik korzystniejszy niż remis - powiedział obrońca Georg Margreitter. Większość głosów była jednak przychylna wobec decyzji. Nie brakowało też opinii, że gdyby podjął ją męski arbiter, skala dyskusji byłaby o wiele mniejsza.
Odziedziczony talent
- Nieważne, czy ktoś jest czarny czy biały, niski czy wysoki, ważne są osiągnięcia i podejście do pracy - mówiła w wywiadzie dla Norddeutscher Rundfunk. - Nie narzekam, mam akceptowalne relacje z piłkarzami i sędziami - uzupełniała. Na chwilę przed przejściem na najwyższy poziom rozgrywkowy przestrzegała, że coraz bardziej będą liczyć się osiągnięcia i sukcesy, a nie płeć.
Błyskawicznie ucięła dyskusję, czy kobieta będzie w stanie uzyskać respekt wśród piłkarzy. Zwykle wyrażają się o niej z szacunkiem, jednak zdarzają się wyjątki. Tak było m.in. w 2015 roku podczas meczu 2. Bundesligi, gdy wyrzuciła z boiska Kerema Demirbaya z Fortuny Duesseldorf. Oburzony stwierdził, że „kobiety nie mają miejsca w męskim futbolu”.
Steinhaus w raporcie po-meczowym zgłosiła incydent, a klub Demirbaya zawiesił go na pięć meczów. - Jeśli nie czujesz się dobrze z kobietami w pobliżu, nie musisz grać. To twój wybór - odgryzła się sędzia.
Pani arbiter odziedziczyła predyspozycje po ojcu. - Uświadomił mi, czego mogę się spodziewać w tym zawodzie, co niewątpliwie mi pomogło - powiedziała. Innym ważnym sędzią w jej życiu jest też partner życiowy - Howard Webb. W Polsce kojarzony jest głównie z kontrowersyjną decyzją, gdy na Euro 2008 w doliczonym czasie gry podyktował rzut karny przeciwko naszej reprezentacji. Webb po rozwodzie z żoną przeprowadził się do Niemiec, by zamieszkać z Bibianą. Łączy ich nie tylko pasja. Oboje nie oglądają się na otoczenie, tylko robią to, co potrafią najlepiej.