My, Polacy, tak mamy - czyli echa Super Meczu [KOMENTARZ]
Już kiedyś pisałem na swoim blogu, że podsumowując ważniejsze mecze zawsze wolę trochę poczekać, bo często w prasie i mediach dzieje się więcej niż na boisku. Wtorkowemu meczowi daleko było do ciężaru gatunkowego najważniejszych spotkań, ale gazety swoje zrobiły.
To, że spotkanie Lechii z Barceloną było jedynie meczem towarzyskim nie stanowiło przeszkody ani dla hiszpańskiej, ani tym bardziej dla polskiej prasy, żeby czołówki gazet ozdobić krzykliwymi nagłówkami a przy okazji trochę ponarzekać.
Wydawać by się mogło, że remis z szerzej nieznanym w Europie zespołem, niemniej grającym na pięknym stadionie, zostanie przez Katalończyków odebrany jako katastrofa. Tymczasem Hiszpanie skupili się raczej na debiucie swojej nowej mega gwiazdy - mimo usilnych prób wymuszenia zmiany Neymar na boisku zameldował się jedynie na dziesięć minut. Dzięki temu kibice mogą mieć nadzieję, że w parze z Messim zagra już dzisiaj (piątek), podczas meczu o Puchar Gampera. Nieoczekiwanie jednak oberwało się również Brazylijczykowi - bynajmniej nie za to, że nic na boisku nie pokazał, ale za słowa, które wypowiedział. Stwierdził on bowiem, że Lechia postawiła trudne warunki i jest solidnym, europejskim zespołem - to wystarczyło, by stwierdzenie atakującego zostało złośliwie skomentowane przez tych wiecznie niezadowolonych.
Kwestia przełożenia meczu została już prześwietlona wzdłuż i wszerz, nie będę się nad nią zatem rozwodzić. Paradoksalnie jednak dzięki temu wydarzeniu, jeśli kiedyś ktoś będzie opisywać karierę Neymara - oczywiście pod warunkiem, że okaże się ona pasmem sukcesów - zawsze wspominać będzie o Lechii. To całkiem miła świadomość. Zresztą Tomasz Rachwał z agencji PSP organizującej mecz przyznał, że przyjazd Brazylijczyka był gestem ze strony Katalończyków, mającym wynagrodzić decyzję o przełożeniu spotkania; inicjatywa również wyszła od przedstawicieli mistrza Hiszpanii, nie zatem taka zła ta Barcelona, jak niektórzy próbowali udowodnić.
Larum podniosło się także, kiedy ktoś rzucił hasło, że mecz powinny były zwieńczyć rzuty karne. Kilka chwil wystarczyło, by Internet zaczął żyć najbardziej nawet wydumanymi teoriami, a najzabawniejszą z nich była chyba ta, która mówiła, że Katalończycy uciekli z boiska bojąc się porażki. Gdyby faktycznie tak było, meczu nie kończyliby z niemal samymi juniorami w składzie. Co ciekawe jednak jeden z nich - Ilie Sánchez - był pod takim wrażeniem gola zdobytego przez Piotra Grzelczaka, że zapragnął mieć jego koszulkę. Media nie podają niestety, czy do wymiany doszło, ale gdyby napastnik Lechii nie przyjął koszulki od potencjalnej gwiazdy to byłoby to co najmniej dziwne.
Najważniejsze w tym wszystkim jednak było to, że sam mecz okazał się być sukcesem - zadowoleni byli przede wszystkim kibice. W mediach społecznościowych furorę robiło zdjęcie uwieczniające reakcję Messiego na sektorówkę przygotowaną przez fanów Barcy. Dobrze jednak o kibicach Lechii świadczy, że nie dali się zagłuszyć skrzykniętej na szybko grupie ludzi, chociaż już zrywanie flag mogli sobie odpuścić. Moja uwaga skupiała się przede wszystkim na jednym z zawodników środka pola Katalończyków - Sergi Roberto. Widziałem tego zawodnika już w kilku meczach pierwszej drużyny i zawsze robił na mnie niezłe wrażenie. Chodzą słuchy, że Barcelona lekką ręką zrezygnowała z walki na śmierć i życie o Thiago Alcantarę właśnie ze względu na fakt, że w drużynie rezerw ogrywał się zawodnik z jeszcze większym potencjałem. Jeśli tak faktycznie jest, to we wtorek tego widać nie było - mimo że urodzony w 1992 roku chłopak rozegrał poprawne zawody okraszone zdobytym golem, to o rewelacji mowy być nie może.
Do czego zmierza ten cały tekst? Chyba głównie do tego, że my, Polacy, tak mamy, że lubimy narzekać i szukać problemów tam, gdzie ich tak naprawdę nie ma. FC Barcelona miała zagrać mecz na PGE Arenie i mecz zagrała - co więcej, zdecydowanie atrakcyjniejszy dla oka, niż dwa poprzednie, rozgrywane w Niemczech i Norwegii. Dodatkowo byliśmy świadkami debiutu zawodnika, który był bohaterem najgłośniejszego tegorocznego transferu. Jak na drużynę reprezentującą polską ligę 2:2 to całkiem dobry wynik z zespołem, który nie tak dawno wygrywał z każdym na trzecim biegu.