Real nie dał szans bezbarwnemu Atletico. "Królewscy" blisko finału Copa del Rey (ZDJĘCIA)
Piłkarze Realu Madryt zwyciężyli w pierwszym meczu półfinału Pucharu Króla z Atletico Madryt 3:0. "Królewscy" są bardzo blisko awansu do finału rozgrywek.
Hiszpańscy kibice starszej daty ledwo pamiętają czasy, kiedy notowania zakrytego cieniem Realu Atletico stały wyżej od rywali z Santiago Bernabeu. Potrzeba było 14 lat, by Rojiblancos przełamali passę derbowych upokorzeń. Przełamali do tego stopnia, że w zeszłym roku dwukrotnie rozłożyli na łopatki faworyzowanego rywala zza miedzy.
Tym razem Real doszukał się metody na Atletico. A właściwie pokonani znaleźli metodę na samych siebie. Dwie bramki stracili przez własny niefart. Najpierw piłka po strzale Pepe zza pola karnego odbiła się od pleców Emiliano Insuy i wpadła do siatki gości. Było 1:0. Potem Joao Miranda zablokował uderzenie Di Marii tak niefortunnie, że Thibaut Cortouis musiał po raz trzeci wędrować do bramki. W międzyczasie skapitulował jeszcze za sprawą Jese Rodrigueza, który przytomnie trącił futbolówkę po fantastycznym, prostopadłym zagraniu Di Marii. Argentyńczyk był dzisiaj w swoim żywiole. Dwoił się i troił na lewym skrzydle. Wygrywał pojedynki biegowe, obsługiwał kolegów znakomitymi dośrodkowaniami i podaniami. To on zagrał do Pepe przy pierwszym golu, miał udział przy każdej zdobytej bramce.
Atletico zawiodło na całej linii. Poza sytuacją, kiedy Luka Modrić wybijał piłkę z linii bramkowej, główką Diego Godina i strzale Ardy Turana w pierwszych fragmentach pojedynku (świetna obrona Ikera Casillasa), ani razu nie wykreowało zagrożenia pod bramką „Królewskich”. Do ustawionych w polu karnym napastników nie docierały dalekie podania, ani z gry, ani ze stałych fragmentów. Skrzydła, główna broń przyjezdnych, praktycznie nie istniały. Diego Costa, postrach bramkarzy, niespodziewany pretendent do nagrody Pichichi, błyszczał dzisiaj jedynie tradycyjnymi prowokacjami, które skutecznie podsycał Pepe. Brak celnego strzału na bramkę Ikera Casillasa najlepiej oddaje obraz Atletico w całym spotkaniu. Tak bezradnego triumfatora Copa del Rey jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać.
Real praktycznie pozbawił lokalnego oponenta sznas na obronę zeszłorocznego trofeum. Udowodnił, że ligowy remis z Athletic Bilbao był jedynie małym wypadkiem przy pracy. Wygrał pewnie, trochę przy pomocy szczęścia, bez większego nakładu sił. Mógł władować jeszcze czwartą bramkę, ale tym razem Courtois zdołał obronić potężne uderzenie Cristiano Ronaldo z dystansu. Chwilę później strzał Portugalczyka z bliska minimalnie przeleciał obok słupka.
Czytaj również: TRANSFERY [NA ŻYWO]