menu

Barcelona za silna dla Athletic Bilbao. Puchar Króla zostaje na Camp Nou (ZDJĘCIA, KIBICE, FETA)

30 maja 2015, 23:22 | Grzegorz Ignatowski

Nie było niespodzianki w finale Pucharu Hiszpanii. FC Barcelona nie miała problemów z pokonaniem Athletiku Bilbao (3:1) przed własną publicznością. Dla Katalończyków to już drugie trofeum w tym sezonie.

Mecz Dawida z Goliatem - tak mówiło się o starciu Barcelony z Athletikiem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wówczas liczono, że Dawid może zrobić krzywdę Goliatowi, ale tym razem olbrzym był bardzo uważny i konsekwentny, a przede wszystkim - był olbrzymem. Minęło ledwie 10 minut i już zadał Dawidowi bolesny cios. A wszystko przez Lionela Messiego. Argentyńczyk popisał się fenomenalnym podaniem do Neymara, a ten strzałem z pierwszej piłki skierował piłkę do siatki. Sędzia nie uznał bramki, dopatrując się spalonego.

Minęło kolejne 10 minut i Barcelona zadała drugi cios. I znów wyprowadził go Messi. Nie tylko wyprowadził, bo najpierw go wymyślił, potem zaplanował, a następnie wbrew wszelkim próbom powstrzymania przez rywala, w bezczelny sposób zadał go tam, gdzie boli najbardziej. Argentyńczyk popędził z piłką prawym skrzydłem, mijając jednego rywala po drugim, po czym zszedł w kierunku pola karnego i z odległości około 10 metrów uderzył w krótki róg bramki strzeżonej przez Iago Herrerina. Z całą pewnością był to jeden z najpiękniejszych goli Messiego w tym sezonie.

W ciągu kolejnych 10 minut Katalończycy mieli dwie doskonałe okazje do podwyższenia wyniku. Najpierw Herrerin w ostatniej chwili wyłapał dośrodkowanie Suareza, do którego starał się dojść Neymar, a później golkiper Athletiku z najwyższym trudem obronił strzał Pique. W 36. minucie Barcelona sprawdziła zasadność stwierdzenia do trzech razy sztuka i według Luisa Suareza i Neymara to stwierdzenie jest ze wszech miar prawdziwe. Urugwajczyk podawał, a Brazylijczyk strzelał z odległości ośmiu metrów od bramki. A że golkipera nie było w tym momencie między słupkami, bo wyszedł by skrócić kąt Suarezowi, to piłka po prostu musiała wpaść do siatki.

W końcówce pierwszej połowy po długim podaniu w pole karne kapitalnym strzałem popisał się Inaki Willimas. Kibice już widzieli piłkę w siatce, ale ta ostatecznie odbiła się tylko od poprzeczki. Podrażniony olbrzym chciał natychmiast odpowiedzieć, lecz po strzale Leo Messiego Herrerin po raz kolejny w tym meczu pokazał na co go stać.

W drugiej połowie tempo meczu zdecydowanie spadło. Barcelona prowadziła już 2:0 i w drugiej części meczu mogła robić to, co wychodzi jej najlepiej, czyli spokojnie rozgrywać piłkę na połowie przeciwnika. Rywale musieli biegać za piłką i tracić siły, podczas gdy podopieczni Luisa Enrique sprawiali wrażenie, jakby oszczędzali energię.

Zmęczony Athletic na kwadrans przed końcem spotkania nie potrafił przerwać jednej z kolejnych akcji Barcelony. W efekcie Dani Alves mógł spokojnie dośrodkować piłkę z prawego skrzydła, a Messi mając koło siebie trzech obrońców z jeszcze większym spokojem wpakował piłkę do siatki.

Katalończycy na chwilę zapomnieli, że Baskowie nigdy się nie poddają i w 80. minucie zostawili im zbyt dużo swobody co natychmiast poskutkowało doskonałą akcją, która zakończyła się celnym strzałem Inakiego Williamsa.

Na chwilę w ekipie trenera Ernesto Valverde odżyły marzenia o korzystnym wyniku, lecz bezradność w kilku kolejnych minutach nie tylko ostatecznie pozbawiła ich złudzeń, ale też totalnie wyprowadziła z równowagi. W efekcie mogło nawet dojść do bijatyki. Wszystko zaczęło się od Neymara, który kapitalną sztuczką techniczną ośmieszył jednego z piłkarzy rywali. Piłkarzom z Bilbao to się nie spodobało, lecz reakcja Mikela San Jose i Xabiera Etxeity była zdecydowanie zbyt agresywna, bo wyglądało to jakby ci dwaj zawodnicy chcieli wręcz zlinczować Brazylijczyka na boisku. Neymarowi wyraźnie udzieliły się emocje, bo już minutę później sędzia słusznie ukarał go żółtą kartką za faul na Aymeriku Laporte.

Ponad tym wszystkim był weteran Barcelony, Xavi, który rozgrywał swoje ostatnie spotkanie na Camp Nou. Legendarny pomocnik w doliczonym czasie gry podszedł do piłki ustawionej na 25. metrze od bramki. Uderzył mocno, ale jednocześnie bardzo elegancko, zupełnie jakby chciał tym jednym uderzeniem podsumować te wszystkie lata spędzone w Barcelonie, jednak ostatecznie piłka odbiła się tylko od słupka. Ale może to i lepiej, bo przecież Xavi będzie miał okazję oddać jeszcze jeden taki strzał, tyle że w meczu o jeszcze większą stawkę, jaką jest triumf w Lidze Mistrzów.


Polecamy